Placówki medyczne chcą się zabezpieczać przed nieuczciwymi kontrahentami karami umownymi. Ale to forma represji finansowej, która dostawców wcale nie motywuje.
Jak już kilkakrotnie pisaliśmy, szpitale i przychodnie wciąż mają problemy z wyważeniem kryteriów i wymagań w Specyfikacjach Istotnych Warunków Zamówienia (SIWZ). W efekcie część kontrahentów odstraszają, a część wręcz z góry eliminują, choć nie zawsze świadomie.
Przykładem na to są kary umowne. Z założenia powinny one zabezpieczać szpital czy przychodnię przed niesumiennymi kontrahentami. Kara ma też mobilizować do prawidłowego wykonania zamówienia publicznego. – Kara umowna może obejmować trzy typy zdarzeń: niewykonanie zobowiązania, nienależyte wykonanie zobowiązania oraz poszczególne uchybienia w wykonaniu zobowiązania. Dotyczy tylko i wyłącznie kwestii związanych z zobowiązaniami niepieniężnymi – wyjaśnia Janusz Burkot, radca prawny kancelarii prawniczej Karnowski &Wspólnik.
W praktyce kary dotyczą m.in. opóźnień dostaw oraz niezgodności produktów i usług w zakresie ich jakości i ilości. Dostawcy usług, sprzętu i leków narzekają na nie, ale nie chcą się uskarżać „pod nazwiskiem”. Wymieniają dodatkowo wiele zapisów w SIWZ, które mogą co najmniej dziwić. Począwszy od nieproporcjonalnie wysokich kar za opóźnienia, wymuszanie bezpłatnego przedłużenia gwarancji po… kary za dostarczenie faktury nie do tego pokoju, który wskazał szpital.
Z jednej strony można się cieszyć, że akurat w kontaktach z dostawcami szpitale są aż tak „do bólu” skrupulatne. Ale takie działania mają też wiele negatywnych konsekwencji.
– Wpisywanie kar umownych za naruszenie wszystkich obowiązków związanych z realizacją umowy, w tym drobnych, niemających znaczenia, powoduje ograniczenie konkurencyjności i wzrost cen w przetargach, a więc pośrednio pogarsza sytuację finansową placówek – ostrzegają dostawcy. Ich zdaniem takie kary zamiast motywować firmy współpracujące ze szpitalami, są odczytywane jako forma represji i czyhanie na potknięcia, które mogą być dla szpitala finansowo korzystne. Zresztą zdarzały się sytuacje, nagłaśniane nawet przez media, gdy szpitale sypały karami jak z rękawa, gdy akurat nie miały pieniędzy na spłacenie rat.
– Szpitale wpisują w SIWZ kary umowne np. za niewystawienie faktur, niedoręczenie dokumentów. Czasem posuwają się nawet do zakazu, pod groźbą kary umownej, skorzystania przez dostawcę z profesjonalnego pełnomocnika, np. adwokata lub radcy prawnego w sprawach dotyczących przetargu. Zakaz taki obowiązywać może nawet przez kilka lat, a przez ten czas sprawa najczęściej się już przedawni – opowiada jeden ze sprzedawców.
– Większość wzorów umów zawartych w SIWZ nakłada na wykonawcę niewspółmiernie wysokie w stosunku do „przewinienia” kary umowne, zazwyczaj nie przewiduje natomiast żadnych konsekwencji finansowych dla zamawiającego w przypadku niedotrzymania warunków umowy. To może powodować, że wykonawca zakłada pewien margines bezpieczeństwa przy kalkulowaniu ceny dla publicznych placówek – mówi Mirosława Blank, kierownik Zespołu ds. Finansowania Urządzeń Medycznych mLeasing.
Mecenas Leszek Nowina-Witkowski z kancelarii NWS Adwokaci podkreśla, że nie ma przepisów wymagających od podmiotów leczniczych stosowania kar w SIWZ. To ich inicjatywa.
Co na to szpitale?
Często wskazują, że problem jest systemowy. Muszą się zabezpieczać nie tylko ze względu na nieuczciwych kontrahentów, ale także w obawie, że jeśli cokolwiek pójdzie nie tak, dodatkowo czeka ich nagonka ze strony podmiotów tworzących, polityków i NIK. Wolą więc być nadgorliwi, ale bezpieczni.