Martyna Chmielewska: Wiemy, że pielęgniarki z uzdrowiska w Busku-Zdroju zostały wysłane na przymusowe postojowe. W wyniku tego straciły jedną trzecią swoich pensji tj. około 800-1000 złotych. Jak Pani zareagowała na tę informację?
Halina Durnoga: Byłyśmy rozżalone i sfrustrowane z powodu tej sytuacji. Decyzją wojewody w naszej spółce zostało utworzone izolatorium dla pacjentów z podejrzeniem zakażenia wirusem SARS-coV-2 i potwierdzonym zakażeniem. Pracowałyśmy w izolatorium. Było to dla nas dużym obciążeniem. Bałyśmy się, jak każdy podczas epidemii. Rzucono nas na pierwszą linię frontu. Izolatorium trwało do połowy maja. Potem stopniowo było wygaszane. W maju zaszeregowano nas jako osoby nie pracujące, czyli w myśl porozumienia jakie związki zawodowe podpisały z pracodawcą. Otrzymałyśmy wynagrodzenie w osiemdziesięciu procentach. Nasze wynagrodzenie było bardzo niskie, na poziomie płacy minimalnej. Choć poświęcałyśmy się, byłyśmy narażone na zakażenie wirusem to nie zostałyśmy za to odpowiednio wynagrodzone.
M.Ch.: Jak obniżka wynagrodzeń wpłynęła na Pani sytuację finansową?
H.D.: Pensje mniejsze o 800-1000 zł to znacząca kwota. Podczas tzw. przymusowego postojowego nie miałyśmy dodatku za pracę nocną i w święta, który stanowił bardzo istotną kwotę w naszych poborach. W maju NFZ nie wypłacił nam pieniędzy na tzw. dodatki. Uznał, że skoro nie pracujemy, to pieniądze nam się nie należą. Zgodnie z rozporządzeniem z kwietnia, które zobowiązywało nas do zaprzestania pracy w innych placówkach by nie dochodziło do transmisji wirusa, przestałyśmy świadczyć naszą tzw. dodatkową pracę. Liczyłyśmy na objęcie nas rekompensatą. Niestety zgodnie z decyzją prezesa NFZ, przysługuje ona tylko pielęgniarkom pracującym w szpitalach jednoimiennych i na oddziałach zakaźnych. Izolatoria zostały z tego wyłączone. W izolatorium byłyśmy tak samo zagrożone zarażeniem się koronawirusem jak pielęgniarki pracujące w szpitalach jednoimiennych czy na oddziałach zakaźnych. Nie byłyśmy przygotowane do pracy z zakażonymi pacjentami. Miałyśmy tylko przeszkolenie na pielęgniarki epidemiologiczne. Obiekt był dla nas nowy. Jedno skrzydło szpitala zajmowali pacjenci z podejrzeniem zakażenia koronawirusem, natomiast drugie skrzydło – pacjenci z potwierdzonym wynikiem na obecność koronawirusa. Powodowało to, że nasza praca była niekomfortowa.
M.Ch.: Rozumiem, że miały Panie dobry dostęp do testów na koronawirusa?
H.D.: Po kilku dyżurach w izolatorium (oczekując od 5 do 7 dni), miałyśmy pobierane testy. Pielęgniarki, które nie miały warunków, by się właściwie odizolować od członków rodziny, były zakwaterowane w wyznaczonym budynku sanatoryjnym. W nim czekałyśmy na pobranie wymazu i wynik testu. Rozłąka z rodziną i czekanie na wynik testu było stresujące.
M.Ch.: Choć pielęgniarki pracowały w izolatorium, to NFZ nie wypłacił im rekompensat. Jakie działania zamierzają podjąć w tej sprawie?
H.D.: W tym momencie jedyną drogą jest droga sądowa. Czy podejmiemy się tego? Decyzja jeszcze nie została podjęta z dwóch względów. Wiadomo, że sądy nie pracują długo, z końcem roku kończy się też kadencja obecnego zarządu, więc obciążać sprawą sądową następny zarząd, nie będzie dla nikogo komfortową sytuacją. Mamy cały czas nadzieję, że odgórnie sprawa ta zostanie dla nas pomyślnie załatwiona. Apeluję o to do osób decyzyjnych.
M.Ch.: GUS opublikował dane na temat wzrostu wynagrodzeń w gospodarce narodowej w 2019 roku. Wynika z niego, że nastąpił wzrost przeciętnego wynagrodzenia brutto we wszystkich sekcjach PKB. Wzrost ten wyniósł od 2,3 procent w sekcji pozostała działalność usługowa do 9,8 procent w sekcji opieka zdrowotna i pomoc społeczna. Przeciętne miesięczne wynagrodzenie w opiece zdrowotnej i pomocy społecznej wyniosło w 2019 roku 5113 złotych. Czy Pani odczuła ten wzrost?
H.D.: Nasze zarobki regulowane są dwojako, m.in. rozporządzeniem z 2015 roku. Mamy kwotowy dodatek włączony do podstawy 1600 dwa razy brutto, dodatek za noce i święta, o który zwiększa się wynagrodzenie zasadnicze (wzrost wynagrodzenia zasadniczego zwiększa pochodne za noce i święta). Drugi akt prawny reguluje zarobki w służbie zdrowia tj. ustawa z 8 czerwca 2017 roku, do której mamy duże zastrzeżenia. Dlaczego? Zarząd Krajowy na każdym etapie legislacji wnosił swoje uwagi, ponieważ ustawa reguluje zarobki zawodów medycznych w zależności od wykształcenia. W przypadku pielęgniarek spowodowało to, że jesteśmy bardzo poróżnione w wykształceniach. W naszym zawodzie starsze pielęgniarki uzyskiwały wykształcenie na poziomie średnim (bo takie było wtedy szkolnictwo). Ustawa określa ich współczynnik wynagrodzenia na poziomie 0,64 od kwoty, podwyższonej tj. 4918 złotych, natomiast pielęgniarka mająca wykształcenie magisterskie pielęgniarskie ze specjalizacją ma współczynnik 1,05. Pod koniec 2021 roku różnica między pielęgniarkami pracującymi na tym samym stanowisku wyniesie około 2000 złotych.
M.Ch.: Epidemia koronawirusa obnażyła niedoskonałości sytemu w ochronie zdrowia. Jakie Pani zdaniem powinny nastąpić zmiany?
H.D.: Na pewno należy dofinansować służbę zdrowia. Powinny być jasne przepisy. Pielęgniarki powinny być za te same zadania tak samo wynagradzane.