W czwartek premier Mateusz Morawiecki podał nazwisko następcy Łukasza Szumowskiego w Ministerstwie Zdrowia. Nowym ministrem został Adam Niedzielski, szef Narodowego Funduszu Zdrowia. Jak Pan zareagował na tę informację?
Cieszę się, że doszło do zmiany na stanowisku ministra zdrowia. Łukasz Szumowski zdyskredytował się słabą organizacją kraju i aferami finansowymi. Uważam, że to skandaliczne. Najważniejsze, aby nowy minister zdrowia miał empatię i dobre umiejętności organizacyjne. Potrzeba pewnych umiejętności i nakładów finansowych, aby ochrona zdrowia działała bez zastrzeżeń. Mam nadzieję, że pan Adam Niedzielski jest świadomy, że ochrona zdrowia nie jest workiem bez dna. Ona procentuje. Minusem tego oprocentowania jest to, że zwrot inwestycji następuje później niż trwa kadencja. Mam nadzieję, że minister zdrowia porządnie zainwestuje w ochronę zdrowia poza czas sprawowania rządów przez PiS.
Jakie zmiany w ochronie zdrowia powinny nastąpić w najbliższym czasie?
System ochrony zdrowia powinien poprawić się na tyle, aby udało się nakłonić do powrotu do Polski młodych lekarzy np. ze Szwecji. Nadchodzący kryzys musi spotkać się z gwałtownymi zmianami zarówno w kwestiach kadrowych, jak i finansowych. Należy poprawić warunki pracy i płacy środowiska lekarskiego, pielęgniarskiego i ratowników.
Z jakimi największymi problemami borykają się lekarze podczas pandemii ?
Panuje chaos w służbie zdrowia. Nie można dodzwonić do sanepidu. Jest zerowa koordynacja np. w kwestii tego, kto zwalnia ludzi z kwarantanny. Według lekarzy rodzinnych kwarantannę nakłada i nadzoruje sanepid. Z kolei sanepid twierdzi, że nie w jego kompetencjach leży sprawdzanie, czy kwarantanna się zakończyła, ponieważ ta decyzja wymaga wiedzy medycznej. Sanepid umywa ręce. Ludzie nie wiedzą, co mają zrobić. Nie mogą tego zweryfikować, ponieważ nie mogą dodzwonić się do sanepidu. Ludzie są leczeni dzięki temu, że mają zdolność do samoorganizacji. Personel medyczny jest już przyzwyczajony do takiego bałaganu. Wie, że nie może zostawić człowieka na lodzie. Lekarze są świadomi tego, że prędzej czy później odpowiedzą za zdrowie człowieka. Nie mogą powiedzieć choremu, aby poszedł sobie do domu. A wszystko dlatego, że jego stan zdrowia może pogorszyć się. Lekarz jest ostatnią osobą, która widziała chorego i podpisała dokumenty ws. jego zdrowia. W ostateczności chory trafia do szpitala. Pozostaje jedynie zadać pytania: czy pacjent nie zarazi po drodze innych, czy wyzdrowieje na czas, czy nie będzie miał powikłań. Kiedy pacjent przestaje mieć objawy powinien się nim zająć sanepid. Jeżeli objawy rozwiną się, to pacjentem powinien zająć się lekarz. Przekazywanie pacjentów w skoordynowany sposób nie ma tu zupełnie miejsca. Opublikowano badanie, w którym zapytano ludzi do kogo powinien zgłosić się pacjent, który podejrzewa u siebie COVID-19. Duży odsetek badanych uznało, że należy zgłosić się do lekarza epidemiologa. A sprawa jest prosta. Jeżeli pacjent kontaktował się z osobą zarażoną to musi się zgłosić do sanepidu. Z kolei jeżeli widzi u siebie objawy, to musi zgłosić się na zakaźną izbę przyjęć szpitala jednoimiennego, bądź innych oddziałów zakaźnych. Ale to jest dla ludzi wielka enigma. Powinna być ogłaszana cała procedura przez ministra w prostej informacji. Otrzymuję informacje od osób, które twierdziły, że miały otrzymać wymaz w 7-14 dniu. Niestety nikt się do nich nie zgłosił. Dopiero jak ludzie poproszą o wstawiennictwo osób, które znają kogoś w sanepidzie, to przyjeżdża osoba z instytucji zrobić wymaz. Nie jestem uprzedzony wobec osób pracujących w sanepidzie. Niestety sanepid nie działa prawidłowo jest niedoszkolony, niedofinansowany. Jest to wynik zaniedbań wszystkich poprzednich ekip rządowych, które tak samo zaniedbywały ochronę zdrowia.
