Subskrybuj
Logo małe
Szukaj

Dodatkowe pieniądze? Coś tu nie gra...

MedExpress Team

Medexpress

Opublikowano 22 sierpnia 2024 10:25

Dodatkowe pieniądze? Coś tu nie gra... - Obrazek nagłówka
Fot. Getty Images/iStockphoto
Ministerstwo Zdrowia pracuje nad zwiększeniem nakładów na zdrowie – zyskali zapewnienie sygnatariusze lipcowego apelu do premiera Donalda Tuska. Czytając odpowiedź, przygotowaną przez resort zdrowia i podpisaną przez jednego z wiceministrów, trudno oprzeć się wrażeniu, że coś tu, mówiąc kolokwialnie, bardzo mocno nie gra.

W lipcu niemal trzydzieści organizacji pacjentów oraz Porozumienie Rezydentów OZZL zaapelowało do premiera o podjęcie przez rząd prac nad natychmiastowym (a w każdym razie bardzo szybkim) uzdrowieniem finansów ochrony zdrowia. Kontekst tego apelu nie jest pozbawiony znaczenia: kilkanaście dni wcześniej ukazał się raport dotyczący luki w budżecie NFZ w perspektywie 2027 roku, głośno w tym czasie było o problemach Funduszu z zapłatą za nadwykonania i świadczenia nielimtowane (jeszcze za pierwszy kwartał) zaś od 1 lipca podmioty lecznicze musiały podnieść wynagrodzenia pracownikom, zgodnie z ustawą o wynagrodzeniach minimalnych w ochronie zdrowia. Nikt lepiej, niż organizacje reprezentujące pacjentów, nie rozumie, jakie są skutki tej ustawy – jej realizacja pochłania w tej chwili cały wzrost nakładów.

Mówiąc inaczej, w niewielkim uproszczeniu – dodatkowe miliardy, którymi szczycili się politycy PiS w poprzedniej kadencji (oraz o których z dumą mówią obecnie rządzący) są niejako z góry wydane na określony cel: wyższe płace. Płatnik może kupić identyczną liczbę świadczeń (co pokazują zresztą dobitnie analizy ekspertów) za coraz większe pieniądze. Oczywiście, byłoby nieuczciwością intelektualną twierdzić, że pacjenci w ogóle nie korzystają ze wzrostu – można założyć bowiem, że gdyby nie gwarancje zarobków, część profesjonalistów zrezygnowałaby z pracy w sektorze publicznym (to zjawisko jest zresztą cały czas obserwowane, ale można przypuszczać, że miałoby większe zasięgi). Tyle, że przy obecnym poziomie dostępności mało zakłada, że tak naprawdę mogłoby być (jeszcze) gorzej.

Apel został skierowany do premiera nie bez powodu: mowa w nim bowiem, między innymi, o zredefiniowaniu celu i horyzontu ustawy przychodowej. Zamianie „7 proc. PKB” na „8 proc. PKB” – zapewne już bez metodologii n-2 – oraz wydłużeniu horyzontu z 2027 do 2030 roku. To decyzja polityczna ze skutkami finansowymi idącymi w dziesiątki miliardów złotych (rocznie) więc trudno, by zapadała gdzie indziej, niż w gabinecie premiera (na przykład, podczas spotkania szefa rządu z ministrami zdrowia i finansów). To decyzja strategiczna w równym stopniu jak ta dotycząca nakładów na obronność. Na pewno nie resortowa.

Premier, przekierowując apel do Ministerstwa Zdrowia, ponownie pokazał – niestety – że choć w wielu wymiarach stał się „nowym Tuskiem” i w stosunku do lat 2007-2014 rzeczywiście przeszedł długą drogę, w sprawach zdrowia żadnej ewolucji nie ma. Pytanie, dlaczego? Czy szef rządu nie rozumie wagi problemu, czy też przeciwnie – rozumie, ale ocenia, że zdrowie jest tak splątanym węzłem gordyjskim, że lepiej się go nie tykać? Ani jedna, ani druga odpowiedź nie dają większych nadziei.

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie o pracę za darmo

Lub znajdź wyjątkowe miejsce pracy!

Zobacz także