Co sprawi, że dyrektorzy szpitali będą szczęśliwsi? Czy mamy szansę na strategiczny plan zdrowotny? O tym między innymi z prof. Jackiem Jassemem rozmawiała Iwona Schymalla, redaktor naczelna Medexpress.pl
Iwona Schymalla: Witam Panie Profesorze. Podczas Forum w Krynicy poruszano bardzo ważne kwestie, m.in. to, co zrobić, aby zdrowie było priorytetem państwa, bo myślę, że odpowiedź na to pytanie jest kluczowa i daje asumpt do dalszej dyskusji, jak poprawić funkcjonowanie systemu ochrony zdrowia w Polsce.
prof. Jacek Jassem: Musimy pewne rzeczy odczarować. Nie możemy traktować zdrowia jako przykrego obowiązku państwa. Każde państwo musi uwzględnić zdrowie w swojej polityce, nadać mu priorytet, bo nie ma ważniejszej sprawy dla ludzi. Przeprowadzaliśmy duże sondaże społeczne, pytając ludzi, co jest dla nich najważniejsze: zatrudnienie, wysokość zarobków, bezpieczeństwo? Okazuje się, że zdrowie absolutnie jest na pierwszym miejscu. Musimy po prostu wyjść do społeczeństwa i te oczekiwania spełnić. Jednocześnie polscy chorzy bardzo źle oceniają to, co oferuje im państwo. W onkologii przeprowadziliśmy bardzo duży sondaż, porównując opinię pacjentów i opinię społeczeństwa w Polsce i w Austrii, stosując identyczną metodologię – austriaccy pacjenci trzy razy lepiej oceniają to, co daje im państwo w porównaniu z polskimi pacjentami.
Ale to nie są wygórowane oczekiwania, tylko trzeźwe spojrzenie na sytuację.
Oczywiście. To nie chodzi o to, żeby dać ludziom gwiazdkę z nieba. Zawsze musimy uwzględniać to, co państwo może im dać. Ale wydaje nam się, że Polska nie wykorzystuje tych możliwości, jakie są. W wielu krajach ochrona zdrowia jest na sztandarach polityki państwa. Tworzy się programy na najwyższym szczeblu. Prezydent Jacques Chirac już wiele lat temu ogłosił „cancer plan”. Podobnie Robert Nixon ogłosił walkę z rakiem jako okołosztandarową pozycję w polityce państwa. W Polsce nie tylko w odniesieniu do dziedziny, którą reprezentuję, czyli onkologię, ale w ogóle w stosunku do medycyny nie widać takich strategicznych projektów. A przecież ochrona zdrowia to nie tylko ogromne wydatki, to jest również możliwość rozkręcenia ekonomii. To jest ogromna liczba miejsc pracy. Przywracanie ludziom zdrowia jest równoznaczne z przywracaniem ich państwu. To jest mniejsza absencja w pracy, mniejsza chorobowość, to jest dłuższy czas do uzyskania renty, dłuższa aktywność zawodowa. To są wszystko rzeczy, które naprawdę trzeba policzyć i okaże się, że to jest dobra inwestycja.
Często płatnik mówi: terapie innowacyjne w onkologii są bardzo drogie. Często Pan i również wielu ekspertów walczycie o to, aby pacjenci mieli dostęp do innowacyjnego leczenia. Ale przecież gdyby policzyć koszty rent, absencji w pracy, nieefektywności, to wyjdzie na to, że budżet państwa ponosi dużo większe koszty niż te związane z innowacyjnym leczeniem onkologicznym.
Niestety, my nie bardzo umiemy liczyć koszty. Potrafimy powiedzieć, ile kosztuje dany lek, dana terapia, czyli liczymy koszty bezpośrednie. Nawet słabo potrafimy policzyć, ile kosztuje osiągnięcie efektu, co jest podstawowym wskaźnikiem farmakoekonomicznym. Nie koszt leku, tylko ile kosztuje efekt, który dzięki temu lekowi osiągamy.
Nie chcemy czy nie umiemy?
Trochę nie umiemy. Co prawda metodologia jest trudniejsza, ale są do tego specjalne instrumenty, ale też nie chcemy. Często decyzje są podejmowane na zasadzie, że jakaś nowa technologia wydaje się bardzo kosztowna, ale tak dokładnie nikt się nie przyjrzał wszystkim kosztom ani korzyściom, które są z nią związane. Czasem lek pozornie tańszy jest w istocie znacznie droższy, ponieważ przynosi znacznie gorszy efekt, w związku z tym tutaj też jest bardzo wiele rzeczy do zrobienia i wydaje się, że powinniśmy wspólnie się zastanowić, jak zmienić to podejście. Polska medycyna jest mało innowacyjna – przez wiele lat byłem uczestnikiem raportów badających innowacyjność polskiej medycyny i bardzo źle stoimy na tym polu nawet w porównaniu do krajów o podobnym rozwoju gospodarczym.
Co zrobić, żeby to poprawić? Czy to jest tylko kwestia wywieszenia na sztandarach zdrowia jako priorytetu czy innych działań? Jeśli tak to jakich?
Nie możemy abstrahować sytuacji ekonomicznej kraju, że wszystkie nowe terapie, nowe metody diagnostyczne są kosztowne. Trzeba pomyśleć o racjonalizacji kosztów. Jestem ostatnim, żeby wyjść ze sztandarami przed Ministerstwo, żeby dało więcej pieniędzy. My mówimy, gdzie te pieniądze są – jest bowiem wiele obszarów, gdzie są one naprawdę źle wydawane i mówimy o tym od lat. Gdyby te pieniądze źle wydawane alokować, wiele problemów udałoby się rozwiązać.
Czyli pieniądze są w systemie, tylko są nieracjonalnie lokowane?
Tak. Nasza medycyna jest niebywale ekstensywna. Mamy na przykład o wiele za dużo łóżek szpitalnych – to jest absurdalne, żeby trzymać ludzi w szpitalach, kiedy te same procedury można wykonać w trybie ambulatoryjnym. Na całym świecie odchodzi się od tego, a u nas ogromne pieniądze wydaje się na to, żeby trzymać ludzi w szpitalu. Z jednej strony jest to ociężały system i nie ma chętnych, żeby to zmienić, z drugiej strony są lobby dyrektorów szpitali, którzy uważają, że tylko w ten sposób mogą uratować swoje budżety. Ale gdyby te same pieniądze dostali na innowacyjne terapie, na modernizację, na infrastrukturę, na pewno byliby znacznie bardziej szczęśliwi.
Dziękuję Panie Profesorze za rozmowę.