W środę Komisja Zdrowia wysłuchała informacji na temat wdrożonego w listopadzie programu DOM. Zgodnie z jego założeniami, do wszystkich pacjentów, u których test wykazał zakażenie SARS-CoV-2 w wieku powyżej 55 lat, trafia – automatycznie – pulsyksometr. Do programu mogą się też zgłosić (lub zostać zgłoszeni przez lekarza POZ) młodsi pacjenci. I o ile ta druga grupa jest w programie widoczna, problemem są ci, którzy urządzenie otrzymują z automatu – tylko niewielki procent korzysta z aplikacji i przekazuje pomiary saturacji.
Wyposażenie zakażonych Polaków – zwłaszcza z grupy podwyższonego ryzyka ciężkiego przebiegu COVID-19 w pulsyksometry w założeniach miało umożliwić monitoring stanu pacjenta i ograniczyć zjawisko zbyt późnego zgłaszania się do szpitali przy pogorszeniu przebiegu COVID-19). Jednak wszystko wskazuje, że poczynione na ostatniej prostej modyfikacje programu (zredukowana do minimum rola lekarzy POZ, postawienie na automatyzm procesu i scentralizowanie monitoringu) nie były dobrym pomysłem. Pacjenci przyjmują urządzenia, ale albo z nich nie korzystają, albo – nie przekazują danych. – Zadzwoniliśmy do pacjentów, by dowiedzieć się, z czego to wynika. Słyszeliśmy najczęściej od pacjenta „dobrze się czuje, nie mam takiej potrzeby, by z pulsoksymetru korzystać” – mówiła podczas posiedzenia Komisji Zdrowia Anna Goławska, wiceminister zdrowia odpowiedzialna w resorcie za obszar cyfryzacji. – Nie mamy możliwości zmuszania ludzi do programu – dodała. Ale część pacjentów, jak przyznał resort, ma problem z wykluczeniem cyfrowym: wprawdzie duża część Polaków, jak wskazują badania opinii publicznej, w wieku 50-65 lat ma smartfona i aktywnie korzysta z internetu (CBOS, na którego badania powołuje się resort zdrowia, twierdzi, że w tej grupie wiekowej nawet 89 proc. ma smartfona), ale w starszych grupach wiekowych nie jest to już norma, a raczej – wyjątek. Przedstawiciele ministerstwa tłumaczyli, że osoby niekorzystające ze smartfonów mogą przekazywać dane przez stronę internetową – niekoniecznie sami, bo mogą w ich imieniu zalogować się np. krewni. Ministerstwo Zdrowia zapowiada też uruchomienie infolinii – pacjent będzie mógł zadzwonić i podać odczyt, który w czasie rzeczywistym trafi do centrum monitoringu i zostanie przeanalizowany przez lekarzy.
Posłów interesowały koszty programu. W tym – koszty obsługi przez Pocztę Polską, która za wysyłkę każdego urządzenia do pacjenta pobiera 81 zł. Dlaczego tak dużo? Sama przesyłka realizowana jest w ciągu 24 godzin od zgłoszenia pacjenta do systemu. W cenie jest też odbiór urządzenia, a także jego dezynfekcja, przegląd techniczny, wymiana baterii i magazynowanie do czasu ponownego przekazania do użytkowania, a także druk ulotek, dołączanych do urządzeń.
Posłowie dopytywali o to, ile urządzeń zostało zakupionych, jakich – i za jaką cenę. Usłyszeli, że procedura zakupu – jak wszystkie dokonywane przez ARM – jest objęta klauzulą „zastrzeżone”, ale resort poinformował, że urządzeń kupiono 200 tysięcy a ich koszt zakupu jest nieco niższy (ze względu na wielkość zamówienia) niż rynkowy i opiewa na 120-150 zł za sztukę. Ministerstwo zdementowało informacje medialne, że na potrzeby programu zakupiono pulsyksometry, których rynkowa cena to ok. 450 zł.