Panie Doktorze, jak ocenia Pan powstanie parlamentarnego zespołu ds. bezpieczeństwa programu szczepień?
Z jednej strony każda inicjatywa, która zwiększa bezpieczeństwo szczepień jest cenna, ale z drugiej niepokoję się, że to tylko szyld, bo nie ma w składzie zespołu ani jednego specjalisty od szczepień, za to są zadeklarowani antyszczepionkowcy. I to jest niepokojące, bo to może być początek destrukcji jednego z najważniejszych programów gwarantujących bezpieczeństwo polskich dzieci – narodowego programu szczepień ochronnych.
Justyna Socha ze Stowarzyszenia Stop Nop, na FB napisała, że celem zespołu ma być m.in. zmiana systemu monitorowania niepożądanych odczynów poszczepiennych oraz likwidacja sankcji związanych z rezygnacją ze szczepień. Stowarzyszenie walczy o zniesienie szczepień obowiązkowych i chce, by to rodzice decydowali o tym czy szczepić dziecko, czy nie.
Nie wiem czy można wypowiedzi osób, które nie są członkami zespołu. Ale od 5 lat to Stowarzyszenie torpeduje szczepienia i jeśli zespół będzie furtką do parlamentu dla takich działań, to oczekuję od ministra zdrowia oraz głównego inspektora sanitarnego, którzy stoją obecnie na straży systemu szczepień w Polsce, aby jasno określili stanowisko rządu w tej sprawie i podjęli stosowne kroki na rzecz bezpieczeństwa polskich dzieci. Każdy system można zmieniać, ale w tym przypadku koszty pomyłki poniosą niewinni ludzie. Zmiana systemu to jest decyzja polityczna, która musi być oparta na twardych przesłankach epidemiologicznych i socjologicznych. Pamiętajmy, że w Polsce antyszczepionkowcy to wąską grupa - mniej niż 1 procent społeczeństwa - czyli 99 proc. Polaków chce szczepień w dotychczasowym kształcie i nie oczekuje żadnych zmian. Szum wokół szczepień wynika z głośnej postawy ich przeciwników, a nie z rzeczywistego poparcia społecznego. Myślę, że gdyby przeprowadzić referendum w sprawie zmiany sytemu szczepień, okazałoby się, że większość tego nie chce. Zmiany domagają się ci, którzy nie chcą się szczepić, bo wiedzą, że antyszczepionkowe postawy w tej chwili są łamaniem prawa (nawoływanie do nieszczepienia, niestawiania się na szczepienia, straszenie szczepieniami).
A jeśli szczepienia byłyby dobrowolne, jakie byłyby tego konsekwencje medyczne?
Musimy wziąć pod uwagę to, że w krajach, gdzie szczepienia są dobrowolne, nie udaje się osiągnąć tak wysokiego odsetka wyszczepialności, jak w krajach, w których szczepienia są obowiązkowe a zarazem darmowe. Za swobodą wyboru zawsze idzie spadek wyszczepialności, ponieważ wiele osób nie zgłasza się na szczepienia nie dlatego, że są antyszczepionkowcami, tylko po prostu zapominają albo zmieniają miejsce zamieszkania i zaniedbują szczepienia. Teraz mamy mechanizmy skutecznego przypominania „zapominalskim”, jeśli zrezygnujemy z obecnych rozwiązań, nie będzie podstaw prawnych do egzekwowania szczepień. A to grozi epidemią chorób zakaźnych, o których w praktyce już się nie słyszy – w pierwszym rzędzie będzie to odra, krztusiec, błonica czy HIB. Od wielu lat funkcjonujący u nas system szczepień jest powszechnie akceptowany przez Polaków, ponieważ kiedy szczepienia są obowiązkowe, to też są darmowe. Gdybyśmy znieśli dotychczasowy system szczepień, to jak zapewnić dostępność do darmowych preparatów? Byłby to poważny problem prawny do rozwiązania.
Czy powstanie takiego zespołu w Sejmie, w jakiś sposób uwiarygadnia ruch antyszczepionkowy?
Byłoby tak, gdyby w tym zespole byli naukowcy, eksperci czy uznane autorytet lekarskie. Tymczasem zespół tworzą antysystemowcy, ludzie kontestujący rzeczywistość. Wydaje mi się, że skład tego zespołu nie tylko nie zwiększa wiarygodności antyszczepionkowców, ale moim zdaniem ją obniża. Bo jeśli ktoś nie jest w stanie przekonać większości do swoich poglądów, próbuje sięgać po władzę, aby to zrobić siłą. Według mnie sprawa ma charakter polityczny, bo zadymy antyszczepionkowe to dobra trampolina do mediów. Jak pokazują ostatnie lata, nie tylko w Polsce, hasła antyszczepionkowe są używane w kampaniach wyborczych. Tylko gdzie w tym jest miejsce na zdrowie publiczne i bezpieczeństwo szczepień…?