Nowa siatka płac i zasady jej realizacji wzbudzają wiele wątpliwości. Od 1 lipca zgodnie z ustawą o najniższych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia lekarze, pielęgniarki, opiekunowie medyczni, a także personel pomocniczy mieli zarabiać więcej. A w każdym razie nie mniej, niż kwota określona w załączniku do ustawy. I to bez względu na to, czy są zatrudnieni w oparciu o umowę o pracę czy umowę cywilno-prawną (kontrakt).
- Ustawa o zmianie ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych póki co niczego nie uprościła i nie uporządkowała - mówi prezes Koalicji „Na pomoc niesamodzielnym” Magdalena Osińska-Kurzywilk. - Zmiana poziomu minimalnych wynagrodzeń jest faktem i dla opieki długoterminowej oznacza dodatkowe koszty, czy to się nam podoba czy nie. A brak realnej wyceny świadczeń powoduje, że zamiast więcej, mamy jeszcze mniej.
Wg przedstawicieli Koalicji wzrost wynagrodzeń, nawet jeżeli jego poziom jest krytykowany przez poszczególne środowiska medyczne, jeszcze bardziej dociąży sektor opieki długoterminowej w Polsce.
- Dlatego jak najszybsze, ponowne oszacowanie kosztów świadczeń w opiece długoterminowej jest absolutną koniecznością, jeżeli nie chcemy jeszcze bardziej pogłębić kryzysu, w jakim znajduje się ona od wielu lat - dodaje prezes Osińska-Kurzywilk i przypomina, że w Polsce żyje ponad milion osób przewlekle chorych niezdolnych do samodzielnego życia, często obłożnie chorych, nieopuszczających łóżek, które potrzebują pomocy praktycznie w każdej czynności życiowej.
Problemy kadrowe dotykają coraz bardziej długoterminową opiekę domową
- Po 1 lipca otrzymujemy coraz więcej sygnałów od naszych członków zaniepokojonych eskalacją żądań płacowych ze strony lekarzy i pielęgniarek - informuje Katarzyna Baj, dyrektor biura Ogólnopolskiego Związku Świadczeniodawców Wentylacji Mechanicznej, którzy pracują przede wszystkim w domach pacjentów, i dodaje - Na to wszystko nakłada się jeszcze restrykcyjny system zgłaszania zdarzeń medycznych. Dla personelu medycznego pracującego w opiece domowej, traktowanej zazwyczaj jako uzupełnienie pracy na etat w szpitalu, raportowanie zdarzeń medycznych w ciągu max. dwóch dni zaczyna skutecznie zniechęcać do takiej pracy.
Wcześniej raportowanie zdarzeń medycznych odbywało się w opiece domowej w systemie miesięcznym.
- Nie możemy także zapominać o coraz bardziej zauważanych brakach kadrowych personelu pielęgniarskiego we wszystkich dziedzinach opieki zdrowotnej. Coraz częściej docierają do nas sygnały o braku pielęgniarek w Domach Pomocy Społecznej czy w podmiotach udzielających świadczeń w ramach pielęgniarskiej opieki długoterminowej domowej. Stawki jakie są tam proponowane znacząco odbiegają od stawek oferowanych w szpitalnych oddziałach zabiegowych. Skutkuje to coraz mniejszym zainteresowaniem do podjęcia pracy w tym sektorze ze strony personelu medycznego, zarówno pielęgniarek jak i opiekunów medycznych. - zauważa prezes Magdalena Osińska-Kurzywilk.
Czy to koniec zawodu opiekuna medycznego w Polsce?
Nowe rozporządzenie Ministra Edukacji i Nauki, które wchodzi w życie 1 września, wydłuża okres kształcenia opiekunów medycznych do 1,5 roku i dopuszcza je jedynie w systemie dziennym lub wieczorowym, na co Koalicja „Na pomoc niesamodzielnym” wielokrotnie zwracała uwagę w procesie konsultacji społecznych.
- Mówiliśmy, że problem jest skomplikowany, wielowymiarowy i wymaga przemyślenia. Apelowałam także o konferencję uzgodnieniową w tym zakresie i solidną analizę konsekwencji zaproponowanych przez rząd rozwiązań - mówi Magdalena Osińska-Kurzywilk.
Niestety pomimo takich głosów i pomimo wielu kontrowersji połączone siły Ministerstwa Edukacji i Nauki oraz Ministerstwa Zdrowia zdecydowały się na ryzykowny krok, jakim jest zmiana rozporządzeń w sprawie kompetencji opiekuna medycznego oraz podstawy programowej nauczania do tego zawodu. Zarząd Koalicji obawia się, że wprowadzone zmiany, w tym wydłużenie czasu nauki i zmiana trybu spowodują spadek zainteresowania tym zawodem i przejście już wykształconej kadry z sektora opieki długoterminowej do szpitali. Pierwsze efekty tych zmian widać już niestety teraz.
- Wobec obecnych stanów w naborach w bieżącym roku szkolnym w naszej szkole nie uruchomimy kierunku „opiekun medyczny” w systemie dziennym (1 osoba chętna). Uda nam się tylko uruchomić kierunek w systemie stacjonarnym w formule modułowym (15 osób chętnych). Będzie to pierwszy rok szkolny z tak małą liczbą uczniów od momentu uruchomienia w szkole tego kierunku w 2007 roku. System dzienny od początku wydawał się nam niewykonalny, pozostałe osoby mają problem przy pracy zmianowej z nauką w systemie stacjonarnym. Wszyscy „wzdychają” do systemu nauki w systemie zaocznym. Jawią mi się ogromne obawy związane z zabezpieczeniem potrzeb absolwentów tego kierunku w najbliższej przyszłości - mówi Jolanta Kłoczewska, dyrektor Szkoły Policealnej im. Zbigniewa Religi w Olsztynie, największej publicznej placówki tego typu w płn.-wsch. Polsce.
Realne zagrożenie możliwością likwidacji szkół
Jeszcze gorsza sytuacja jest w Polskiej Szkole Opiekunów Medycznych w Olsztynie. Tam nowa podstawa programowa i zmieniona formuła kształcenia sprawiły, że placówka nie tylko nie otworzy w tym roku kierunku „opiekun medyczny”, ale będzie zmuszona zamknąć działalność.
- Specjalizowaliśmy się w kształceniu opiekunów trzynaście lat, a wszyscy nasi dyplomowani absolwenci bez problemu znajdowali pracę lub mogli utrzymać dotychczasową. Szkoła kształciła w systemie zaocznym i poprzez kwalifikacyjne kursy zawodowe, co stwarzało szansę nauki i pracy jednocześnie. Zgodnie z nowymi regulacjami takiej możliwości już nie będzie - tłumaczy Agnieszka Walentynowicz z Polskiej Szkoły Opiekunów Medycznych.
- Podstawa programowa jest za bardzo rozbudowana i wręcz wchodzi w kompetencje innych zawodów. Wiele działań, które do tej pory wykonywali fizjoterapeuci czy pielęgniarki, teraz będą wykonywać opiekunowie medyczni. Osoby piszące nową podstawę zapomniały w jakim celu został stworzony ten zawód. Nazwa kwalifikacji brzmiała „Świadczenie usług pielęgnacyjno-opiekuńczych osobie chorej i niesamodzielnej”. Rozbudowując tak podstawę programową skazuje się opiekunów na szereg nowych obowiązków i odpowiedzialności, przez które nie będą mieli czasu na świadczenie usług przy swoim niesamodzielnym podopiecznym - dodaje z żalem.
Kiedy osoby zainteresowane nauką w zawodzie opiekuna medycznego dzwonią do szkoły i pytają o rekrutację, są bardzo zdziwione, że nie będzie już dotychczasowej formy kształcenia. Po uzyskaniu informacji, że będzie się ono teraz odbywać już tylko w formie stacjonarnej, pytają „kogo na to stać, żeby uczyć się w systemie dziennym i nie pracować”. A potem po prostu rezygnują…
- Konsekwencje nowych regulacji będą widoczne już wkrótce i będą narastać lawinowo - przewiduje Agnieszka Walentynowicz. - Będzie coraz mniej dyplomowanych opiekunów medycznych, których i tak jest za mało. Zniknie możliwość kształcenia się przez całe życie zwłaszcza wśród kobiet, które chciałyby zdobyć zawód, wrócić do pracy po urodzeniu dzieci, przekwalifikować się lub zmienić pracę. Jednak zdecydowanie najgorszym skutkiem będzie to, że ludzie, dla których ten zawód powstał, czyli osoby niesamodzielne, wymagające wzmożonej pielęgnacji, nie będą miały koło siebie dyplomowanego profesjonalisty: opiekuna medycznego, który im asystował, wyręczał w codziennych czynnościach i pomagał kompensować utraconą sprawność. Perspektywa starzejącego się społeczeństwa w ciągu najbliższych lat jest wszystkim znana, a każda ze starszych osób będzie miała specjalistyczne, opiekuńcze, pielęgnacyjne oraz zdrowotne potrzeby. Kto je zaspokoi?
Nikłe zainteresowanie rządzących opieką długoterminową
24 czerwca 2021 odbyło się w Sejmie posiedzenie połączonych sił Komisji Zdrowia oraz Polityki Społecznej i Rodziny poświęcone opiece długoterminowej, na którym poruszono wiele ważnych zagadnień, w tym między innymi narastający problem braków kadrowych, niskie nakłady finansowe czy problem braku koordynacji, o której ostatnio tak wiele się mówi. Wnioski, może nie z samego posiedzenia, ale raczej z okoliczności jego zwołania, są jednak bardzo smutne: w parlamencie po stronie przedstawicieli koalicji rządzącej nie ma absolutnie żadnej woli, żeby tematem opieki długoterminowej w ogóle się zajmować.
- Przewodniczący obu komisji nie wyrażali żadnej chęci organizacji posiedzenia. Dopiero inicjatywa poseł Moniki Rosy (KO), która wraz z 26 innymi posłami wystąpiła do Marszałek Sejmu o zwołanie takiego posiedzenia wymusiła na przewodniczących jakiekolwiek działanie - opowiada prezes Osińska-Kurzywilk i dodaje, że wg Koalicji problem opieki długoterminowej został przez aktualną większość sejmową już odsunięty na kolejną kadencję. - Trudny, mało medialny i względnie bezpieczny do pominięcia, bo nie generuje potencjalnych zamieszek. W końcu nasi członkowie raczej nie pójdą pod Sejm.
Podobny brak zainteresowania widać w obu resortach. Ze strony Ministerstwa Zdrowia członkowie Koalicji nie dostrzegają chęci dialogu, ale przynajmniej widzą gotowość do korzystania z ich rozwiązań (np. dokument „Zdrowa przyszłość”), natomiast w Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej widzą wyraźny dwugłos ścisłego kierownictwa.
- W jednym z pism minister Paweł Wdówik zapewniał nas, że nie mamy powodów do obaw, ale w świetle całkowitego braku działań, te słowa nas zupełnie nie przekonują, a tym bardziej nie uspokajają - mówi Magdalena Osińska-Kurzywilk. - Nadal czujemy, że los osób niesamodzielnych nie jest przedmiotem uwagi rządzących. Czujemy się pomijani, może nawet ignorowani. Co dziwi tym bardziej, że przecież większość osób korzystających z opieki długoterminowej to statystycznie wyborcy Zjednoczonej Prawicy.
Źródło: Koalicja „Na pomoc niesamodzielnym”