Michał Kaźmierczak: Panie Doktorze, statystyki mówią, że z powodu złej jakości powietrza i chorób z tym związanych, każdego roku przedwcześnie umiera około 50 tys. Polek i Polaków. Czym więc oddychamy na co dzień?
Piotr Dąbrowiecki: W powietrzu, którym oddychamy - i możemy powiedzieć tu o całej Polsce - jest nadmiar pyłu zawieszonego, węglowodory aromatyczne, np. benzopiren, dioksyny, furany. Można rzec, że w powietrzu mamy całą tablicę Mendelejewa, której składowe tworzą się podczas spalania w ponad 4 mln przydomowych kotłów – to tak zwana niska emisja. Wraz ochłodzeniem problem rośnie, bo do pieców trafia wszystko. Polska jest numerem „1” w Europie pod względem emisji benzopirenu oraz na podium pod względem emisji pyłów zawieszonych. Szkodliwe substancje mieszają się z powietrzem i wnikają do naszego układu oddechowego przez nos, gardło i płuca, a następnie rozchodzą się po całym organizmie.
Które z tych substancji są dla nas najbardziej niebezpieczne? Jak się przed nimi zabezpieczać?
Najbardziej niebezpieczne dla organizmu są pyły zawieszone, najmniejsze - o średnicy do 2,5 mikrometra mają wielkość 1/30 średnicy ludzkiego włosa. W sposób niezauważony wnikają do układu oddechowego, skąd trafiają do całego organizmu. Sytuację komplikuje fakt, że na powierzchni pyłów znajdują się związki chemiczne m.in. węglowodory aromatyczne. Pierwszym objawem zatrucia jest nieżyt górnych dróg oddechowych – katar, kaszel, później świszczący oddech, później miażdżyca naczyń krwionośnych, nadciśnienie tętnicze, udary i zawały.
Badania przeprowadzone na Śląsku dowiodły, że nadmiar pyłu zawieszonego w atmosferze aż trzykrotnie zwiększa ryzyko zawału i udaru. Dowiedziono też, że znajdujące się na powierzchni pyłów zawieszonych węglowodory aromatyczne mogą wywoływać nowotwory.
Na drugim miejscu są tlenki azotu. To zanieczyszczenia emitowane w ogromnej ilości przez transport napędzany paliwami ropopochodnymi.
Kto jest najbardziej narażony na choroby związane ze złą jakością powietrza?
Dzieci, szczególnie te najmłodsze. Przyjmują najwięcej szkodliwych substancji w przeliczeniu na masę ciała. Badania pokazują, że dzieci, które oddychają zanieczyszczonym powietrzem, czterokrotnie częściej łapią infekcje wirusowe.
Na drugim miejscu są osoby starsze. Na trzecim miejscu są osoby chorujące na przewlekłe choroby układu oddechowego np. astmę lub POChP - a jest to blisko 6 mln Polaków - oraz na przewlekłe choroby układu krążenia, w tym nadciśnienie, na które choruje około 10 milionów pacjentów. Kolejną grupą są kobiety w ciąży.
Podsumowując, ponad połowa Polek i Polaków znajduje się w grupie ryzyka związanego z chorobami wywołanymi powietrzem złej jakości.
Wspominaliśmy już, że gros zanieczyszczeń pochodzi z tzw. niskiej emisji, czyli przydomowych pieców i kotłowni. Czy są jeszcze inni emitenci?
Na drugim miejscu postawiłbym transport. Jak już mówiliśmy, to główny „producent” emitent tlenku azotu. Sytuację komplikuje fakt, że każdego roku zwiększamy liczbę aut, które trafiają do Polski. Często są to pojazdy stare, które emitują nawet dziesięciokrotnie większą dawkę zanieczyszczeń niż pojazdy nowe - nawet silnikiem diesla. To sprawia, że w dużych miastach transport nierzadko „wyprzedza” niską emisję, jako głównego emitenta zanieczyszczeń powietrza. Ludzie są wystawieni na działanie tlenku azotu, który poza kancerogennym działaniem jest czynnikiem ryzyka rozwoju astmy oskrzelowej, przewlekłej obturacyjnej choroby płuc i choroby wieńcowej. Chcąc się zabezpieczy - na razie jednak pozostaje nam korzystanie ze sprawdzonych metod – np. maseczek antysmogowych FFP 2 (lub FFP3).
Kryzys energetyczny związany z rosyjską agresją w Ukrainie i liczne zaniedbania sprawiły, że do handlu, dopuszczono węgiel brunatny, paliwo emitujące najwięcej szkodliwych substancji ze wszystkich rodzajów węgla. Czy to sprawi, że tej zimy zgonów będzie jeszcze więcej? Czy będzie więcej chorób przewlekłych u dzieci?
To jest paliwo, które ma często 50 proc. wilgotności. To substancja zupełnie inna niż węgiel kamienny, która emituje od 100 do 1000 razy więcej zanieczyszczeń powierza. Jeśli trafią one złą pogodę, np. niski pułap chmur, to podejrzewam, że liczba zgonów i chorób w tym roku może być duża.
Liczę, że zima będzie mimo wszystko ciepła lub krótka. Im wyższa będzie temperatura, tym mniejsza będzie spalanie węgla dla ogrzania domów, co za tym idzie - mniej trujących substancji trafi do powietrza.
Panie Doktorze, smog wpływa również na częstsze występowanie alergii u Polek i Polaków, pokazały to tegoroczne badania zespołu pani prof. Ewy Czarnobilskiej. Jest Pan również alergologiem. Czy po ciężkiej zimie czeka nas również ciężka wiosna?
Tak może być. Początek takiego sezonu to przełom marca i kwietnia. Występuje wtedy duża ilość zanieczyszczeń w powietrzu. Nadal jest chłodno, więc wszyscy palą w piecach, by się ogrzać. Zespół pani prof. Czarnobilskiej udowodnił, że poziom noworozpoznanej alergii i poziom zaostrzeń już rozpoznanych alergii nosa oraz płuc zwiększają się w momencie, kiedy osoby oddychają zanieczyszczonym powietrzem. Spodziewam się, że - jeżeli nic się nie zmieni - populacja osób z alergią będzie rosła. W tej chwili to już jest 12 milionów osób, czyli jest to tak naprawdę najczęstsza choroba przewlekła populacji Polski.
We wrześniu ubiegłego roku po 15 latach WHO zaktualizowała wytyczne dotyczące jakości powietrza, w większości znacznie je zaostrzając. Na początku listopada Komisja Europejska przedstawiła propozycję aktualizacji dyrektyw dotyczących jakości powietrza na terenie Unii – to tak zwana Dyrektywa CAFE. Jej celem jest dostosowanie unijnych maksymalnych poziomów stężeń zanieczyszczeń do wytycznych WHO do 2030 roku. Czy pana zdaniem w obecnej sytuacji Polska zdąży z wprowadzeniem takich zmian?
Jeżeli te normy będą w Polsce bardzo przekraczane, pojawią konsekwencje zdrowotne w postaci niepotrzebnych przedwczesnych zgonów. Już teraz jako populacja umieramy średnio o 10 miesięcy wcześniej niż reszta Europejczyków. Czy rok 2030 jest realną datą? Wątpię. Chyba, że zmieni się strategia energetyczna, czyli na przykład zaczniemy szerzej wykorzystywać alternatywne do obecnych źródła energii, na przykład energię odnawialną. Wówczas, będąc optymistą, zakładam, że do 2040 roku uda nam się osiągnąć założone cele.
Panie doktorze, z naszej rozmowy wyłania się wyjątkowy czarny scenariusz. Czy, Pana zdaniem, polska służba zdrowia jest przygotowana do tego, by radzić sobie z efektami złej jakości powietrza?
Jeśli chodzi o personel medyczny świadomość związana z efektami oddychania powietrzem złej jakości powolutku raczkuje. Jeszcze 10 lat temu był to temat tabu. Teraz jest poruszany i brany pod uwagę przez lekarzy. Jeśli chodzi o przygotowanie służby zdrowia do zwiększonego napływu pacjentów, którzy oddychają zanieczyszczonym powietrzem, uważam, że jesteśmy przygotowani. Natomiast gorzej jest z profilaktyką i rozpoznawaniem chorób, które są zależne od wpływu zanieczyszczeń powietrza. W Polsce jest 2,2 mln rozpoznanych chorych na astmę, badania populacyjne mówią jednak o 4 milionach pacjentów. To znaczy, że 1,8 mln „chodzi” z kaszlem i dusznością i nie ma pojęcia, co im jest. Podobnie jest z innymi chorobami związanymi z zanieczyszczonym powietrzem - POChP i chorobą wieńcową.