W Sejmie odbyło się drugie czytanie projektu ustawy o tzw. transgranicznej opiece zdrowotnej. Jakie uwagi mieli posłowie?
Elżbieta Radziszewska (PO) podkreśliła, że ustawa ma za zadanie wprowadzić w polski porządek prawny dyrektywę transgraniczną. Posłanka zaznaczyła, że praca była trudna. - Przyczyną tego, że ta dyrektywa była trudna do wdrożenia w Polsce, jest fakt, że nie ma 2 krajów w UE mających identyczny system organizacji opieki zdrowotnej. Dyrektywa jest już wdrożona w większości krajów UE. Dyrektywa obejmuje tylko tych pacjentów, którzy są powiązani z państwowym systemem opieki zdrowotnej.
- W porozumieniu polityczny wprowadziliśmy około 30 zmian do projektu rządowego. Zasady zawarte w tej ustawie są jasne i czytelne. Pacjent powinien uzyskać zgodę NFZ na leczenie za granicą i zwrot kosztów.
Józefa Hrynkiewicz (PiS) wskazała co nie podoba jej się w ustawie:
- decyzja o zwrocie kosztów należy do NFZ
- żeby dostać zwrot, trzeba będzie mieć wcześniej zgodę NFZ
- nie ma wykazanych motywów, gdy NFZ może odmówić kosztów leczenia
- uzyskanie zwrotu kosztów będzie zależało od limitów NFZ
- koszty tłumaczenia dokumentacji obciążą pacjenta
- nie ma instrumentów ministra i NFZ do poprawiania jakości usług w Polsce.
Z kolei Wanda Nowicka (poseł niezależna) powiedziała, że od początku pracy nad ustawą rząd próbował ograniczyć Polakom dostęp do zagranicznej opieki medycznej, kierując się interesem NFZ.
Na pytania odpowiadał wiceminister zdrowia Sławomir Neumann. Powiedział, że koszty dyrektywy wyniosą średnio około 1 mld rocznie. - Ten miliard to są pieniądze z Polski, które trafią do zagranicznych placówek. Naczelnym celem ministra jest zabezpieczenie życia i zdrowia Polaków tu w Polsce. Tak to liczyliśmy, żeby dać Polakom szansę leczyć się tu w Polsce. Nie skrócą się też kolejki w Polsce. Ustawa nie ma nic do kolejek w Polsce. Ta ustawa przekazuje środki, które mogły być przekazane polskim klinikom, za granicę.
Odnośnie tłumaczenia dokumentów dodał, że to rozwiązanie, które funkcjonuje w każdym kraju europejskim. Na pocieszenie powiedział, że Ministerstwo odeszło od pomysłu, by były to tłumaczenia przez tłumaczy przysięgłych.
Przypomnijmy: 25 października ubiegłego roku w życie weszła dyrektywa transgraniczna gwarantująca zwrot kosztów zagranicznego leczenia. Mimo to NFZ i MZ nie gwarantują zwrotu pieniędzy za leczenie za granicą. Pacjenci, ze względu na brak przepisów, muszą w sądzie walczyć o zwrot poniesionych kosztów.
Co wprowadza ustawa? Ubezpieczony w Polsce pacjent będzie mógł otrzymać zwrot kosztów leczenia przeprowadzonego w innym kraju UE, według stawek stosowanych przy rozliczaniu kosztów takich samych świadczeń w Polsce. Podstawą do zwrotu będzie rachunek z zagranicznej placówki medycznej. W niektórych przypadkach zwrot kosztów będzie wymagał uprzedniej zgody NFZ.
Ustawa określa też m.in., że podmioty medyczne, do których zgłoszą się osoby chcące skorzystać z leczenia w ramach opieki transgranicznej, nie mogą różnicować cen świadczeń w zależności od obywatelstwa lub miejsca zamieszkania pacjenta.
W ustawie zawarto też limity kosztów dla wydatków NFZ na lata 2014-2023, z zastrzeżeniem, że jeśli wpływy do NFZ będą niższe niż planowane, także limit ulegnie obniżeniu. Limity zaplanowano na 940 mln zł (w roku obecnym) ze stopniowym wzrostem do 1,36 mld zł (limit na rok 2023). Przy przekroczeniu limitu prezes NFZ będzie zawieszał do końca roku procedurę zwrotu wydatków za leczenie. Na początku kolejnego roku będzie spłacał zaległości, ale to z kolei pomniejszać będzie limit na ów kolejny rok. Postać więc może – przynajmniej teoretycznie – kolejka chętnych oczekujących na zwrot kosztów.
Unia wymagała implementacji dyrektywy o transgranicznej opiece zdrowotnej do 25 października 2013 r., ale brak odpowiednich przepisów lub tylko częściowe rozwiązania prawne to kłopot wielu państw, a nie tylko Polski.