BRAK WIZJI I KONTRAKTY
„Związki zawodowe, działające w Szpitalu Pomnik Chrztu Polski wyrażają zdecydowany sprzeciw wobec sposobu zarządzania Szpitalem przez obecnego Dyrektora(…). Obecny Dyrektor nie przedstawił żadnej wizji rozwoju Szpitala, zamiast tego obserwujemy działania, które niszczą wypracowane przez lata istnienia Szpitala standardy i dobre obyczaje, utrudniają współpracę, destabilizują i tak już trudną sytuację”, czytamy w piśmie skierowanym do starosty gnieźnieńskiego.
Jednym z zarzutów, jakie związki zawodowe wysuwają przeciwko dyrektorowi jest wprowadzanie chaosu poprzez przymuszanie pielęgniarek do przejścia na umowy cywilno-prawne.
– Nie może być tak, że pracodawca narzuca pracownikowi formę umowy. To musi być indywidualna, a nie wymuszona decyzja. Umowa cywilno-prawna wiąże się z tym, że nie mamy żadnych świadczeń. Średnia wieku pielęgniarki to 54 lata. Nikt w naszym wieku nie decyduje się na to, by przejść na taką formę. Jeśli przyjdzie choroba, to zostaniemy bez niczego – mówi Sylwia Lewińska, przewodnicząca związków zawodowych pielęgniarek i położnych.
Jak dodaje przewodnicząca, część personelu pracuje na umowach kontraktowych i to głównie im zaczęto zlecać lepiej płatne dyżury w święta i w godzinach nocnych.
– Pielęgniarki zatrudnione na umowę o pracę mają redukowane godziny nocne i świąteczne, za które wypłacane są dodatki. Oddziałowe dostały nakaz obstawiania tych dyżurów pielęgniarkami na kontraktach. Jest to zabieranie pieniędzy tym z nas, które są na umowie o pracę – wskazuje Sylwia Lewińska.
SZUKAJĄ OSZCZĘDNOŚCI
W reakcji na pismo związków zawodowych dyrektor szpitala, Grzegorz Sieńczewski opublikował protest przeciwko działaniu organizacji związkowych. W rozmowie z nami odpiera zarzuty związane z brakiem wizji rozwoju. Jak wylicza, w czasie ostatnich 2,5 lat udało się m.in. oddać do użytku nowy budynek, otworzyć nowe oddziały i rozwinąć istniejące, a także rozpocząć ze starostwem powiatowym rozmowy o budowie nowej siedziby pogotowia. Nie zgadza się też z tym, że miałby kogoś przymuszać do zmiany formy umowy.
– 95 proc. personelu pielęgniarskiego to dziś osoby na umowach o pracę. Było spotkanie, na którym grzecznie i kulturalnie wytłumaczyliśmy, że gdyby około 20-30 proc. z tych osób zechciało przejść na umowy kontraktowe, to zaoszczędzimy kwoty rzędu kilkuset tysięcy złotych miesięcznie i utrzymamy ten sam potencjał załogi. Nie mogę nikogo zmusić do przejścia na umowę kontraktową. Niestety, ustawodawca tak skonstruował system, że umowy o pracę zabijają szpitale. Przy tej strukturze zatrudnienia pielęgniarek mamy gigantyczne koszty – tłumaczy Grzegorz Sieńczewski.
Jak dodaje, dyrekcja zaproponowała, że osoby na kontraktach będą miały zapewnione urlopy, a im więcej z nich zdecydowałoby się na przejście na taką umowę, tym wyższe byłyby stawki.
SPÓR O PREMIE
Związki zawodowe zarzucają dyrektorowi również to, że próbuje odebrać pracownikom premie i zakładowy fundusz świadczeń socjalnych.
– Weszła w życie nowa ustawa, określająca według jakich wskaźników otrzymujemy wynagrodzenie. Do końca czerwca pieniądze były wypłacane z bezpośrednim wskazaniem, dla którego pracownika są przeznaczone. Teraz te kwoty zostały wrzucone do sumy wypłacanej przez NFZ i zaczęły się przepychanki. Dyrektor twierdził, że brakuje mu pieniędzy. Cały czas mówi się, że szpital jest nad przepaścią, że traci płynność finansową. Pojawiają się głosy, że trzeba zabrać premie i wstrzymać fundusz socjalny. Nie może być tak, że to my zawsze będziemy ratowały szpital – ubolewa Sylwia Lewińska.
Jak dodaje przewodnicząca, na nocnych i świątecznych dyżurach obsada jest redukowana do minimum. W ocenie personelu zagraża to bezpieczeństwu pacjentów, zwłaszcza na porodówce i oddziałach dziecięcych.
Grzegorz Sieńczewski wyjaśnia, że nie chce pracownikom zabrać premii, ale zamrozić je na pół roku. Mogłoby to pomóc wypracować spore oszczędności i ułatwić zapewnienie płynności szpitala. Jak podkreśla, na wypłatę pochodnych od wynagrodzeń nie dostaje dodatkowych pieniędzy.
– Wypłata premii regulaminowych to dla mnie miesięczny koszt rzędu 400 tys. zł. Nigdy o zabraniu tej premii nie mówiłem w sytuacji, kiedy nie mieliśmy ogólnopolskiego kryzysu. Jeśli mam wzrost kosztów rzędu 7 mln złotych rocznie, to muszę gdzieś znaleźć oszczędności. Szukam takich rozwiązań, żeby nie trzeba było zwalniać ludzi i redukować obsady. Skoro 80 proc. kosztów szpitala to koszty osobowe, to gdzie indziej mam znaleźć te oszczędności? – pyta dyrektor szpitala.
NIE GODZĄ SIĘ NA OUTSOURCING
Kością niezgody między dyrekcją a związkami zawodowymi jest też sprawa outsourcingu usług związanych z utrzymaniem czystości w lecznicy.
– Wiemy już, że są próby rezygnacji z zatrudniania salowych na rzecz umowy z firmą zewnętrzną, która będzie wykonywała takie usługi. To niedopuszczalne w szpitalu, ponieważ to praca z pacjentem. Takie zadania muszą wykonywać osoby, które mają odpowiednie przeszkolenie i doświadczenie – uważa Sylwia Lewińska.
W ocenie dyrektora szpitala, związki zawodowe dążą do tego, by dyrekcja nie mogła samodzielnie podejmować decyzji o znaczeniu ekonomicznym. Wyjaśnia, że sprawa usług firmy sprzątającej jest póki co tylko przedmiotem analiz.
– Mój zastępca zlecił firmie zewnętrznej ocenę, ile kosztowałoby nas, gdyby zajęli się oni sprzątaniem szpitala. Dotyczy to outsourcingu, który ewentualnie mógłby się odbyć. Z całym szacunkiem, ale nawet gdybyśmy uznali, że jest to rozwiązanie dobre, ekonomicznie uzasadnione i ratujące szpital przed zapaścią, to mamy prawo do podjęcia takiej decyzji. Nie może być tak, że mam związane ręce i nie mogę podjąć żadnej decyzji ekonomicznej, która nie polega na rozdawnictwie, a na delikatnym jego hamowaniu i szukaniu oszczędności – kwituje Grzegorz Sieńczewski.
Jak dodaje dyrektor, jeśli teraz nie uda się wypracować oszczędności rzędu kilkuset tysięcy złotych miesięcznie, to w przyszłym roku może się okazać, że szpital stanie przed koniecznością podjęcia decyzji o redukcji etatów nawet o jedną czwartą. Związki zawodowe działające w szpitalu zapowiadają natomiast pikietę, która ma się odbyć w przyszłą środę.