Jaki jest w Polsce jest dostęp do leczenia onkologicznego dla dzieci? Jak wygląda kwestia finansowania wysokospecjalistycznych procedur diagnozowania w onkologii dziecięcej? M.in. o tym z prof. Danutą Perek prezesem Polskiego Towarzystwa Onkologii i Hematologii Dziecięcej rozmawia Iwona Schymalla, redaktor naczelna Medexpress.pl.
Jak Pani Profesor ocenia obecny dostęp do leczenia onkologicznego w Polsce?
Dostęp do leczenia onkologicznego dzieci jest bardzo dobry. Jedynie w województwie opolskim, lubuskim i rzeszowskim nie ma ośrodka kompleksowej opieki tzn. diagnostyki leczenia dzieci z chorobą nowotworową. W województwach mazowieckim i dolnośląskim jest ich po trzy. Te ośrodki zabezpieczają potrzeby związane z chorobami nowotworowymi dzieci. Według mojej wiedzy żadne dziecko z chorobą nowotworową nie czeka w kolejce. Diagnostyka w tym przypadku powinna trwać właściwie 24 godziny, ponieważ nowotwory bardzo szybko się rozwijają. Jest krótki czas podziału komórek, tzw. podwojenia nowotworu.
Jak wygląda kwestia finansowania tych wysokospecjalistycznych procedur diagnozowania w onkologii dziecięcej, czy nie ma z tym problemów?
Niestety, problemy są. Wynikają one m.in. z niedoszacowanych procedur. Znacznie więcej od kwot uzyskanych z NFZ wydaje się na tego typu leczenie. Agresywny przebieg nowotworów u dzieci wymaga równie agresywnego leczenia. Komórki nowotworowe swoim charakterem przypominają komórki zdrowe. Nasze działanie kierowane przeciw nowotworowi ma również wpływ na komórki zdrowe, dlatego u dzieci występują często powikłania. Leczenie tych powikłań, które często zagrażają życiu i wymagają antybiotykoterapii, wymaga środków z najwyższej półki np. przeciwgrzybicznych. Są one bardzo kosztowne. Oprócz drogich leków używany jest w dużej ilości różnego typu drobny sprzęt. To wszystko bardzo dużo kosztuje, a nie jest w pełni refundowane przez NFZ. To taka kula śnieżna zadłużająca szpitale. Po wprowadzeniu grupy pacjentów i niedoszacowaniu ich leczenia od początku, spowodowało zadłużenie, które się tylko pogłębiało. Mówię na podstawie naszego ośrodka.
Niektórzy lekarze twierdzą, że gdyby nie Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, w szpitalach nie byłoby potrzebnego sprzętu do ratowania zdrowia i życia dzieci. Jaka jest na ten temat Pani opinia?
Absolutnie zgadzam się z tym. Potwierdzam, ponieważ gdy w roku 1994 Orkiestra zagrała po raz pierwszy, z zebranych wówczas datków zakupiony został dla nas rezonans magnetyczny dla dzieci. Wprawdzie zamontowany i uruchomiony został dopiero w 1997 roku, ale dzięki niemu mogła się rozwinąć w ogóle w Polsce neuroonkologia. Dla diagnostyki nowotworów i ośrodkowego układu nerwowego ten sprzęt jest niezbędny. W kolejnym finale Orkiestry przeznaczonej dla dzieci z chorobami nowotworowymi zostały zakupione ultrasonografy, tomografy komputerowe. Jedne z nich w naszym ośrodku również pracują i stanowią znakomite uzupełnienie w diagnostyce. Z pieniędzy zebranych przez Orkiestrę zakupiono do tej pory wiele innego sprzętu.
Czytaj także: W Polsce maruje się pieniądze na hospitalizacje