Centrum Onkologii Ziemi Radomskiej jest już gotowe na przyjęcie chorych. Placówka nie ma jednak kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia. Zdaniem prezydenta Radomia Andrzeja Kosztowniaka ten projekt jest bardzo potrzebny mieszkańcom, bo na razie mieszkańcy na specjalistyczne leczenie onkologiczne muszą dojeżdżać albo do Warszawy, albo Radomia.
Alicja Dusza: Czy pacjenci z Pana regionu mają utrudniony dostęp do leczenia onkologicznego?
Andrzej Kosztowniak: Myślę, że wygląda to tak, jak w większości naszego kraju. Sytuacja mieszkańców ziemi radomskiej, Radomia jest specyficzna. Na terenie bardzo dużej populacji nie ma takiego ośrodka. Nie było do tej pory i mam nadzieję, że ten powstały ośrodek spełni nasze oczekiwania. Do tej pory odwiedzaliśmy ośrodek warszawski albo kielecki. Dziś trzymam kciuki, aby powiódł się ten projekt, który jest realizowany w oparciu o pieniądze prywatne, ale pamiętajmy, że może on funkcjonować w oparciu o medycynę finansowaną z NFZ.
Wspominał Pan o Centrum Onkologii ziemi radomskiej, który nie ma kontraktu. Czy to największy problem w tej chwili?
Myślę, że najpierw rejestracja, a później, oczywiście, walka o kontrakt. Trzymam za to bardzo mocno kciuki, mimo że nie jest to instytucja ani szpital podlegający prezydentowi miasta, ale każda forma wsparcia medycznego dla wszystkich mieszkańców ziemi radomskiej jest dla mnie szalenie istotna. Kibicuję tej inicjatywie.
Czy Pana mieszkańcy bardzo narzekają, że nie ma w regionie szpitala onkologicznego?
Myślę, że zawsze są problemy w tak trudnej sytuacji, jaką jest choroba onkologiczna. Jest szokiem dla chorego i jego rodziny. Możliwość tego typu badań, diagnostyki czy leczenia na terenie własnego domu jest zawsze dużo bardziej komfortowe niż jeżdżenie choćby kilka czy kilkadziesiąt kilometrów dalej. Pamiętajmy o tym, że ludzie ci znajdują się nie tylko w trudnej sytuacji zdrowotnej, ale także materialnej czy psychicznej.