Polska służba zdrowia jedną z najgorszych w Europie - wynika z najnowszego rankingu szwedzkiej firmy Health Consumer Powerhouse przedstawionego w Brukseli. Jak taki wyniki ocenia dr Krzysztof Łanda z Fundacji Watch Health Care?
Po raz ósmy opublikowany Europejski Konsumencki Indeks Zdrowotny pokazuje, że polska służba zdrowia jest na szarym końcu. Polska wyprzedza tylko Rumunię i Litwę. Jaki jest Pana komentarz do danych przedstawionych w tym indeksie?
Myślę, że to smutna wiadomość. Od lat jesteśmy na samym dnie rankingów tego typu, nie tylko Euro Health Consumer Index, ale także OECD oraz innych zestawień i porównań. Uważam, że nasi politycy w ostatnich latach nie zrobili nic by tę sytuację poprawić. Coraz bardziej wyprzedzają nas także sąsiedzi Słowacja i Czechy, których systemy funkcjonują coraz lepiej. W Polsce nie widać, by cokolwiek w systemie ochrony zdrowia miało się zmienić na lepsze. Nie wydajemy więcej na ochronę zdrowia ani nie potrafimy zapanować nad zawartością koszyka świadczeń gwarantowanych, a także wyceną świadczeń. Politycy prowadzą ryzykowną dla nich i niebezpieczną dla pacjentów grę „gwarantując” i obiecując wiele, jednocześnie oszukując społeczeństwo, gdyż nie zapewniają środków finansowych na spełnienie swoich obietnic i rzeczywiste wypełnienie gwarancji.
Myślę, że największą słabością polskiego systemu jest to, że jako państwo nie tylko wydajemy mało pieniędzy na opiekę zdrowotną, w sensie relatywnie niewielkiego odsetka PKB, ale równocześnie mamy mały produkt krajowy brutto w porównaniu do innych krajów. Co więcej pieniądze, które już są w systemie opieki zdrowotnej są wydawane w sposób fatalny. NFZ kupuje „luksusowe” świadczenia zdrowotne (o niekorzystnym stosunku kosztu do uzyskiwanego efektu – innymi słowy: bardzo drogie, które przynoszą niewielki efekt zdrowotny), czyli różnego rodzaju „zabawki high-tech”, natomiast ludzie nie mają dostępu do zupełnie podstawowych świadczeń zdrowotnych. Nie dość więc, że podaż pieniądza jest mała, to jeszcze te pieniądze są fatalnie wydawane.
Z czego to wynika? Być może z tego, że Polakom nie zależy, by mieć dobrą opiekę zdrowotną. Przychodzą kolejne wybory, a nasze społeczeństwo nie ma preferencji związanych z programem opieki zdrowotnej, które przekładałyby się na sposób głosowania. Co gorsza, nie ma też sensownej opozycji, która przedstawiłaby konstruktywny program zmian w opiece zdrowotnej. To właśnie stąd utyskiwania w stylu „nie mam na kogo głosować”. Partie rządzące ani opozycyjne do tej pory nie przedstawiły żadnego racjonalnego programu, który dotyczyłby najważniejszych zasad funkcjonowania systemu, a system deterioruje z czasem i osiada jak „kompost”, o czym świadczą rosnące od lat kolejki. Niestety w takim układzie politycy mogą spać spokojnie, choć w systemie opieki zdrowotnej będzie się działo coraz gorzej.
Dla pełnego obrazu trzeba przyznać, że zapanowaliśmy nad częściami lekowymi koszyka – ustawa refundacyjna poprawiła wiele, choć spowodowała też wiele niepotrzebnych i możliwych do uniknięcia problemów. Problemy w gospodarce lekami wynikają już raczej nie ze złego prawa, ale raczej ze złego jego stosowania. Natomiast jeśli chodzi o, ale części nielekowe koszyka świadczeń gwarantowanych to są one nadal niedookreślone. Mamy tu duże konglomeraty, hasła, nikt nie zdefiniował ich zawartości za pomocą technologii medycznych, trudno więc byśmy cokolwiek odpowiednio wycenili i odpowiednio zarządzali systemem.
Sytuacja pogarsza się też jeśli chodzi o relacje i sytuację kadrową. Trudno, żeby chorzy dobrze oceniali system, skoro sam minister zdrowia bombarduje i niszczy relacje pacjenta z lekarzami. Jeżeli sam regulator uderza w jedną z najbardziej wrażliwych relacji społecznych niestety niczego dobrego z tego spodziewać się nie można. Lekarze coraz częściej planują i uciekają pracować za granicą. Uciekają z prostego powodu: „bo tam jest normalnie”. Niski poziom Polski w rankingu to kolejny impuls i znak dla lekarzy, by stąd uciekać. Społeczeństwo nastawiane jest wrogo, przeciwko nam lekarzom, a na dodatek ciągle obarcza się lekarzy nowymi obciążeniami biurokratycznymi oraz wprowadza absurdalne przeszkody w leczeniu i trudne do spełnienia wymagania. A przecież lekarze zarabiają w Polsce znacznie mniej niż ich koledzy w krajach zachodnich, a więc jest ssanie z tamtych rynków. UE to otwarty rynek, który czeka na lekarzy. Polscy lekarze będą wyjeżdżać jednak nie dlatego, że w innych krajach da się więcej zarobić, ale dlatego, że „tu się nie da normalnie pracować”. To z kolei przełoży się na pogorszenie sytuacji w opiece zdrowotnej. Co więcej, nawet jeśli wiadomo co zrobić w zakresie tzw. „małych reform”, to rządzący sami nie wypełniają swoich obietnic i nie dotrzymują słowa. Nie mamy RUMu, obiecanej zwiększonej składki zdrowotnej, brak prawdziwego dialogu społecznego, natomiast lekarze są coraz bardziej napiętnowani. Jestem pesymistą. Nie widzę póki co żadnych znaków na poprawę miejsca Polski w rankingu.
W tym raporcie wskazywane są największe problemy związane z opieką zdrowotną w Polsce. Mowa jest o długim okresie oczekiwania na leczenie specjalistyczne, o zakażeniach wewnątrz szpitalnych, o tym że brakuje profilaktyki uzależnień (papierosy, alkohol). Czy mógłby Pan, prócz tych wymienionych, wskazać kluczowe problemy systemu, bez których może on się rozpaść?
Kluczową sprawą jest zlikwidowanie kolejek do tych świadczeń zdrowotnych, do których ludzie nie mogą czekać. Inaczej system będzie produkował – to już się dzieje – rencistów. Chodzi o najważniejsze świadczenia, które Fundacja Watch Health Care mają przyznaną najwyższą wartość punktową w rankingu. Jeżeli np. człowiek czeka na witrektomię, zabieg okulistyczny, kilka miesięcy a powinien być zaopatrzony w ciągu 3-4 tygodniu, to będzie miał trwały uszczerbek na zdrowiu, straci pracę i pójdzie do ZUS po rentę. WHO określiło endoprotezoplastykę stawu biodrowego jako cud medycyny. To świetna, wysoce skuteczna metoda o relatywnie niskim koszcie wykonania, na którą u nas czeka się całymi latami. Są dowody naukowe, że po dziewięciu miesiącach niesprawności, w przypadku zwyrodnienia stawu biodrowego, człowiek przestaje prawidłowo funkcjonować fizycznie i psychicznie. Staje się praktycznie wrakiem człowieka. Ten system produkuje rencistów, uszkadza ludzi, nie spełnia sowich podstawowych funkcji. Szczególnie ważne jest więc by NFZ w pierwszej kolejności kontraktował świadczenia najpotrzebniejsze, istotne dla większości Polaków, o świetnym stosunku kosztu do uzyskiwanego efektu zdrowotnego. Potem dopiero, kiedy i jeśli zostaną jeszcze pieniądze, może kontraktować inne świadczenia o znacznie gorszym stosunku kosztu do uzyskanego efektu.
Może problem w tym że politycy nie mają potrzebnej wiedzy, aby zarządzać służbą zdrowia?
Politycy powinni się zacząć uczyć. U nas ani opozycja ani rządzący nie uczą się. System opieki zdrowotnej, co wyczytamy również w tym raporcie, to najbardziej skomplikowana gałąź gospodarki. Nie można komputera naprawiać młotkiem. Nie można w nim stać się ekspertem i zrozumieć jego funkcjonowanie tylko na podstawie wycinków prasowych. Apeluję by rządzący i opozycja szybko wzięli się do nauki i przygotowali rozsądny pakiet zmian. Niektóre zmiany są pilne, czyli za panem Profesorem Stanisławem Gomułką tzw. „małe reformy” . Potrzebna jest także „duża reforma”, która będzie trwała kilka lat i która wymaga ponadpartyjnej zgody i przygotowania planu strategicznego, Póki co nie ma nic konkretnego.