Czy naprawdę podpis ministra finansów jest wisienką na torcie, czyli planie finansowym publicznego płatnika? Akcentem miłym dla oka, a nawet podniebienia, jeśli ktoś przepada za kandyzowanymi fruktami, ale niekoniecznym? Nie do końca, choćby dlatego, że niezaakceptowanego zgodnie z przepisami planu nie można zmieniać – a to już rodzi(łoby) ogromne (i trudne do przewidzenia) konsekwencje. Minister zdrowia doskonale o tym wie, więc trzeba mieć nadzieję, że wyrzeknie się przyjemności trwania w procesie dobrych rozmów i doprowadzi do ich zakończenia szybciej niż później.
Kończy się rok, który rozpoczęliśmy umiarkowanymi nadziejami i nieśmiałym optymizmem, a kończymy – rosnącymi obawami, a wręcz przekonaniem, że kolejny – w ochronie zdrowia na pewno – będzie znacznie trudniejszy.
By oddać sprawiedliwość, nie zabrakło w nim również dobrych wiadomości. Na pewno dużym sukcesem jest start programu in vitro i zmiany w obszarze opieki okołoporodowej (choć to zaledwie początki długiego procesu, który już napotyka na komplikacje: gdy minister zdrowia podkreśla, że liczba ciężarnych, które skorzystały z badań prenatalnych, wzrosła o 25 proc., nie wspomniała, że NFZ zalega z częścią płatności za wykonane procedury i ośrodki muszą polegać na „słowie honoru” minister zdrowia, że wszystkie rachunki zostaną uregulowane). Coś drgnęło, na korzyść, w inspekcji sanitarnej – przynajmniej w sferze koncepcyjnej. GIS zapowiada „wielki spis dzieci i młodzieży” w podmiotach POZ (oczywiście pod kątem realizacji obowiązku szczepień). To ostatni, trzeba mieć nadzieję, akord kontroli opartej o papierowe dokumenty – jest szansa (a w każdym razie jest nadzieja i zapowiedzi), że w 2025 roku wystartuje w pełni e-karta szczepień. Przełomu w szczepieniach (zarówno dzieci jak i dorosłych) nie ma, ale można oczekiwać, że sprawy przynajmniej ruszą w dobrą stronę. Na plus, na pewno, można zaliczyć zmiany dotyczące wystawiania recept zdalnie – jest szansa, że plaga recept na marihuanę i leki stosowane niezgodnie z przeznaczeniem (czyli, po prostu, do odurzania), została zatrzymana. Tu również potrzebne są dalsze działania, ale skuteczność pierwszych kroków trudno podważać.
Lista tego, co się nie udało, jest oczywiście dużo dłuższa, czy jednak na pewno trzeba psuć sobie nastrój w ostatnich godzinach roku? Może zamiast tego warto sformułować życzenie (stroniąc jednak od pułapki myślenia życzeniowego): obyśmy potrafili – jako państwo, jego instytucje i ludzie, którzy nimi kierują – podejmować takie decyzje w kolejnych dwunastu miesiącach, które po pierwsze będą minimalizować skutki kryzysu, który niewątpliwie będzie codziennością systemu ochrony zdrowia, po drugie zaś nie pozwolą systemowi trwać w tym zaostrzeniu zbyt długo. Obyśmy za rok mogli oczekiwać poprawy, nie pogłębienia problemów.