Rzeczywiście, sektor prywatny podnosi ceny usług – bo w przeciwieństwie do sektora publicznego musi przynajmniej bilansować swoją działalność, a najlepiej przynosić zysk. Działając w warunkach wysokiej inflacji i rosnących kosztów pracy (w czym udział ma przecież ustawa o wynagrodzeniach minimalnych w ochronie zdrowia czy też decyzje o wysokości płacy minimalnej, oczywiście nie odnoszące się do lekarzy, ale w ochronie zdrowia pracują nie tylko lekarze), podnosić ceny musi, nawet jeśli stosuje bardziej wyrafinowane, niż sektor publiczny, strategie zarządcze w obszarze redukowania kosztów. Minister, absolwent prestiżowej Szkoły Głównej Handlowej, nie powinien być tym zaskoczony.
Wtorkowy wywiad ministra Adama Niedzielskiego dla PAP to prawdziwa kopalnia wątków i treści, które poddane wnikliwej egzegezie mogłyby niejednego przyprawić o ból głowy, a w każdym razie konieczność zmierzenia się z pytaniem: to tak w ogóle można? Można być ministrem i snuć rozważania luźno oparte na faktach?
Weźmy przykład pierwszy z brzegu: porzucamy Europę jako punkt odniesienia i przenosimy się do Kanady. - Jestem absolutnie zwolennikiem publicznej służby zdrowia. Uważam, że - choćby podobnie jak w Kanadzie - opieka zdrowotna w zdecydowanej większości powinna być publiczna. Oczywiście wymaga to czasu i nic nie może się tu stać w mgnieniu oka. Ale trzeba odważnie pójść w tym właśnie kierunku – stwierdził Adam Niedzielski. No to – lecimy. Według ostatniego raportu OECD „Health at a Glance 2021”, który uwzględnia wszystkie kraje OECD (ubiegłoroczna edycja jest poświęcona tylko Europie), w 2019 roku wydatki bieżące na ochronę zdrowia wyniosły w tym kraju 10,8 proc. PKB. W Polsce, według tego samego raportu – 6,5 proc. To jednak nie wszystko. W 2021 roku, jak podał Kanadyjski Instytut Informacji o Zdrowiu, łączne wydatki na opiekę zdrowotną sięgnęły 12,7 proc. PKB. W Polsce – bez zmian. Kanada awansowała do pierwszej piątki krajów świata o najwyższym odsetku wydatków przeznaczanych na zdrowie. Konia kują, żaba nogę podstawia.
Mówimy oczywiście o wydatkach łącznych, bo w Kanadzie ok. 30 proc. wydatków stanowią wydatki prywatne. - Canadian Medicare zapewnia pokrycie około 70 procent potrzeb zdrowotnych Kanadyjczyków, a pozostałe 30 procent jest opłacane przez sektor prywatny – donosi Wikipedia, która może nie jest najbardziej miarodajnym źródłem informacji, ale potwierdza to, co można wyczytać choćby w raportach OECD: w Kanadzie nie wszystkie dobra zdrowotne są objęte publicznym systemem Medicare – obywatele dopłacają do leków, opieki okulistycznej i stomatologicznej. Około 65 do 75 procent Kanadyjczyków ma jakąś formę dodatkowego ubezpieczenia zdrowotnego.
Minister zdrowia nie raz i nie dwa dawał na przestrzeni już ponad dwóch lat do zrozumienia, że sektor prywatny to niemal „kułacy i spekulanci”. Ostatnie wypowiedzi to tylko potwierdzają („sektor prywatny, by zapewnić szybszą dostępność, co ma być jego walorem, zdecydowanie przepłaca windując stawki, za jakie pracują medycy”) Na szczęście – partia czuwa: „prowadzone są rozmowy z kierownictwem politycznym o tym, by osoby, które pracują w sektorze publicznym i zadeklarują, że będą pracowały w jednym miejscu, miały zdecydowaną preferencję zarobkowania” – powiedział szef resortu zdrowia. - Dojrzewamy już do takiego rozwiązania - szerokiego i kompleksowego. Będziemy chcieli przyznać preferencje wynagrodzeniową dla medyków, którzy zadeklarują wyłączność pracy w jednym, publicznym miejscu.
Nie wiadomo tylko, jak szeroka będzie kompleksowość tego rozwiązania. Minister mówi o konieczności skonfrontowania się z „realiami budżetowymi”. Te zaś dość precyzyjnie określa liczba 4,8 proc. PKB. To realny odsetek publicznych wydatków na zdrowie w Polsce w ostatnich latach. I więcej – nie będzie.