Nominacja na fotel ministra zdrowia zaskoczyła wielu. Pojawiły się komentarze, że pozyskanie do ekipy rządowej prof. Mariana Zembali na pięć miesięcy przed wyborami parlamentarnymi, które - jak się zdaje - nie będą szczęśliwe dla PO, to wielki sukces PR-owy premier Ewy Kopacz.
Istotnie, ścieżka zawodowa, dorobek kliniczny i naukowy, prestiż, jakim cieszy się nowo powołany minister zdrowia, są imponujące. Wyłącznie osoby nieżyczliwe mogą tego nie dostrzec.
Tym bardziej ostro i wyraźnie brzmią mi w uszach słowa wypowiedziane podczas tegorocznego Szczytu Zdrowie przez byłych ministrów zdrowia: ministrem zostaje się nie po to, aby być, lecz po to, by zrealizować określony program, wizje.
W kontekście głębi powyższej myśli (a zachęcam do refleksji nad tymi prostymi słowami) zastanawia mnie, co mądry lekarz, doświadczony zabiegowiec i światły naukowiec ma szansę zrobić w ciągu pięciu! miesięcy na Miodowej.
Mam nadzieje, że prof. Zembala podjął decyzje, kierując się swoja mądrością a nie ambicjami.