Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie

Leczenie na odległość. Czy to ma sens?

MedExpress Team

Krzysztof Boczek

Opublikowano 12 sierpnia 2014 07:00

Leczenie na odległość. Czy to ma sens? - Obrazek nagłówka
Fot. Thinkstock/Getty Images
Porady medyczne przez wideo, telefon, e-mail rozwijają się w USA bardzo dynamicznie. Są tańsze, szybsze, a przy prostych problemach zdrowotnych – wystarczające.
[caption id="attachment_46532" align="alignnone" width="620"]Fot. Thinkstock/Getty Images Fot. Thinkstock/Getty Images[/caption]

Porady medyczne przez wideo, telefon, e-mail rozwijają się w USA bardzo dynamicznie. Są tańsze, szybsze, a przy prostych problemach zdrowotnych – wystarczające.

Badacze sprawdzili, czy zdalne wizyty są tak samo skuteczne, jak badania w gabinecie lekarskim. Pod lupę wzięto chorych na zapalenie zatok oraz infekcje układu moczowego, którzy przychodzili do Medical Center Health System na Uniwersytecie w Pitsburgu albo korzystali z ich e-wizyt. Okazało się, że efektywność leczenia nie zależała od tego, czy pacjent stawił się fizycznie czy też tylko zdalnie u lekarza. Ale badacze odkryli co innego, niepokojącego – medycy chętniej przepisywali antybiotyki e-pacjentom. To świadczy o tym, że nie byli pewni stawianej diagnozy. Z drugiej strony wybierający zdalne wizyty rzadziej ponownie zgłaszali się do lekarza. Podsumowując wyniki swoich dociekań, badacze stwierdzili, iż w mocno rywalizującej ze sobą służbie zdrowia w USA dobrym pomysłem jest, by wprowadzić e-wizyty jako formę uzupełnienia oferty swojego gabinetu. Z kolei z badań naukowców i lekarzy z Medycznego Centrum Uniwersytetu Rocherster wynika, że po rozpowszechnieniu telemedycyny wśród mieszkańców z małymi dziećmi aż o 22 proc. spadła liczba wizyt na oddziałach medycyny ratunkowej. To bardzo istotne wyniki. Bo średnio konsultacja tele lub wideo u lekarza kosztuje 75 USD, zaś wizyta pacjenta na oddziale ER aż 10 razy tyle! Dodatkowo e-wizyta jest krótsza, więc medyk może obsłużyć więcej pacjentów, czyli skracają się także kolejki. Oszczędności są więc ogromne! Ich możliwą skalę powiększa jeszcze fakt, że według autorów tychże badań, aż 85 proc. pediatrycznych wizyt i 40 proc. na ER może być wykonanych przez telemedyczne kanały. Pacjenci także bardzo cenią sobie wygodę i niewielką ilość czasu, jaką potrzebują na e-wizytę. Nawet zazwyczaj nadopiekuńczy rodzice małych dzieci. Tego typu wyniki badań naukowych i opinii wśród pacjentów coraz bardziej przekonują do zdalnych wizyt. Nie tylko lekarzy, ale także ubezpieczycieli. A to istotne, bo bez płacenia za tego typu formy konsultacji lekarskich nie miałyby one szansy się rozwinąć. Obecnie już bardzo wielu dużych ubezpieczycieli w USA (m.in. WellPoint, UnitedHealth Group BlueCross BlueShield Assn.) zachęca lekarzy do stosowania e-wizyt. I płaci im za nie. Niektóre towarzystwa planują wydawać dodatkowe fundusze za tego typu wideowizyty wykonywane poza godzinami pracy, prosto z domu lekarza. Wystarczy mu dobre połączenie internetowe.

Matrixowe stany

Na terenach słabo zaludnionych telemedycyna i zdalne wizyty stają się standardem i obejmują znacznie szersze kręgi niż tylko porady przy najprostszych problemach zdrowotnych. W stanie Montana ‒ powierzchnia o 20 proc. większa niż Polski, a populacja sięga 900 tys. osób ‒ neurologów jest co kot napłakał. Z np. Billings chorzy mają ponad 800 km do najbliższego ośrodka z neurologiem dziecięcym. Dlatego ruszył projekt, w którym ci specjaliści zajmują się małymi pacjentami na odległość. Wystarczy, że dziecko zgłosi się do lokalnego ośrodka zdrowia, w którym wykonają tomografię komputerową, a dalszą opiekę nad chorym zdalnie prowadzi neurolog dziecięcy. Wespół z miejscowym lekarzem.

W podobnie słabo zaludnionym i rozległym Arkansas na telemedycynę idą setki milionów dolarów z funduszy federalnych. Tylko program ANGELS dostał ostatnio ponad 102 mln USD na rozwój. A ułatwia on zdalne konsultacje kobiet w ciąży/po porodzie, z lekarzami: rodzinnymi, położnikami, neonatologami i pediatrami. Miejsca, w których można skorzystać z wideokonsultacji, takich specjalistów rozsiano po całym stanie. Zwłaszcza tam, gdzie dotychczas trudno było o jakąkolwiek opiekę lekarską, o specjalistycznej nie wspominając. Dzięki nowoczesnym technologiom lekarz może wykonać zdalnie np. badanie ultrasonografem. Jeśli u płodu wykryte zostanie jakieś odstępstwo od normy, to pacjentka musi już fizycznie pofatygować się do stolicy stanu, Little Rock. W Stowarzyszeniu Georgia dla Telezdrowia zrzeszonych jest 13 szkół tego stanu. Działają w nich stanowiska telemedyczne, które umożliwiają zdalne wykonywanie podstawowych badań i konsultacji przez pielęgniarkę lub pediatrę. Po USA krążą także mobilne kliniki – specjalnie wyposażone autobusy przekształcone na gabinety lekarskie z podstawowymi urządzeniami do badań oraz.... telemedycznymi połączeniami z wieloma specjalistami. W 2013 roku tego typu poradnie na kołach wyjechały na drogi ubogich dzielnic Miami, Dallas, Detroit, Nowego Jorku, Phoenix i San Francisco. Lekarze pierwszego kontaktu badali w nich dzieci z biednych rodzin i w miarę potrzeb, poprzez system wideokonferencji, konsultowali się ze specjalistami. Po kraju krążą także analogiczne vany z minigabinetami, w których wykonuje się telewizyty u specjalistów.

Skocz do kiosku... medycznego

Steve Cashman przyjechał na oddział ratunkowy szpitala z córką, którą potwornie bolało ucho. Nic dziwnego – dzień wcześniej skakała ciągle do basenu. Trochę poczekał, a gdy wreszcie przyszła jego kolej, lekarz zajrzał do ucha dziecka i zawyrokował to, co oczywiste – ucho pływaka. Cashman zapłacił za wizytę 150 dolarów. Wychodząc, kręcił głową. Bo nie dowierzał, że tak prosta konsultacja może kosztować aż tak wiele. I zajmować aż tak dużo czasu. Rozwiązanie? Wrzucić lekarza do komputera, aby wszędzie i zawsze był dostępny. Medyk oszczędza swój czas, pacjent także, a koszty maleją. I tak też Cashman zrobił – założył startup HealthSpot, którego celem było przygotowanie... kiosków medycznych umożliwiających zdalną wizytę u lekarza i badania. I szybką pomoc w powszechnych problemach medycznych. Za niewielkie pieniądze. Takie kioski już działają. HealthSpot – te minigabinety przypominają budową obecne punkty bankowe w centrach handlowych. Małe, zwarte, kompaktowe. Umożliwiają pacjentom szybki wideokontakt z lekarzem i uzyskanie porady medycznej, e-recepty. Oraz wykonanie, w czasie realnym, prostych badań: mierzenie pulsu, temperatury, ciśnienia krwi. Dzięki stetoskopowi lekarz może zdalnie osłuchać serce, płuca, poprzez mikroskop cyfrowy (dermatoskop) zbadać skórę. W kiosku jest nawet otoskop do badań laryngologicznych. O sterylność pomieszczenia dba lampa ze światłem UVC i antybakteryjne powierzchnie. W miejscach bez apteki pacjent będzie mógł także otrzymać od razu lek, który przepisał mu lekarz – to zapewnią lekomaty połączone z tym minigabinetem. Medyk urzędujący gdzieś w odległym miejscu oczywiście ma dostęp do danych medycznych pacjenta. Na razie 20 takich HealthSpotów jest testowanych w stanie Illionois. W Cleveland zapewniają dostęp do pediatry poza godzinami pracy tych specjalistów. Wkrótce staną w aptekach, biurowcach, centrach handlowych, na uniwersytetach. Do końca 2014 roku 100‒200 takich kiosków ma działać w USA. Wszędzie tam zapewnią łatwy i szybki dostęp do porady medycznej.

Pełen tekst artykułu można przeczytać w wakacyjnym numerze Służby Zdrowia

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.

Zobacz także