Nocna i świąteczna opieka nie jest w pełni wykorzystana, a pogotowia i SOR-y przeciążone. Dzieje się tak m.in. dlatego, że nocna i świąteczna opieka zdrowotna jest źle zorganizowana.
NIK zwraca uwagę na duże dysproporcje między obciążeniem pogotowia ratunkowego i szpitalnych oddziałów ratunkowych a obciążeniem placówek nocnej i świątecznej opieki doraźnej, która dziś wykorzystywana jest tylko w części. NIK już wcześniej alarmowała, że spora część osób przyjmowanych na SOR-ach w ogóle nie powinna tam trafić, bo kwalifikuje się do opieki podstawowej. Najnowszy raport Izby potwierdza tę tezę.
Problemem nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej jest zła organizacja pracy zespołów lekarsko-pielęgniarskich. Może to stwarzać zagrożenie dla bezpieczeństwa zdrowotnego pacjentów. Najpoważniejsze nieprawidłowości w tym zakresie, które powinny zostać jak najszybciej wyeliminowane, to:
- zaniżanie liczby dyżurujących zespołów: w ponad 30 proc. kontrolowanych miejscowości było za mało zespołów dyżurujących - mniej, niż wymagają przepisy, i mniej, niż opłacił NFZ;
- zaniżanie czasu pracy: ponad 20 proc. skontrolowanych świadczeniodawców regularnie skracała zespołom czas dyżurowania i dostępności dla pacjentów (najczęściej o godzinę lub dwie), wyznaczając samowolnie godziny pracy inne niż zapisane w kontraktach, ustawowo gwarantujące pacjentom podstawową opiekę zdrowotną nieprzerwanie przez całą dobę;
- pełnienie dyżurów przez lekarzy w domach, „pod telefonem” zamiast w wyznaczonej do tego placówce, wbrew zarządzeniu prezesa NFZ, które w żadnym przypadku nie przewiduje możliwości takiej formy dyżurowania;
- niedostosowanie trybu pracy zespołów do potrzeb pacjentów.
Niewłaściwa organizacja wizyt domowych:
- wiele placówek stosuje niczym nieuzasadniony podział pracy na zespół wyjeżdżający (oczekujący) i zespół dyżurujący na miejscu, który powoduje nierównomierne obciążenie pracą na niekorzyść zespołu udzielającego świadczeń w przychodni (90 proc. wszystkich porad lekarskich). Zdarza się, że w efekcie takiego podziału w danej placówce faktycznie przyjmuje mniej lekarzy niż powinno (np. dwóch zamiast czterech), bo część z nich jedynie oczekuje na wyjazd. To z kolei powoduje tworzenie kolejek i niepotrzebnie wydłuża czas oczekiwania na przyjęcie pacjentów, którzy zgłosili się do przychodni osobiście;
- część świadczeniodawców zatrudniała podwykonawców do udzielania świadczeń w trybie wyjazdowym, co jest dozwolone. Jednak, jak stwierdzili kontrolerzy NIK, w wielu wypadkach zespoły wyjazdowe, wbrew przepisom, dyżurowały nie w określonej placówce, ale w swojej własnej bazie, często daleko poza terenem zabezpieczanym. W efekcie:
- świadczeniodawca tracił kontrolę nad terminowością i jakością realizacji zlecanych wizyt wyjazdowych,
- wydłużał się czas oczekiwania pacjentów na wizytę.
NIK zwraca uwagę, że wszystkie wymienione nieprawidłowości działają na szkodę pacjentów, mogą zagrażać ich bezpieczeństwu, przynoszą świadczeniodawcom nienależny zysk i realną stratę finansową dla NFZ. Świadczą też o braku odpowiedniego nadzoru i kontroli nad wydawanymi pieniędzmi ze strony samego płatnika, czyli Funduszu.
Źródło: nik.gov.pl
Czytaj także: dr Krzysztof Bukiel: Wstydzę się za premiera