- Co dziesiąty pacjent, który jest leczony w szpitalu, padnie ofiarą niepożądanego zdarzenia medycznego. Takie są dane międzynarodowe. Może to być zdarzenie, które wynika po prostu z organizacji systemu, wynika z postępowania wielu osób albo po prostu jest nie do uniknięcia – mówił w poniedziałek, podczas spotkania z dziennikarzami, Jakub Kosikowski, rzecznik Naczelnej Izby Lekarskiej.
Samorząd chce wprowadzić „kulturę sprawiedliwego traktowania”, której elementem miałaby być klauzula wyższego dobra. To rozwinięcie systemu no fault, w którym lekarz (pracownik medyczny), nie podlega karze, jeśli troszcząc się o pacjenta i wykonując świadczenia medyczne, postąpił w sposób, który pociągnął za działania niepożądane, komplikacje – a w rezultacie uszczerbek na zdrowiu chorego. Odpowiedzialność karna pozostałaby dla przypadków rażących zaniedbań czy po prostu złamania prawa. Oczywiście, system no fault uwalnia lekarza (pracownika medycznego) wyłącznie od odpowiedzialności karnej – nadal pozostaje odpowiedzialność cywilna oraz zawodowa.
Samorząd lekarski od początku prac nad ustawą o jakości w opiece zdrowotnej, która wprowadziła do polskiego systemu Fundusz Kompensacyjny Zdarzeń Medycznych popierał to rozwiązanie, ale wskazywał – i wskazuje nadal – że bez systemu no fault jest ono praktycznie martwe. Dodatkowym problemem są zbyt niskie kwoty kompensat, jakie oferowane są pacjentom. Podstawowym problemem jest jednak to, że lekarze i inni profesjonaliści medyczni nadal nie mają poczucia bezpieczeństwa, więc wręcz ukrywają przed pacjentem, że doszło do zdarzenia medycznego. - Klauzula wyższego dobra, potrzebna jest nie tylko do tego, by pacjent mógł szybo uzyskać odszkodowanie, czyli pieniądze, które często są potrzebne mu jak najszybciej do tego, żeby mógł się rehabilitować czy też przystosować swoje życie do tego, co się stało, ale również do tego, żeby ten błąd był omawiany przez personel szpitala, żeby to zdarzenie nie było zamiecione pod dywan i żeby więcej do niego nie dopuścić albo maksymalnie zminimalizować ryzyko wystąpienia tego zdarzenia w przyszłości – podkreślał Jakub Kosikowski.
Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Łukasz Jankowski podkreślał, że badania prowadzone wśród personelu lekarskiego i pielęgniarskiego pokazują skalę problemu: w zdarzeniach medycznych (niepożądanych) brało udział ponad 86 proc. respondentów. - Jeśli będziemy kontynuować ten system karania, to okazałoby się, że niemal wszystkich lekarzy i pielęgniarki powinniśmy poddać analizie przez prokuratora. Nie ma co ukrywać, że zdarzenia niepożądane po prostu się w medycynie zdarzają, niemal każdemu. Nie możemy mieć poczucia, że tym razem się udało, bo nikt nie zgłosił nic do prokuratury. Musimy mieć wsparcie systemowe w naprawianiu błędu i uczeniu się na błędach.