Ryzyko zachorowania na zakrzepicę rośnie wraz z wiekiem, u osoby chorej, która często zmaga się również m.in. z chorobami nowotworowymi. Pacjentami są jednak nierzadko ludzie młodzi i teoretycznie zdrowi, bo zakrzepica może pojawić się na przykład po długiej podróży samolotem, wiążącej się z długotrwałym unieruchomieniem i przebywaniem w warunkach niskiej wilgotności, małego natlenienia i ciągle działającej klimatyzacji. Okazuje się, że nie bez znaczenia jest też pandemia koronawirusa.
– Covid jest silnym immunogenem, który może w najbliższej przyszłości wywoływać ujawnianie się różnego rodzaju schorzeń autoimmunologicznych, które to w aktywnej formie są prozakrzepowe. Trzeba też zastanowić się, jakie następstwa wywołuje Covid, long covid czy post covid. Zaczynamy sobie dopiero uzmysławiać, jakie to niebezpieczeństwo. Nawet skąpoobjawowe przejście Covid-19 powoduje powstawanie czynników prozakrzepowych. Nie ma jednak predyktora, który by nam to jednoznacznie wskazywał – mówi dr n. med. Piotr Ligocki, internista, reumatolog.
Tym, co powinno pacjenta zaniepokoić, jest pojawienie się obrzęku kończyn dolnych (najczęściej dotyczy on jednej kończyny), połączone z bólem o różnym nasileniu, zarówno taki, jaki kojarzymy z przeciążeniem mięśni po wysiłku fizycznym, jak i taki, który jest bardzo silny. Obszar, na którym pojawia się obrzęk, może być cieplejszy i zaczerwieniony. W przypadku wystąpienia objawów, które sugerują, że może to być zakrzepica, potrzebny jest jak najszybszy kontakt z lekarzem, choćby w ramach wizyty na szpitalnym oddziale ratunkowym. Podstawą jest leczenie przeciwzakrzepowe, czyli zastrzyki podskórne z heparyny. Później wdrażana jest farmakoterapia doustna. Czas trwania leczenia zależy od tego, jakie były okoliczności powstania zakrzepicy i u kogo wystąpiła.
– Ostra faza choroby wiąże się z podawaniem heparyny. Kiedy mówimy już o długoterminowym leczeniu, to mamy do dyspozycji dwie grupy leków: tzw. stare koagulanty, czyli antagonistów witaminy K oraz nowe leki podawane doustnie, które działają w różnych mechanizmach na kaskadę krzepnięcia krwi. Heparyna jest rewelacyjnym preparatem, kiedy mamy u pacjentów dodatkowe czynniki ryzyka, m.in. autoimmunologiczne. Tendencja ogólnoświatowa jest jednak taka, by przechodzić na preparaty doustne – wymienia dr n. med. Piotr Ligocki.
Jako profilaktyka heparyna drobnocząsteczkowa podawana jest w pewnych przypadkach: po złamaniach, urazach, u osób przewlekle leżących lub są takich, które są otyłe i wybierają się na dalszy wyjazd. W niektórych grupach pacjentów heparyna przysługuje nieodpłatnie. Preparaty są od września tego roku dostępne we wskazaniach refundacyjnych w ramach programu bezpłatnych leków dla osób w wieku powyżej 65. roku życia. Przysługują one za darmo również kobietom w ciąży.
Niezwykle istotna jest też profilaktyka zakrzepicy. To przede wszystkim ruch i odpowiednie nawodnienie. Aktywność fizyczna jest ogólnie istotna dla naszego zdrowia i dobrego samopoczucia.
– Powinna to być jednak aktywność umiarkowana: dłużej trwająca, ale o średnim nasileniu, tak by nie przeciążać organizmu ale go utrzymywać w ciągłym ruchu. Z kolei nawodnienie jest bardzo ważne, ponieważ jeśli mało pijemy, to krew gęstnieje i pojawia się wówczas ryzyko zakrzepicy – mówi dr n. med. Marcin Kucharzewski, specjalista chirurgii naczyń z Europejskiego Centrum Flebologii w Katowicach, członek zarządu Polskiego Towarzystwa Flebologicznego.
Często niedocenianą formą profilaktyki i wspomagania leczenia jest kompresjoterapia.
– To podkolanówki, pończochy czy rajstopy lub bandaże elastyczne, które zakładamy tak, że ucisk zmniejsza się od stopy ku górze. Podstawowym zakresem stosowania jest ucisk do kolana. Ma to na celu zmniejszenie dolegliwości bólowych i obrzęku oraz wspomaganie przepływu krwi u pacjenta – wyjaśnia dr Marcin Kucharzewski.
Po zbadaniu pacjenta lekarz przepisuje odpowiedni stopień ucisku. Chory może kupić produkty do kompresjoterapii w sklepie medycznym. Niestety, póki co taka opcja nie jest refundowana. Ma się to jednak niedługo zmienić.
– Korzystną zmianą będzie refundacja od stycznia 2024 wyrobów kompresyjnych. Dla pacjentów jest to duża pomoc, bo nie każdego było na te wyroby stać. Może też więcej się będzie o nich mówiło, bo to przecież produkty wspomagające leczenie – podkreśla Kamila Jaszczor, prezes zarządu Fundacji Trombofilia i Zakrzepica.
Kamila Jaszczor o tym, że zakrzepica jest chorobą nie tylko niebezpieczną, ale na dodatek niezbyt obecną w świadomości społecznej, przekonała się na własnej skórze. Jej choroba zaczęła się przed 30. rokiem życia. Kobietę zaniepokoiło spuchnięcie jednej z nóg i towarzyszące temu dolegliwości bólowe. To skłoniło ją do wizyty u lekarza. Jak mówi, nie zdawałam sobie sprawy z ryzyka i nie słyszałam wcześniej o żylnej chorobie zakrzepowo-zatorowej. W jej otoczeniu nie było takich przypadków. Kamila Jaszczor mówi, że musiała najpierw przepracować ten stan, a potem poszukać informacji o chorobie. Było ich niewiele, więc dostrzegła potrzebę stworzenia przestrzeni dla pacjentów.
– O zakrzepicy wciąż mówi się mało, ale coraz więcej osób odwiedza mój profil. Lekarze różnych specjalności, zajmujący się na co dzień zakrzepicą, włączają się w edukowanie pacjentów. Wspólnie podejmujemy działania edukacyjne. Piękne jest to, że się jednoczymy i solidaryzujemy, by podnosić tę świadomość. Zostało bardzo dużo do zrobienia, ale jest progres – przyznaje.
Kobieta zwraca uwagę na to, że choroba wpływa na całe życie. Sprawiła, że pacjentka zupełnie przemodelowała jej podejście do planowania istotnych życiowo spraw.
– Wszystkie moje decyzje życiowe były już potem podyktowane informacją o chorobie. Ściśle musiałam się więc z nią zaprzyjaźnić i zwracać uwagę na swój styl życia, pamiętać o ruchu, nawodnieniu. Decyzja o zajściu w drugą ciążę też była przeze mnie bardzo mocno rozważana. Siedem lat bałam postarać o drugie dziecko, właśnie przez to, że jestem obarczona wrodzoną nadkrzepliwością krwi – wspomina Kamila Jaszczor.