Przy okazji tej decyzji z całą ostrością pokazało się, że obecnie kierujący zdrowiem po prostu cechują się totalną ignorancją w zakresie wiedzy, jak ten cały system funkcjonuje, co do czego służy i jak to działa.
Przy okazji odpowiedzi na pytanie, co dalej ze wspomnianą kartą NFZ okazało się, że karta ta traktowana jest głównie jako dokument potwierdzania uprawnienia do świadczeń. Tak, taką funkcję ta karta pełni, ale to jest funkcja dołączona do tej karty w momencie wejścia w życie ubezpieczeń zdrowotnych, natomiast główną funkcją tej karty było autoryzowanie, czyli potwierdzanie przez ubezpieczonego wykonania danego świadczenia zdrowotnego. I żaden inny dokument i żadna inna wykonana późnej aplikacja komputerowa tej fundamentalnej dla tej karty funkcji dotychczas nie przejęła.
Dla nieświadomych tego stanu rzeczy dodatkowo wyjaśniam, że potrzeba autoryzowania świadczeń wyniknęła przed laty z tego, że w żaden wiarygodny sposób nie można się było doliczyć, ile i jakich świadczeń zdrowotnych jest udzielanych. Pozyskiwane w sprawozdaniach statystycznych informacje były mniej więcej tak wiarygodne jak obecnie informacje o dziennych zakażeniach koronawirusem. Użycie karty w systemie miało poświadczyć, że pacjent był osobiście obecny w przychodni lub w szpitalu wręczając tę kartę w rejestracji. Bez tej karty można było sprawozdać i rozliczyć każdą liczbę porad bez możliwości zweryfikowania ich prawdziwości.
W związku z tym, że kolejne ekipy ministerialne włącznie z obecną, cechują się głęboką niewiedzą w zakresie funkcjonowania systemu ochrony zdrowia, czuję się zobowiązany wyjaśnić kilka podstawowych zagadnień i problemów, które legły swego czasu u podstaw zmian w systemie opieki zdrowotnej, a których sens wydaje się obecnie niezrozumiały.
System ubezpieczeń zdrowotnych został utworzony po to, aby ustabilizować finansowanie ochrony zdrowia i wyjąć poziom jej finansowania z corocznego dyskursu politycznego.
Wyjęcie kas chorych spod bezpośredniego zwierzchnictwa ministra zdrowia miało na celu oddzielenie funkcji płatnika za świadczenia od decydenta politycznego. Poziom finansowania placówek medycznych miał być zależny tylko od wykonanych świadczeń, a nie od woli politycznej i wpływów miejscowych koterii. I dlatego dyrektorzy kas chorych powoływani byli przez struktury regionalne, a minister nic do tego nie miał.
Odejście od budżetowania placówek medycznych miało na celu zwiększenie roli pacjenta. Wysokość przychodów placówki medycznej miała być zależna od liczby wykonanych świadczeń, bo budżetowanie to patologiczny i wyśmiewany swego czasu system „czy się stoi, czy się leży...”.
Trudne odejście od darmowych leków dla emerytów i rencistów miało na celu ukrócenie polipragmazji i powszechnego zjawiska nadużywania tego uprawnienia. Na emeryta leczyła się cała rodzina i krewni, a szafki w ich mieszkania były przepełnione lekami.
Przekazanie placówek medycznych samorządom miało na celu zwiększenie i przybliżenie nadzoru nad placówkami medycznymi. Wojewodowie jako właściciele kilkunastu lub kilkudziesięciu placówek medycznych nie byli w stanie ich nadzorować i restrukturyzować.
Decentralizacja płatnika (kasy chorych, potem oddziały NFZ) i przekazanie placówek samorządom miało też na celu zdecentralizowanie licznych w ochronie zdrowia konfliktów. Konflikt w jednej placówce lub z jedną grupą pracowników nie przekształcał się dzięki temu w konflikt ogólnopolski.
Włączenie do systemu placówek należących do różnych podmiotów, w tym prywatnych, miało na celu pobudzenie konkurencji oraz tam, gdzie to było możliwe, zlikwidowanie lub ograniczenie monopolu. Dzięki temu nie był już na przykład możliwy ogólnopolski strajk pogotowia ratunkowego.
To nie wszystko, ale na tym poprzestanę.
Od wielu z tych rozwiązań stopniowo odchodziły ekipy „dobrej zmiany” i niewiele już zostało do zepsucia. Choć kto to wie?
Źródło: „Służba Zdrowia” 2/2021