To nie jest historia wielkiej miłości, choć tak mogłaby się zacząć. To jest historia o pacjenckim wsparciu, o uważności na drugiego człowieka, która wydarzyła się przypadkiem.
Jacek, którego poznaliście w pierwszej części filmu "SM w czasie epidemii. Dwie historie" obawiał się kontynuacji leczenia. Pójść do lekarza? Wolę przeczekać pandemię[...] - mówił. Tylko, co jeśli SM nie poczeka?
Z podobnymi emocjami mierzy się dziś wielu chorych, a wśród nich są osoby, które jeszcze nie rozpoczęły diagnostyki i czekają, aż epidemia minie. Skutki takiego zaniechania mogą być jednak nieodwracalne.
Niezwykle istotne jest to, ażeby pacjent, który kwalifikuje się do terapii leczenie otrzymał jak najszybciej. My wiemy, że czas to mózg, w związku z tym te funkcje mózgu, które zostaną utracone w wyniku rzutu choroby, najpewniej mogą pozostawić po sobie trwała niesprawność. - komentuje prof. Monika Adamczyk-Sowa, kierownik Katedry i Kliniki Neurologii w Zabrzu Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach, prezes elekt Sekcji Stwardnienia Rozsianego i Neuroimmunologii Polskiego Towarzystwa Neurologicznego, która gościnnie wystąpiła w reportażu.
Dzięki temu, że Jacek niespodziewanie spotkał na swojej drodze Annę, u której, jak się okazało, rozpoczynało się stwardnienie rozsiane, zrozumiał, że za wszelką cenę trzeba sobie pomóc i pokonać strach przed pandemią.
Przypominamy pierwszą część filmu:
I zapraszamy na część drugą:
W rolę pacjentów wcielili się aktorzy.