W Chinach zarejestrowano ponad 55 000 zachorowań pod koniec lutego. Liczba ta byłaby znacznie wyższa, gdyby stosowano tę samą definicję Covid-19 do wszystkich przypadków. Jak się okazuje, chińska komisja ds. zdrowia wydała siedem ich wersji między 15 stycznia a 3 marca. Różnice w nich, związane z rozwojem wiedzy na temat wirusa i zwiększonymi możliwościami laboratoryjnymi, miały znaczący wpływ na określenie liczby zakażeń. Szacuje się, że w przypadku pierwszych czterech zmian wprowadzonych do definicji, odsetek zachorowań wzrósł od 2,8 do 7,1 razy. Gdyby posłużono się piątą wersją definicji, do 20 lutego byłoby 232 000 osób zakażonych nowym wirusem. W badaniu stwierdzono też, że liczba ofiar śmiertelnych w Wuhan, była o 50% wyższa.
Zdaniem sekretarza stanu USA, Mike’a Pompeo, rządząca partia komunistyczna Chin nie zgłosiła w odpowiednim czasie wybuchu nowego koronawirusa. Dlatego Stany Zjednoczone i Australia wezwały do przeprowadzenia międzynarodowego dochodzenia w sprawie tego, jak wyglądały początkowe działania mające na celu opanowanie wybuchu epidemii.
W tej sytuacji ambasador Chin w USA, Cui Tiankai, stwierdził, że konieczne jest poważne przemyślenie relacji tych dwóch krajów, zwłaszcza gdy pojawia się coraz więcej bezpodstawnych oskarżeń. Tiankai skrytykował amerykańskich polityków za wzmacnianie teorii, nie posiadając na to dowodów, że koronawirus „uciekł” z laboratorium w Wuhan.
Chiny stoją w kontrze do Stanów Zjednoczonych także w kontekście poparcia dla Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Podczas gdy prezydent Donald Trump odciął finansowanie dla WHO, Chiny przekażą jej kolejne 30 milionów dolarów na walkę z wirusem. Dyrektor generalny, Tedros Adhanom Ghebreyesus, ma nadzieję, że administracja Trumpa ponownie rozważy swoją decyzję.
Presja gospodarcza wywołana pandemią zdaje się mieć wpływ na sprzeczne stanowiska ekspertów co do historii powstania wirusa, tego czy pojawi się kolejna fala zachorowań i być może także na oficjalne statystyki, co pokazuje hongkońskie badanie. Na przykładzie Stanów Zjednoczonych widać te różnice np. między Trumpem a dyrektorem Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC), Robertem Redfieldem, które dotyczą przewidywań pojawienia się zagrożeń związanych z wirusem w czasie sezonu grypowego. Trump w czasie konferencji powiedział, że szef CDC został źle zrozumiany przez dziennikarzy. Stojący obok niego Redfield od razu sprostował, że został bardzo dokładnie zacytowany w prasie i takie zagrożenia na jesieni istnieją. Jego stanowisko popiera dyrektor WHO, który podkreśla, że do rozwiązania koronawirusowego kryzysu na całym świecie jest jeszcze długa droga.
Źródło: The Guardian