Jak ocenia pan rok 2024 w polityce lekowej i co stanowi wyzwanie na rok 2025?
Rok 2024 w polityce lekowej to był dobry rok. Strategicznie – Ministerstwo Zdrowia podsumowało politykę lekową 2018-2022 razem z dalszymi, ogólnie nakreślonymi kierunkami, w jakie ma podążać system. Jest wiele rozwiązań. Pomysł przesunięcia listy 75+ na 65+ w nieco zmienionej formie, był znakomity. Niektórzy mogą pomyśleć, że miał on charakter polityczny, ale widzimy z badań, że zabranie bariery finansowej w realizacji recept przez osoby używające wielu leków i będące w niezbyt dobrej sytuacji finansowej, jest korzystne. Myślę też, że lista 18-, czyli otoczenie opieką dzieci, było sensowne. Ciekawymi inicjatywami są rozwiązania oparte głównie o leki generyczne, chociażby w chorobach kardiologicznych, które są przecież głównym zabójcą. Mamy w tej chwili europejską listę leków krytycznych, więc przygotowanie na sytuacje kryzysowe. Pozostaje pytanie, czy taki krok nie powinien być zrobiony szybciej i być dłuższy. Za tym powinny iść rozwiązania dla producentów leków, którzy na polskiej ziemi mają swoje aktywności.
Jest oczywiście mnóstwo rzeczy do zrobienia, ale zaryzykuję stwierdzenie, że w obszarze polityki lekowej i farmacji mamy dużo większy stopień zorganizowania systemu, niż w innych obszarach, w których nie mamy tak mocnych dowodów na efektywność różnych rozwiązań. Czasem widzimy, że efektywność jest marna, ale coś trwa z powodów politycznych. Jako wyzwanie na 2025 rok wziąłbym na deskę kreślarską te obszary, które nas najwięcej kosztują, ale wydatki te są nieefektywne. Mam wrażenie, że to nie jest jednak obszar polityki lekowej.