Komentarz Krzysztofa Kopcia, prezesa PZPPF:
Wraz z nowym rokiem z aptek może zniknąć nawet 700 refundowanych leków, również tych z listy darmowej dla seniorów powyżej 75 roku życia. I okaże się, że lek, którym chory leczy się od lat po 1 stycznia nie będzie już dostępny lub trzeba będzie zapłacić 100% jego ceny. Pacjent nie będzie też mógł zamienić takiego leku na tańszy odpowiednik, ponieważ - zgodnie z prawem - taka możliwość dotyczy tylko leków refundowanych. Może to spowodować problemy z ciągłością terapii, a nawet zagrożenie życia niektórych chorych.
Ministerstwo Zdrowia żąda od nas 70-proc. obniżki cen. Tymczasem to są już czwarte negocjacje cen tych samych produktów. My już więcej nie możemy obniżać cen. Zwłaszcza, że leki w Polsce należą do najtańszych w Europie. Tańsze są tylko w Rumunii. Wiele firm obniżyło już ceny przy poprzednich negocjacjach do takiego poziomu, że nie są już w stanie zejść niżej.
Podczas negocjacji producent słyszy, że lek, który dzisiaj sprzedaje za 15-20 zł, powinien według Ministerstwa kosztować 6 zł. Jednak w Polsce nie da się taniej produkować. Niektóre azjatyckie firmy są w stanie zaoferować tańsze leki, ale u nich koszty produkcji są niższe.
Nasze leki nie są wcale drogie i my nie chcemy podwyżek. Do 75% naszych leków pacjent dopłaca nie więcej niż 10 zł.
Jeśli chcemy mieć przemysł farmaceutyczny w Polsce gwarantujący ciągłość dostaw, co zapobiega brakom w aptekach, Ministerstwo Zdrowia powinno kupować leki od krajowych producentów. Bo dla nas Polska jest rynkiem priorytetowym. Premier Morawieckiego zachęcał firmy farmaceutyczne do inwestowania w Polsce, a tymczasem te lokalne dusi się nadmierną presją na ceny.
Zadaniem resortu zdrowia jest zagwarantowanie pacjentom dostępu do skutecznych i bezpiecznych terapii. Celem nie powinno więc być tylko obniżanie cen. U nas przeznacza się na dopłaty do leków zbyt małe pieniądze przez to pacjenci płacą dużo. Pod tym względem jesteśmy najgorsi w Europie. A przecież rządowi opłaci się zwiększyć dopłaty to leków wyprodukowane w Polsce, bo zrekompensuje sobie to wpływami z podatków od ich wytwórców.
Dążenie do kolejnej redukcji cen i tak często najniższych w Unii Europejskiej jest tym bardziej trudne do zrozumienia, że już dzisiaj mamy w Polsce ogromny problem z wywozem leków za granicę. Z tego powodu brakuje w aptekach około 300 produktów. Leki wyjeżdżają właśnie dlatego, że ich ceny są znacząco niższe niż w krajach ościennych. Jeśli zostaną jeszcze bardziej obniżone, to ten problem się pogłębi.
Sam system negocjowania cen nie jest zły. Jest zgodny z prawem europejskim. Jednak pewnym wypaczeniem tej idei jest negocjowanie w kółko tego samego, zwłaszcza, że, zgodnie z prawem, przy przedłużaniu decyzji refundacyjnej cena leku „nie może być wyższa”, ale wcale nie musi być niższa.
Pozornie mogłoby się wydawać, że za zmuszaniem producentów leków do ciągłego obniżania cen i tak tanich leków stoi gospodarność i dobro pacjenta. Niestety, przedłużające się negocjacje i dyskusje, czy pacjent ma płacić za opakowanie tabletek 5 czy 7 zł doprowadzi do sytuacji, w której leku nie będzie mógł kupić wcale.