Czego obawiają się lekarze POZ w związku z informatyzacją ochrony zdrowia - pyta red. nacz. Medexpressu Iwona Schymalla dr. Michała Sutkowskiego, specjalistę medycyny rodzinnej i chorób wewnętrznych, prezesa Warszawskich Lekarzy Rodzinnych KLR w Polsce.
Czy lekarze rodzinni boją się informatyzacji, niektóre jej elementy mają być wdrożone już w 2015 roku?
Boimy się, a wynika to z dużej liczby niewiadomych. Rozwiązania szczegółowe, na dzisiaj nieznane, będą tak naprawdę determinowały sukces informatyzacji lub fiasko. Pewne rozwiązana zostały przesunięte o trzy lata. Wydaje się, że to ambitny okres. Według ekspertów, informatyków ministerstwa jest to okres wystarczający. My mamy obawy czy rzeczywiście tak jest.
Jakich konkretnych rozwiązań obawiają się lekarze POZ?
Przede wszystkim boimy się, że nie będzie to kompatybilne z systemem. A musi być kompatybilne z wszystkimi podmiotami na rynku medycznym. Poza tym nie znamy rozwiązań szczegółowych. Napisanie recepty pacjentowi w domu, w sensie informatycznym, i wydrukowanie jej wymaga szeregu szczegółowych rozwiązań i kompatybilnej sieci. Mamy stosunkowo niedużo czasu, by te rozwiązania były uszczegółowione i aby rozpoczęto prace nad uszczegóławianiem tego wszystkiego. My jesteśmy w mieszanym systemie. Część z nas ma już informatyzację wdrożoną na etapie np. drukowania recept lub elektronicznej dokumentacji dla pacjenta. To i tak dużo. Oczywiście informatyzacja obejmuje też kontakt z płatnikiem, rachunki itp. To wszystko jest OK. Na tym etapie jest to dobrze. W momencie kiedy będzie to dokumentacja zewnętrzna, z którą należy dzielić się z innymi podmiotami, jak choćby z apteką, ubezpieczycielem, NFZ itd., rodzi się wiele wątpliwości: czy będzie kompatybilność, co z ochroną danych i kto za ich bezpieczeństwo będzie odpowiadał? Pytań tego typu jest sporo.
Do 2020 roku będzie można wystawiać papierowe recepty i skierowania. Po tej dacie już tylko w wersji elektronicznej. Czy nie sądzi Pan, że spowoduje to „e-wykluczenie” dla starszych lekarzy?
Myślę, że jest obawa o lekarzy, którzy są u schyłku swojej pracy zawodowej. Tu chcę podkreślić jeszcze, że wielu kolegów obawia się tego nie z powodu braku umiejętności posługiwania się Internetem i nowymi technologiami, tylko z powodu oczekiwań pacjentów i ilości sprawozdawczości oraz szczegółowych rozwiązań. My dla pacjenta będziemy mieli coraz mniej czasu. Obawiamy się też, że nie wszyscy pacjenci będą mogli korzystać z nielimitowanych na dzisiaj porad podstawowej opieki zdrowotnej. To kolejny kłopot. Wydaje się, że najważniejszą rzeczą na najbliżej dwa lata to inwestycja w siebie i sprzęt, ale przydałoby się również doradztwo i wsparcie fachowe dla placówek, w których często już są lekarze w zaawansowanym wieku i tak szybko nie posługują się nowymi technologiami.
Jest przecież Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia odpowiadające za wdrażanie informatyzacji. Miało ono pomagać przestawić się na nowy system. Rozumiem, że to nie jest realizowane?
Będzie realizowane. Mówi się o tych szkoleniach. Proszę zauważyć, że to jest proces. Lekarza trzeba oddelegować, zainteresować tematem i przełamać w nim barierę. Placówka będzie musiała zainwestować w odpowiedni sprzęt, co będzie kosztowało. Najwięcej rozwiązań dotyczących informatyzacji wejdzie w życie 1 sierpnia 2017 roku, czyli za trzy lata, wcześniej skończy się kolejny program dostosowawczy dla placówek. Ten program bardzo szczegółowo określa rozwiązania budowlane, kubaturowe i strukturalne placówek, w związku z tym część ich dyrektorów będzie chciała połączyć koszty. Być może trzeba będzie łączyć koszty informatyzacji z przebudową palcówki. Piętrzą się zatem wydatki, a nie widać wsparcia finansowego i to jedna z większych obaw. Nie mamy żadnych informacji, czy będziemy mogli liczyć na zwiększone kontrakty, takie które pewne rzeczy pozwolą wykonać.
Czytaj także: Ministerstwo Finansów szykuje bat na lekarzy