Planowaną kontrolę poprzedził panel ekspertów, z którego wynika, że nadzór nad tymi produktami jest pozorny, a konsumenci z powodu agresywnej promocji powszechnie mylą suplementy z lekami.
Zdanych KRRiT wynika, że aż jedna czwarta reklam w telewizji to reklamy suplementów diety i leków bez recepty. W radiu jest jeszcze gorzej – reklamy suplementów i leków OTC mogą stanowić 70 proc. wszystkich reklam.
Eksperci podkreślają fakt, że reklamy suplementów są tak konstruowane, by przekonać konsumentów do ich właściwości leczniczych, których nie mają. Gwarantują też skuteczność, choć niepoparta jest ona żadnymi badaniami. Występują w nich często farmaceuci i lekarze, którzy podkreślają, że dany produkt polecają swoim pacjentom.
Tymczasem zastąpienie prawdziwych leków suplementami diety, nadmierne ich spożywanie lub nawet przyjmowanie bez uzasadnionej potrzeby – może prowadzić do poważnych konsekwencji. W USA Federalna Agencja Żywności i Leków wyliczyła, że suplementy diety odpowiadają za 23 tys. wizyt na oddziałach ratunkowych oraz ponad 2 tys. hospitalizacji rocznie. – Wkrótce możemy mieć problem z rzeszą Polaków dotkniętych przez konsekwencje tak funkcjonującego rynku – ostrzega prof. Wojciechowska.
Sytuację komplikuje fakt, że sprzedażą suplementów diety zajmują się w naszym kraju apteki. To rozwiązanie przyjęte w zdecydowanej mniejszości państw UE. – Wielu klientów aptek ulega złudzeniu, że ma do czynienia z lekami. Sugeruje to zarówno miejsce ich sprzedaży, jak i sposób opakowania do złudzenia przypominające preparaty lecznicze – wyjaśnia Dorota Karczewska, wiceprezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów,
Co więcej, mowa o produktach wysokomarżowych, które mogą przynosić polskim aptekom nawet trzecią część dochodu. – Właścicielom aptek zależy więc na ich sprzedaży, a farmaceuci są rozdarci między etosem zawodowym a biznesem – mówi prof. Wojciechowska.
Co zawierają suplementy diety
Tego nie wie nikt, bo nie musi. Za bezpieczeństwo produktu i zgodność deklaracji na opakowaniu ze stanem faktycznym odpowiada producent. Główny Inspektorat Sanitarny kontroluje suplementy podobnie jak inne artykuły spożywcze. Może więc sprawdzić jedynie ich niewielką część.
Branża świadoma potrzeby zmian
Ewa Jankowska, prezes Zarządu Polskiego Związku Producentów Leków Bez Recepty, proponuje wprowadzenie tzw. rozwiązań miękkich. Chodzi o wewnętrzne regulacje zarówno wśród producentów, jak i nadawców radiowych i telewizyjnych. W Wielkiej Brytanii to właśnie sami przedsiębiorcy usystematyzowali rynek poprzez wprowadzenie kodeksu etyki. Innym pomysłem jest wprowadzenie systemu autocertyfikacji – objęte nim produkty gwarantowałyby najwyższą jakość.
Przedsiębiorcy proszą też o niedemonizowanie suplementów. – Są całe grupy osób, np. sportowcy, osoby starsze czy kobiety w ciąży, którym suplementy pomagają normalnie funkcjonować – mówi prof. Iwona Wawer, prezes Krajowej Rady Suplementów i Odżywek.
Celem kontroli NIK jest zwrócenie uwagi na bezpieczeństwo stosowania suplementów diety i nadzór nad rynkiem tych produktów. Izba będzie współpracować z innymi instytucjami zainteresowanymi tym tematem. Marek Posobkiewicz, Główny Inspektor Sanitarny zadeklarował pełną współpracę z NIK. – Chętnie podpowiemy, czemu warto się przyjrzeć i co poprawić – mówi szef GIS-u.
Po zorganizowanym przez NIK panelu ekspertów pozostało wrażenie, że będzie to jedna z najpotrzebniejszych i jednocześnie najtrudniejszych kontroli, jakimi w tym roku zajmie się Izba.
Źródło: nik.gov.pl