Kto powinien zostać przyszłym ministrem zdrowia? M.in. o to zapytaliśmy prof. Mariusza Bidzińskiego specjalistę w dziedzinie położnictwa, ginekologii oraz ginekologii onkologicznej.
Czego Pan oczekuje od nowego układu politycznego. Jakimi zadaniami trzeba zająć się w pierwszej kolejności?
Zaskoczyła mnie Pani tym pytaniem. Bo prawdę powiedziawszy myślę, że będzie jakaś kontynuacja pewnych działań. W związku z tym, liczę na to, że nie dojdzie do sytuacji, że cały dotychczasowy plan zostanie zburzony i budowany od nowa. Dlatego liczę, że pakiet onkologiczny będzie ulegał dalszym modernizacjom. Nie można zniszczyć wcześniejszego trudu i onkologów i Ministerstwa. Dziś mogę powiedzieć, że bez zwiększenia nakładów niewiele jesteśmy w stanie zmienić w koncepcji zarządzania. Ja liczę na to, że nowe osoby, które trafią na Miodową będą zdecydowanie chciały te elementy, które do tej pory działały, poprawić w dobrym tego słowa znaczeniu.
A co z propozycjami PiSu w czasie kampanii. Jak Pan je ocenia?
Jestem jak najbardziej za tym, by od pewnego wieku, leki były, może nie za darmo, ale za symboliczną odpłatność. Bo to co za darmo nie zawsze jest szanowane. To są moje oczekiwania w stosunku do nowej władzy, oczywiście liczę się z tym, że koncepcja zmian w tym zakresie będzie funkcjonowała, bo każdy zespół polityczny ma swoje, że tak powiem, oczekiwania w stosunku do takich czy innych elementów, w tym również do wrażliwej substancji jaką jest służba zdrowia.
Trwa już giełda nazwisk, kto zostanie nowym ministrem. Kogo widziałby Pan w tej roli, czy wolałby Pan żeby przyszłym ministrem był lekarz czy polityk?
Zdecydowaniem polityk! Uważam, że zaplecze polityczne jest bardzo ważne do pozyskiwania środków i zdobywania sympatii politycznych w ugrupowaniu rządzącym.
