Od 1 marca zmienił się wzór karty zgonu. Lekarze mają zastrzeżenia, że to tylko dodatkowa biurokracja, a nie ułatwienie.
- Lekarze rodzinni z Porozumienia Zielonogórskiego od lat mówią o konieczności powołania instytucji koronera. Natomiast minister zdrowia zamiast skupić się na rzeczywistym problemie znów wprowadza pozorne zmiany i dokłada lekarzom kolejne biurokratyczne obowiązki – tym razem związane z wystawianiem karty zgonu, mówi Joanna Szeląg, ekspert PZ.
1 marca 2015 r. w życie weszło nowe rozporządzenie ministra zdrowia w sprawie wzoru karty zgonu. W rozporządzeniu określono zakres danych, jakie będą zawarte w karcie zgonu od dnia 1 marca 2015 r. do dnia 1 stycznia 2018 r. Rozszerzono znacznie zakres wymaganych danych.
- Wiele z nich to dane zbędne, a czasem nawet niedostępne dla lekarza stwierdzającego zgon. Mam wrażenie, że jest to kolejny przykład przerzucania na lekarzy obowiązków urzędników, w tym wypadku urzędów statystycznych – zauważa Tomasz Zieliński, ekspert z Porozumienia Zielonogórskiego.
Według nowych wzorów w karcie należy wpisać – jeśli są znane – m.in. w przypadku dziecka do roku życia: godzinę urodzenia, informacje o stanie jego zdrowia w chwili urodzenia: długość, ciężar ciała, punkty w skali Apgar, informacje o przebiegu ciąży i porodzie (okres trwania ciąży, wielorakość porodu oraz liczbę dzieci urodzonych przez matkę). Ponadto należy podać wykształcenie zmarłego, miejsce zamieszkania zmarłego itp. Po co te wszystkie dane?- pyta Porozumienie Zielonogórskie.
- Miałoby to może jeszcze uzasadnienie, gdyby istniała instytucja koronera, co Porozumienie Zielonogórskie postuluje od dawna. Osoba zawodowo zajmująca się stwierdzaniem zgonu i wystawianiem kart zgonu miałaby możliwość analizowania każdego przypadku. Obecnie jednak najczęściej zgon stwierdza lekarz rodzinny, dla którego nie jest to podstawowy obowiązek - mówi Tomasz Zieliński.
Źródło: materiały prasowe
Przeczytaj również: OZZL: Arłukowicz chciał zohydzić zawód lekarza