Najważniejszy wniosek, płynący z kontroli NIK jest jednoznaczny: opieka systemowa nad dziećmi z otyłością i nadwagą nie działa. Redukcję masy ciała udało się osiągąć w przypadku jedynie kilkunastu procent takich pacjentów, zarówno placówkom POZ jak i AOS. Na wizytę u specjalisty dzieci zmagające się z takimi problemami muszą czekać nawet ponad rok – choć, jak podkreślało w dyskusji wielu posłów, tak naprawdę lwia część pacjentów z nieprawidłową masą ciała wcale nie potrzebuje ani konsultacji, ani tym bardziej leczenia specjalistycznego. Rajmund Miller (KO) stwierdził, że dostępu do specjalistów leczących nadwagę i otyłość będącą wynikiem np. zaburzeń hormonalnych, potrzebuje może 5 proc. młodych pacjentów. Nieprawidłowa masa ciała u pozostałych jest wynikiem niezdrowej diety i niewystarczającej aktywności fizycznej, co powinno być diagnozowane na poziomie POZ, ale rozumianej bardzo szeroko, łącznie z poradami dietetyka i opieką pielęgniarki szkolnej.
Informacja NIK, że w latach 2018-2020 (okres objęty kontrolą, która zakończyła się w pierwszym kwartale 2020 roku), kiedy jeszcze nie było mowy o pandemii, odsetek dzieci i młodzieży objętych bilansami zdrowia spadł do ok. 60 proc. (gdy w 2013 roku było to 90 proc.) z jednej strony zaowocowała propozycją Rajmunda Millera, by wykonywanie bilansów przesunąć do szkół i wykonywać co roku, z drugiej – deklaracją wiceministra Macieja Miłkowskiego, że od przyszłego roku bilanse będą częścią dokumentacji elektronicznej, co sprawi, że będzie można niemal na bieżąco śledzić zarówno trendy zdrowotne, jak i to, czy są one w ogóle wykonywane – bo wiceszef resortu zdrowia przyznał, że raport NIK w tym aspekcie brzmi niepokojąco (skądinąd wiadomo, że wizyty bilansowe były w pandemii rutynowo odwoływane i przesuwane, więc można się spodziewać, że gdyby w tej chwili badać odsetek wykonanych bilansów, mógłby on być jeszcze niższy). Placówki POZ, które pod tym względem będą odstawać od mediany, resort zdrowia zamierza „promować negatywnie” (choć i minister i posłowie przyznawali, że to również, a może przede wszystkim, kwestia odpowiedzialności rodziców).
– W naszej kontroli stwierdziliśmy, że problemy z nadmierną masą występują u ok. 21,7 proc. dzieci. Aż 1/3 tej populacji cierpi na otyłość a 2/3 na nadwagę. Funkcjonujące rozwiązania w systemie ochrony zdrowia nie zabezpieczają potrzeb tej grupy. Nie ma w kraju jednolitych badań obejmujących całą populację dzieci pod kątem nadwagi i otyłości, stąd też brakuje pewnych danych ukazujących pełną skalę tego problemu - podkreślał Robert Łukasz, wicedyrektor Delegatury NIK w Rzeszowie (to ona koordynowała kontrolę).
Odnosząc się do wystąpienia przedstawiciela NIK i całego raportu, Maciej Miłkowski stwierdził, że resort zdrowia ma świadomość „jeszcze dużo pracy w tym obszarze pozostaje przed nim”. – Problem wzrastającej liczby osób dotkniętych nadwagą i otyłością nie dotyczy tylko Polski, ale ma charakter powszechny w państwach rozwiniętych – podkreślał przy tym.