Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie

Jest pierwsza rezygnacja z funkcji krajowego konsultanta. Będą następne?

MedExpress Team

Katarzyna Wróblewska

Opublikowano 27 sierpnia 2014 09:57

Jest pierwsza rezygnacja z funkcji krajowego konsultanta. Będą następne? - Obrazek nagłówka
Fot. MedExpress TV
Jak dowiedział się Medexpress krajowy konsultant do spraw zdrowia publicznego zgodnie z zapowiedziami złożył rezygnację. Kto następny?

samolinski

Jak dowiedział się Medexpress krajowy konsultant w dziedzinie zdrowia publicznego zgodnie z zapowiedziami złożył rezygnację. Kto następny?

Prof. Bolesław Samoliński potwierdził nam, że 22 sierpnia złożył rezygnację z funkcji krajowego konsultanta w dziedzinie zdrowia publicznego.

Przypominamy rozmowę z prof. Samolińskim dotyczącą oświadczeń konsultantów:

- Jeżeli mamy (konsultanci) pisać sprawozdania z naszej działalności wykładowczej, wydawniczej i biznesowej, to wychodzimy w tym momencie z roli eksperta, a wchodzimy jednak w rolę pracownika administracji publicznej, o przynależność do której nikt nas dotąd nie pytał – mówi prof. Bolesław Samoliński, krajowy konsultant w dziedzinie zdrowia publicznego.

Iwona Schymalla: Jakie jest stanowisko Pana Profesora w kwestii obowiązkowych oświadczeń składanych przez konsultantów krajowych?

prof. Bolesław Samoliński: To szerszy temat i dotyczy tego, jaką rolę w naszym systemie pełni konsultant krajowy w danej dziedzinie. Pierwotnie miała to być osoba doradzająca ministrowi w różnych sprawach. Nie wpływała bezpośrednio na jego decyzje, nie stanowiła prawa. Taka rola rady naukowej, konsultantów została ustanowiona bardzo dawno temu. Wspierali oni resort od merytorycznej strony. Były to więc osoby pełniące doradczą rolę. Z tego punktu widzenia autorytety mają tu duże znaczenie. Czyli osoby znajdujące się w gronie konsultantów krajowych muszą posiadać ponadprzeciętną wiedzę, mieć talent organizatorski w rozumieniu polityki zdrowotnej i być ekspertami w danej dziedzinie (specjalizacji). Jeżeli tak definiujemy konsultanta krajowego w dziedzinie poszczególnej specjalizacji, czy też konsultanta wojewódzkiego pełniącego analogiczną funkcję na poziomie regionu wojewódzkiego, to niewątpliwie muszą być oni osobami o szerokim horyzoncie i doskonałą znajomością wielu aspektów łącznie z polityką lekową, innowacyjną itd. Do tej pory taką rolę pełniliśmy jako konsultanci. Nasza praca była symbolicznie wynagradzana, chociaż pracy jest tak dużo, że powinniśmy mieć biuro i etatowe zatrudnienie. Z uwagi na misyjny charakter tej funkcji wielkie autorytety w dziedzinie medycyny zgadzały się na jej pełnienie.

Nowy kształt ustawy zmienia charakter tej funkcji?

Tak, ustanawia konsultanta krajowego jako urzędnika państwowego. To zupełnie zmienia kształt tej funkcji, a tym samym pozycję osoby konsultanta. Powstaje pytanie: czy to faktycznie ma być urzędnik realizujący politykę ministra zdrowia za określone środki finansowe, czy też w dalszym ciągu ma być osobą o wysokim autorytecie? Jeżeli mamy (konsultanci) pisać sprawozdania z naszej działalności wykładowczej, wydawniczej i biznesowej, to wychodzimy w tym momencie z roli eksperta, a wchodzimy jednak w rolę pracownika administracji publicznej, o przynależność do której nikt nas dotąd nie pytał.

Czy jednak resort zdrowia nie ma obowiązku tworzenia mechanizmów, które zminimalizują konflikt interesów?

Zrozumiałe jest dla mnie oczekiwanie kierownictwa resortu, iż konsultant powinien unikać za wszelką cenę konfliktu interesów. Czyli reprezentując stanowisko danej specjalności, nie powinien być obarczony bezpośrednim związkiem z firmą, która na przykład stoi za innowacyjnością lekową. Taka deklaracja ze strony krajowego konsultanta powinna mieć miejsce. Jestem tego zwolennikiem. Natomiast w momencie, kiedy oczekujemy, by sprawozdawczość z naszego życia zawodowego i biznesowego była tak szczegółowa, jak to jest zaplanowane w najnowszych projektach rozporządzenia i udostępniana każdemu, kto zechce się z nią zapoznać, to ja jako ekspert w danej dziedzinie nie bardzo rozumiem, jaką rolę pełnię. My, jako eksperci, 96 konsultantów krajowych, wysokiej klasy specjalistów, mamy bardzo liczne kontakty, również edukacyjne, i bierzemy udział w sympozjach i kongresach, w organizacji edukacji nie tylko na poziomie egzaminów, ale specjalizacji oraz kursów dla nauczycieli. Dzisiaj żaden kongres czy duże sympozjum nie jest możliwe do zorganizowania bez zabezpieczenia środków niepochodzących z kieszeni lekarzy. W Polsce jeszcze tego modelu nie ma, nie ma również sponsora publicznego. Ministerstwo nawet jeżeli dokłada środki do danego kształcenia, sympozjum czy kongresu, to są one niezwykle symboliczne i stanowią niewielki ułamek rzeczywistych kosztów. Te wydarzenia mają olbrzymie znaczenie dla edukacji. Jesteśmy krajem, który poszedł bardzo daleko do przodu, właśnie dzięki temu, że się otworzyły w nim różne misyjne spotkania, sympozja i cykle szkoleniowe. Sam uczestniczę w trzech cyklach edukacyjnych sympozjum alergologicznego, a jest ich więcej. Rokrocznie uczestniczę w nich jako wykładowca. Wszystko to wymaga mojego zaangażowania, przygotowania się i czasu, dlatego zawsze wiąże się z tym jakaś gratyfikacja finansowa. Interpretacja tego, że ktoś mi płaci za to, choć staram się unikać bezpośredniego kontaktu z firmami, choć i to się zdarza, bo odpowiem na zaproszenie jakiejś firmy czy przedstawiciela firm medycznych, zapoznanie się z aktualnym stanem wiedzy, jest absolutnie poza konfliktem interesów, ponieważ ja w tym momencie nie promuję, jedynie edukuję. Tylko taką misję pełnię. Koszty delegacji typu podróż czy hotel pochodzą z różnych źródeł, przeważnie towarzystw naukowych, które też muszą te koszty z czegoś pokryć, a ze składek członkowskich nie da się. Towarzystwa pełnią dziś niesamowitą funkcję misyjną i odpowiadają za rozwój w kraju edukacji podyplomowej. Nie mówię o tym, co jest zapisane jako specjalizacja, tylko o doskonaleniu zawodowym. Doskonalenie zawodowe robi się przez całe życie, zbiera się punkty edukacyjne ustawowo przypisane przy obowiązku edukacyjnym. Ktoś go musi wypełniać i muszą być też na niego środki. Pochodzą one z różnych źródeł, bardzo często od przemysłu farmaceutycznego, który niewątpliwie jest dominującym sponsorem.

Iwona Schymalla: To, co Pan mówi, zakłada podjęcie jakieś decyzji dotyczącej pełnienia przez pana funkcji konsultanta krajowego w dziedzinie zdrowia publicznego.

Moja ekspercka rola między innymi zależy od tego, że ja się komunikuję z różnymi środowiskami. Edukuję, konsultuję, biorę wynagrodzenie za to lub czasami ktoś opłaca moje wydatki za podróż, hotelu itd. Nagle mam wypełnić dokumenty i ryzykować, że ktoś zinterpretuje moje źródła dochodów w sposób dla siebie dowolny i będzie próbował udowodnić, że nastąpił konflikt interesów i działam w niezgodzie z literą prawa. Mój autorytet w środowisku jest na tyle duży, że chciałby tego uniknąć. W związku z tym tego typu sprawozdawczość mogę robić na potrzeby ministerstwa, ale nie upubliczniać jej. Jeśli mam szczegółowo wykazać każde kilkadziesiąt czy kilkaset złotych za nocleg, przelot, przejazd, a takich aktywności mam bardzo dużo w roku, to właściwie mój sekretariat miałby się głównie tym zajmować. Konsultant krajowy jest często zapraszany na różne spotkania, sympozja. Jest też twarzą Polski na arenie międzynarodowej. Jest to w końcu ekspert dużej klasy. Z tego punktu widzenia uważam, że „wylano dziecko z kąpielą”.

Iwona Schymalla: Słyszałam już od kilku konsultantów, że nie zechcą poddać się takiemu obowiązkowi. Jakie mogą być konsekwencje?

Obawiam się znacznego obniżenia rangi konsultanta, nie z powodu tego, że ją obniży Ministerstwo, ale z takiego, że osoby, które zgodzą się zostać konsultantami, nie będą już ekspertami. Nie będą mieli już tych wszystkich związków, szacunku środowiska wyrażanego m.in. zaproszeniami na różne wykłady i spotkania. Staną się urzędnikami o nędznym poziomie, co obniży rangę funkcji konsultanta, a to z kolei wpłynie na poziom edukacji w systemie ochrony zdrowia. W gronie naszych ekspertów ten projekt spotkał się z bardzo nieprzychylnym przyjęciem. Wielu uważa, że takie traktowanie ich jest poniżej godności. Od lat na różnych międzynarodowych i krajowych spotkaniach mówię i piszę o konflikcie interesów. Wymieniam skąd pochodzą źródła finansowania, jeśli mogą być one odebrane jako wpływające na moją opinię. To samo robię w Agencji Oceny Technologii Medycznej, nie wyrażę żadnej opinii w AOTM, jeżeli nie napiszę, jaki mam potencjalny konflikt interesów, jaką mam zależność finansową z potencjalnymi beneficjentami mojej decyzji, gównie firmami farmaceutycznymi. To uczciwe i jest w porządku, popieram to i się z tym zgadzam. Natomiast nie takie administracyjne podejście do tematu, z jakim mamy teraz do czynienia. Pewnego rodzaju skrupulatność, bo człowiek może coś zapomnieć wpisać, wiązać się będzie z konsekwencjami w aspekcie poczucia bezpieczeństwa i honoru osobistego oraz odpowiedzialności prawnej. Skończy się to w ten sposób, że większość konsultantów wycofa się z tej misji, która jest obciążająca, a jeszcze dojdą restrykcje.

Czytaj także: MZ o programie in vitro

Podobne artykuły

aktualności-licznik wody 1
25 listopada 2024
prezydent Andrzej Duda
25 listopada 2024
Msolecka
Felieton Małgorzata Solecka

Przedsiębiorcy z ulgą, pacjenci z niepokojem...

25 listopada 2024

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.

Zobacz także