Fot . Robert Robaszewski / Agencja Gazeta
Jedną z głównych obietnic zapowiedzianych przez Prawo i Sprawiedliwość w kampanii wyborczej były bezpłatne leki dla emerytów. Szczegółów reformy do tej pory nie poznaliśmy, ale kierunek działań należy postrzegać pozytywnie. Ważne, żeby pomoc skierować tam, gdzie jest ona najbardziej potrzebna.
W expose premier Beaty Szydło o polityce lekowej usłyszeliśmy niewiele. Do opinii publicznej dotarło jednak czytelne i transparentne zobowiązanie – darmowe leki dla osób powyżej 75 roku życia. Nie do końca wiadomo czy pieniądze na ten cel mają pochodzić ze środków Narodowego Funduszu Zdrowia czy być może pomocy społecznej. Politycy partii rządzącej nie są też zgodni czy leki przeznaczone będą dla wszystkich czy tylko dla najuboższych emerytów. Znaków zapytania jest wiele natomiast możliwości budżetowe pozostają niezmienne. Zgodnie z ustawą refundacyjną całkowity budżet na refundację wynosi nie więcej niż 17% środków publicznych przeznaczonych na finansowanie świadczeń gwarantowanych w planie finansowym NFZ-u. Choć co roku budżet rośnie, w 2016 r. nakłady będą wyższe o ponad 603 mln złotych – to przekłada się to tylko w niewielkim stopniu na wzrost dostępności do leków dla najuboższych.
Pozorna oszczędność
Wzrost współpłatności za leki może prowadzić do trzech scenariuszy. Pierwszym z nich jest zredukowanie rozpoczęcia leczenia produktami leczniczymi o kategorii dostępności Rp („na receptę”). Drugim obniżenie „adherence” i „compliance” wśród pacjentów stosujących lek oraz dyskontynuacja (zaprzestanie) leczenia. W istocie prowadzi to do wzrostu nakładów na system ochrony zdrowia. Nieprawidłowo leczona ambulatoryjnie choroba, prowadzić będzie do wzrostu liczby hospitalizacji oraz ilości kosztochłonnych powikłań. Pogorszenie wyników leczenia pacjentów widoczne jest szczególnie w przypadku takich chorób jak niewydolność serca, zaburzenia lipidowe, cukrzyca czy schizofrenia. Z drugiej jednak strony brak współpłacenia prowadzi często do nadużywania świadczeń. Dobrze znanym i funkcjonującym przed wprowadzeniem ustawy refundacyjnej zjawiskiem były „leki za złotówkę”. Nadmierna konsumpcja produktów leczniczych jest równie groźnym zjawiskiem jak niski poziom przestrzegania zaleceń terapeutycznych. Wyznaczenie odpowiedniego poziomu współpłacenia za leki prowadzi z jednej strony do zmniejszenia nakładów płatnika publicznego, z drugiej jest istotnym elementem racjonalizującym stosowanie produktów leczniczych.
Przychodzi emeryt do apteki
Nie bez znaczenia jest również fakt marnotrawienia leków przez polskich pacjentów. Pojemniki na przeterminowane produkty lecznicze znajdują się w każdej aptece, mimo tego, zazwyczaj wypełnione są „po sam brzeg”. Z drugiej strony aptekarze mogą wskazać mnóstwo sytuacji gdy pacjenci nie wykupują leków na receptę, natomiast ochoczo stosują suplementy diety lub leki (bez recepty) o wątpliwej skuteczności terapeutycznej. Naprzeciw takim wyzwaniom wychodzi opieka farmaceutyczna. Prawidłowo prowadzone doradztwo farmaceutyczne pozwala rozwiać wątpliwości pacjentów i zachęcić do prawidłowego stosowania leków. Zazwyczaj nie jest tak, że pacjent „samodzielnie i bez powodu” decyduje się na zaprzestanie leczenia. Nie zawsze też to brak środków finansowych jest główną motywacją takiej postawy. Badania pokazują, że polscy pacjenci rozumieją potrzebę współpłacenia za świadczenia zdrowotne. Z uwagi jednak na jeden z najwyższych poziomów współpłatności za leki w Polsce wśród krajów europejskich, każde działanie mające na celu zwiększenie dostępności do farmakoterapii jest zjawiskiem pozytywnym. Roztropnie jest jednak przy tej okazji „nie wylać dziecka z kąpielą” i pomoc skierować tam gdzie jest naprawdę potrzebna.