Martyna Chmielewska: Połowa pracowników laboratorium w szpitalu w Mielcu nadal przebywa na zwolnieniach lekarskich. Pozostali ciężko pracują, żeby wypełnić braki kadrowe. Jak Pan ocenia tę sytuację?
Marek Hok: PiS podzielił wszystkie grupy medyczne. Choć przeprowadził rozmowy z rezydentami, pielęgniarkami oraz innymi grupami zawodowymi, to nie wprowadził rozwiązania, które mogłoby zadowolić wszystkie zawody medyczne. W budżecie państwa nie ma środków na podwyżki. W NFZ nie ma także w wycenie świadczeń zdrowotnych środków na wzrost wynagrodzeń. Wszystkie podwyżki, o których mówi rząd i minister zdrowia, muszą w większości pokrywać właściciele szpitali. Sytuacja będzie się pogarszała, gdyż kolejne grupy zawodów medycznych upominają się o podwyżki. Laboranci słusznie walczą o wynagrodzenia. Zarabiają bardzo mało, nic dziwnego, że zależy im na wzroście wynagrodzeń.
M.Ch.: Jakie działania należy podjąć, żeby poprawić sytuację pracowników laboratoriów?
M.H.: Minister zdrowia nie ma pieniędzy na podwyżki. Nawet jeśli je proponuje, to są one wypłacane z budżetu organów prowadzących. Środki są źle dystrybuowane. Jest za mało pieniędzy w ochronie zdrowia, żeby spełnić oczekiwania wszystkich grup zawodowych.