Diagnozowanie i leczenie boreliozy zakazaną metodą ILADS, sprzedaż za niebotyczne kwoty preparatów niezarejestrowanych nawet jako suplementy diety czy wreszcie działalność bohatera cyklu reportaży publikowanych w Wirtualnej Polsce – legitymującego się wykształceniem gimnazjalnym Oskara D., specjalizującego się w terapiach od autyzmu, przez choroby kobiece czy autoimmunologiczne, na nowotworach kończąc. To tylko kilka przykładów działalności szarlatanów, szerzących w mediach społecznościowych pseudonaukowe teorie dotyczące zdrowia i leczenia. Działalności, która dla wielu osób skończyła się tragicznie.
Leczenie bez dyplomu i bez konsekwencji
– Kwestia leczenia jest uregulowana. Może się tym zajmować wyłącznie profesjonalista medyczny. Sankcję karną przewiduje art. 58 ustawy o zawodzie lekarza. Mimo to, takie oferty pojawiają się u osób, które z medycyną nie mają nic wspólnego, które musimy określić mianem oszustów, szarlatnów. Osób, które żerują na ciężko chorych pacjentach. Osoby te wykorzystują trudną sytuację pacjentów: niewiedzę, desperację, ale i swoje cechy, które określiłbym umiejętnościami manipulacji i prezentacji w mediach społecznościowych – wskazuje Rzecznik Praw Pacjenta Bartłomiej Chmielowiec.
Choć RPP ma co do zasady reprezentować prawa pacjentów, to jednak w obecnie funkcjonujących ramach prawnych w walce z szarlatanami jest pozbawiony narzędzi. Ma się to jednak zmienić.
– Trwają prace nad tym, by zwiększyć kompetencje Rzecznika Praw Pacjenta. Ja w tej chwili nie mogę prowadzić postępowań wobec podmiotów, które nie są zarejestrowane jako placówki medyczne. Można wprowadzić takie uregulowania, abym mógł w sposób administracyjny tego typu praktyki ścigać i już w zarodku spowodować, żeby te oferty nie były przedstawiane ludziom. Zmiany idą w tym kierunku, bym mógł od razu nałożyć karę finansową do 1 mln zł. wobec takiego podmiotu lub osoby fizycznej – mówi Bartłomiej Chmielowiec.
– Ogromnym wyzwaniem jest sytuacja, w której za leczenie biorą się osoby zupełnie do tego nieuprawnione, czyli tzw. szarlatani. Prawo niespecjalnie ściga takie osoby, a szkoda. Mam nadzieję, że wnioski będą takie, że będziemy zmieniali prawo tak, by te praktyki wyłapywać i dusić w zarodku. Jeżeli rodzice karmią swoje małe dziecko mlekiem i winogronami, jeżeli ktoś namawia pacjentkę do rezygnacji z leczenia raka piersi i leczy ją substancjami niewiadomego pochodzenia, jeżeli ktoś proponuje wyjazdy zagraniczne na terapie i pobiera pieniądze za coś, co jest nieskuteczne, a wręcz szkodliwe, to takie praktyki powinny być ścigane – wskazuje wiceminister zdrowia Urszula Demkow.
Hejt i dezinformacja – moderacji brak
Jak dodaje wiceszefowa resortu zdrowia, problemem jest też to, że w mediach społecznościowych z ogromnym hejtem spotykają się treści płynące z rzetelnych źródeł, w tym te publikowane przez MZ.
– Jesteśmy nazywani mordercami, którzy zabijają Polaków za pomocą szczepionek. Jestem pewna, że to działania inspirowane przez kogoś, kto nie życzy dobrze Polakom. Prawo musi się zmienić tak, by nie dopuszczać do tego, żeby przedstawiciele zawodów medycznych leczyli niezgodnie z wiedzą medyczną i żeby osoby, które nie są do tego uprawnione nie podejmowały działań polegających na leczeniu vilcacorą czy innym suplementem – dodaje Urszula Demkow.
Teoretycznie, zarówno z wpisami szerzącymi nienawiść, jak i z dezinformacją można walczyć poprzez zgłaszanie takich praktyk do operatorów platform społecznościowych. Doświadczenia, jakie ma z tym Polskie Towarzystwo Mediów Medycznych pokazują, że taka droga nie przynosi rezultatów.
– Myśmy posty Oskara D. zgłaszali od około 8 miesięcy. Takich zgłoszeń były tysiące i były one wysyłane regularnie. Od Mety dostawaliśmy informację, że nie ma naruszeń. W mediach społecznościowych wystarczy natomiast odezwać się na temat medycyny opartej na faktach i można mieć gwarancję tego, że atak, jaki się pojawi, będzie nieporównywalnie wielki z tym, jakiego doświadczają np. politycy. Najbardziej bolesną dezinformacją jest niestety ta, która płynie ze środowiska medycznego, ale najbardziej niebezpieczna jest ta od środowiska, za którym stoją duże pieniądze, bo ma ono możliwość finansowania promowania i docierania szkodliwych treści do milionów osób – ocenie dr Maja Herman, prezes PTMM.
– Niestety, zasady krytycznego myślenia i sprawdzania informacji w zaufanych źródłach nie są wystarczająco popularne wśród internautów, a teorie spiskowe mają bardzo często charakter szerzej rozprzestrzeniający się, niż to, co jest prawdą. Przez NASK identyfikujemy szereg szkodliwych narracji dezinformacyjnych i staramy się z nimi walczyć. Powiedzmy sobie jednak wprost: tych narracji się nie wyeliminuje. Można tylko minimalizować negatywne skutki i ewentualnie zwracać się do poszczególnych platform społecznościowych o usuwanie tych treści, co nie zawsze jest proste – komentuje wiceminister cyfryzacji Paweł Olszewski.
Medycyna jest jedna, a dwa plus dwa to zawsze cztery
Prawo sprawę leczenia stawia jasno: ma się ono odbywać w oparciu o wiedzę popartą dowodami naukowymi – Evidence Based Medicine. Okazuje się jednak, że szkodliwe praktyki zdarzają się również wśród osób z wykształceniem medycznym.
– Ważne jest to, żebyśmy wszelkie podejmowane przez nas decyzje opierali na dowodach naukowych. Pierwszym problemem jest sytuacja, w której tych zasad nie przestrzegają pracownicy ochrony zdrowia, czyli lekarze, ale i psychoterapeuci, fizjoterapeuci czy pielęgniarki. Tu z pomocą przychodzą nam izby zawodowe – np. w przypadku lekarzy funkcjonuje skrzynka, na którą można składać takie zawiadomienia. Po zbadaniu sprawy są wyciągane konsekwencje, łącznie z zawiadomieniem organów ścigania, jeśli doszło do złamania prawa – mówi Urszula Demkow.
Tymczasem gdy samorząd lekarski podejmuje działania wobec lekarzy niepostępujących zgodnie z zasadami EBM, pojawiają się wobec niego ataki, w których zarzuca się, że NRL nęka lekarzy, którzy ośmielają się myśleć inaczej.
– Otóż, zgodnie z ustawą, to izby lekarskie odpowiadają za należyte wykonywanie zawodu lekarza i to one sprawują nad tym pieczę. Jest jedna medycyna, tak samo jak jest jedna matematyka. Nikt nie mówi, że jest matematyka alternatywna. Dwa plus dwa to zawsze cztery. Tak samo jest w medycynie. Wiedza ewoluuje, zmienia się, ale jest jedna. Każdy lekarz, kończąc studia, składa przysięgę Hipokratesa, każdego obowiązuje Kodeks Etyki Lekarskiej. On jednoznacznie mówi, że lekarz ma leczyć zgodnie z aktualną wiedzą medyczną. Jeśli tego nie robi, to ma być ścigany i rozliczony – wskazuje wiceprezes NRL Klaudiusz Komor.
Popularyzatorzy wiedzy są otwarci na współpracę
Skuteczna walka z dezinformacją nie powinna być zdaniem ekspertów wyłącznie działaniem rozproszonym, realizowanym oddzielnie przez każdego z popularyzatorów rzetelnej wiedzy. Potrzebne są działania systemowe, prowadzone pod nadzorem odpowiednich resortów. Dr Konrad Skotnicki, popularyzator wiedzy znany jako Doktor z TikToka dochodzi jednak do gorzkiej konkluzji co do obecnego stanu rzeczy na tym polu.
– Ani MZ, ani żadna jednostka publiczna nigdy nie zgłosiła się do mnie i do żadnych influencerów. Nie widziałem też w mediach społecznościowych żadnej dobrze przeprowadzonej przez nie kampanii informacyjnej lub walczącej z dezinformacją. Mam wrażenie, że działania rządowe w mediach społecznościowych są w tym miejscu, w którym jest pod tym kątem polska szkoła – wiele lat za… Tymczasem pojawia się sztuczna inteligencja, za pomocą której w kilkanaście sekund można wygenerować tysiące treści dezinformacyjnych. Apeluję do resortów o współpracę z osobami, które za darmo popularyzują naukę. Sam bardzo chętnie zaangażuję się społecznie w taką kampanię – mówi Konrad Skotnicki.