Lista zarzutów pod adresem Leszczyny była długa: od zakończenia programu pilotażowego „Dobry posiłek” (żywienie w szpitalach, program uruchomiony przez minister Katarzynę Sójkę w trakcie kampanii wyborczej, który zresztą został w tej kampanii wykorzystany) po doprowadzenie systemu ochrony zdrowia na skraj przepaści. Pojawiły się w nim zarzuty nieprawdziwe (takie jak wstrzymanie finansowania programu leczenia SMA, co nigdy nie miało miejsca, choć w niektórych ośrodkach pojawiły się problemy z realizacją programu lekowego, zresztą dotyczyły one nie tylko SMA), i takie, które trudno podważyć (brak realizacji obietnic wyborczych, na przykład w zakresie wprowadzenia bonu stomatologicznego, czy wprowadzenia e-rejestracji do lekarzy, co miało być zrealizowane w ciągu pierwszych stu dni rządu).
Leszczyna, która na posiedzenie Komisji Zdrowia stawiła się wraz z całym kierownictwem MZ (mimo podziałów na tle ustawy o szpitalnictwie, przeciw której otwarcie wypowiedział się wiceminister Wojciech Konieczny), towarzyszyli jej też prezes i wiceprezes NFZ oraz Rzecznik Praw Pacjenta, odpierała zarzuty stawiane przez PiS (wniosek uzasadniali Katarzyna Sójka i Janusz Cieszyński) – a jakość większości argumentów, zawartych we wniosku, nie utrudniała jej zbyt zadania. Leszczyna stwierdziła w pewnym momencie, że jedyny niepodważalny zarzut z listy PiS to dziura w finansach ochrony zdrowia. – To jest zarzut, który powinniście postawić samym sobie – podkreślała, dodając że to poprzedni rząd odpowiada za plan finansowy NFZ na 2024 rok, a rząd Donalda Tuska dołożył na zdrowie już 21 mld zł, a dołoży jeszcze do końca roku kolejne 2 mld zł.
Broniący minister posłowie koalicji rządzącej podkreślali jej mądrość i pracowitość. Gromkimi brawami powitali informację, że dzięki programowi in vitro, który od czerwca jest finansowany z budżetu państwa, pojawiło się już ponad 5 tysięcy ciąż – minister Leszczyna, informując o tym fakcie, nie kryła wzruszenia.