Co były wiceminister zdrowia robi w Twoim Ruchu Janusza Palikota? Jak było naprawdę z łączeniem funkcji wiceministra i szefa warszawskiej izby lekarskiej? Z Andrzejem Włodarczykiem rozmawia Iwona Schymalla, redaktor naczelna Medexpressu.
Jak to się stało, że wraca pan do polityki jako twórca programu reformy ochrony zdrowia przedstawionego przez Twój Ruch Janusza Palikota? Czy rzeczywiście planuje pan powrót na Miodową?
Nigdy nie uważałem się za polityka. Ani wtedy, kiedy pracowałem jako podsekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia z Ewą Kopacz, ani teraz, kiedy jako ekspert do spraw zdrowia współpracuję z Januszem Palikotem i Twoim Ruchem. Parę miesięcy temu otrzymałem propozycję współpracy od Andrzeja Rozenka, posła z Ruchu Palikota, którego miałem okazję poznać kilka lat wcześniej, zanim został posłem. Zaproponowano mi także wstąpienie do partii, ale z uwagi na przejściowe problemy zdrowotne w tej sprawie nie podjąłem jeszcze decyzji. Na drugie pytanie odpowiem wprost – nie planuję powrotu do pałacu Paca przy ul. Miodowej w Warszawie w charakterze urzędnika, chociaż czas tam spędzony traktuję jako ciekawe i pouczające doświadczenie życiowe. Wiele w tym okresie się nauczyłem, poznałem mądrych i ciekawych ludzi, chociaż – niestety – nie tylko takich.
Niektóre osoby z pańskiego środowiska zarzucają, że w czasie pracy na Miodowej pełnił pan jednocześnie funkcję prezesa w samorządzie lekarskim. Rozdwojenie jaźni?
To jakieś nieporozumienie. Po powołaniu na stanowisko podsekretarza stanu w MZ pod koniec 2007 r. zawiesiłem prezesurę w Okręgowej Izbie Lekarskiej w Warszawie. Upoważniłem mojego zastępcę, nieżyjącego już niestety, docenta Jacka Kubiaka do pełnienia obowiązków prezesa ORL i wziąłem najpierw zaległy urlop, a potem urlop bezpłatny. W Naczelnej Izbie Lekarskiej, gdzie pełniłem funkcję wiceprezesa, też poprosiłem o urlop bezpłatny.
Po sześciu miesiącach pracy w resorcie zwróciłem się, z powodów zdrowotnych, do Ewy Kopacz i premiera Donalda Tuska o przyjęcie mojej rezygnacji z funkcji podsekretarza stanu w MZ. Rezygnację tę premier przyjął w maju 2008 r., potem wróciłem do pracy w samorządzie.
W okresie, kiedy zastępował mnie Jacek Kubiak, byłem w biurze izby lekarskiej dwukrotnie, bo musiałem złożyć jakieś zaległe podpisy pod dokumentami. Nigdy nie ingerowałem w to, co robił zastępujący mnie kolega. Podobnie było w 2011 r., kiedy wziąłem urlop bezpłatny w Instytucie Reumatologii w Warszawie i pełniącym obowiązki dyrektora placówki został profesor Jerzy Stelmachów. W chwili ponownego powołania na podsekretarza stanu w Ministerstwie Zdrowia, w 2011 r., nie zajmowałem stanowisk funkcyjnych w samorządzie lekarskim. Jednocześnie chciałbym sprostować podaną przez państwa kilka dni temu informację o mojej rzekomej odpowiedzialności za tzw. ustawę refundacyjną.
Ale był pan, jako wiceminister, odpowiedzialny za Departament Polityki Lekowej i Farmacji do czasu odwołania przez ministra Arłukowicza?
To kolejne nieporozumienie. Departament nadzorował minister Marek Twardowski i ustawa była autorstwa pracowników tego departamentu oraz Marka Twardowskiego. Po jego odejściu z ministerstwa kierownictwo departamentu powierzono ministrowi Adamowi Fronczakowi, którego Bartosz Arłukowicz odwołał mniej więcej w połowie grudnia 2011 r. Do tego czasu ustawa już była przyjęta przez obie izby parlamentu i podpisana przez prezydenta RP. Powierzenie mi nadzoru nad Departamentem Polityki Lekowej przez Arłukowicza miało miejsce dopiero po odwołaniu przez niego ministra Fronczaka. Z perspektywy minionego czasu uważam, że był to element zaplanowanej już wtedy przez ministra koncepcji zrobienia ze mnie kozła ofiarnego, odpowiedzialnego za tę ustawę. Przez kilkanaście tygodni, kiedy kierowałem „lekówką” (od połowy grudnia 2011 do lutego 2012) nie miałem realnego wpływu na departament. Ani na obsadę kadrową, ani na poprawki do ustawy zgłoszone w 2012 r. Zostałem pisemnie zobligowany przez ministra Arłukowicza do podpisania pierwszej listy leków refundowanych. Nigdy przedtem podsekretarz stanu nie podpisywał listy leków! Natomiast za swój osobisty sukces uważam to, że udało mi się w tak krótkim czasie doprowadzić do przywrócenia na listę kilku niezwykle ważnych leków, które wypadły z niej po nieudanych negocjacjach Komisji Ekonomicznej z producentami.
Co pan zaproponował partii Janusza Palikota, jeżeli chodzi o ochronę zdrowia?
Przede wszystkim chcę podkreślić, że trafiłem na polityków, którzy postanowili odrzucić tak powszechnie uprawiany przez inne partie populizm. W programie reformy zaproponowanym przeze mnie, a potem przedyskutowanym w gronie ekspertów, z udziałem Janusza Palikota, przedstawiamy konieczne, ale trudne społecznie rozwiązania. Jaka jest polska służba zdrowia, wszyscy wiemy. Wiedzą zwłaszcza ci, którzy są zmuszeni skorzystać z jej usług.
Wieloletnie oczekiwanie na operacje czy wielomiesięczne – na wizyty u niektórych specjalistów to od lat utrzymująca się rzeczywistość. Do tego bezduszne i nieżyciowe przepisy publicznego monopolistycznego płatnika, którego niektórzy wprost obarczają odpowiedzialnością za niektóre przypadki śmierci pacjentów. Co w tej sytuacji chcemy zaproponować Polakom? Po pierwsze, proponujemy zwiększenie finansowania z budżetu państwa, ale bez podnoszenia składki zdrowotnej, tylko przez zobowiązanie wszystkich ubezpieczonych do jej płacenia (czyli likwidujemy przywileje tych, którzy jej nie płacą). Kolejne propozycje to: likwidacja NFZ i zastąpienie go dwiema – trzema publicznymi kasami chorych plus dopuszczenie do operowania składką zdrowotną ubezpieczycieli niepublicznych, weryfikacja koszyka świadczeń gwarantowanych, powołanie agencji do spraw taryfikacji i standardów medycznych, która niezależnie od płatników wyceni procedury medyczne i określi standardy leczenia. To także wprowadzenie dobrowolnych dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych, zwiększenie roli lekarza rodzinnego w systemie, przygotowanie ustawy o zdrowiu publicznym, która określi i skoordynuje działania profilaktyczne i prozdrowotne w państwie. Mówimy o wprowadzeniu sieci szpitali, prawdziwej referencyjności szpitali i oddziałów szpitalnych oraz konkurencji w ubieganiu się o środki finansowe od płatników, podjęciu działań na rzecz poprawy opieki długoterminowej i opieki nad osobami w wieku powyżej 65 lat. To są kluczowe rozwiązania, które przyniosą zmiany w polskim systemie opieki zdrowotnej oczekiwane przez wszystkich Polaków od wielu lat. Do tego dochodzą liczne, bardziej szczegółowe propozycje zmian, których w tej rozmowie nie wymienię, bo musiałaby potrwać jeszcze bardzo długo.
Przeczytaj również: Andrzej Włodarczyk chciałby wrócić na ul. Miodową?