Prezesi największych towarzystw onkologicznych piszą list do Ewy Kopacz i nie zostawiają suchej nitki na pakiecie onkologicznym. Co dalej ze sztandarową reformą Arłukowicza?
Zdaniem profesorów pakiet nie wpłynął na jakość leczenia, za to znacząco zwiększył biurokrację. Onkolodzy domagają się m.in. zniesienia ryczałtów za badania w procesie diagnostyki onkologicznej. I wymieniają liczne absurdy pakietu jak chociażby to, że szpitale muszą dopłacać do badań, przez przepisy zawarte w pakiecie chorzy muszą dojeżdżać po 100 km na naświetlania, o karcie DiLO nie wspominając - W naszej opinii konieczna jest radykalna zmiana zapisów administracyjnych regulujących funkcjonowanie systemu opieki onkologicznej w Polsce, przede wszystkim głębokie przeobrażenie Karty Diagnostyki i Leczenia Onkologicznego, która wbrew pierwotnym założeniom, nie służy pomocy chorym, a jest głównie narzędziem rozliczeniowym Narodowego Funduszu Zdrowia, modyfikacja systemu informatycznego i wprowadzenie standardów diagnostyczno-terapeutycznych w nowotworach – piszą onkolodzy.
Onkolodzy deklarują chęć merytorycznej współpracy przy modyfikowaniu pakietu.
Przypomnijmy jak po pierwszym miesiącu funkcjonowania ocenił pakiet onkologiczny prof. Cezary Szczylik, kierownik Kliniki Onkologii Wojskowego Instytutu Medycznego:
Dziś uroczyście przyjęliśmy pacjenta z zieloną kartą. Nie był to pacjent, który do nas trafił od lekarza pierwszego kontaktu, tylko z wysokospecjalistycznego szpitala. To może za wcześnie, by podsumowywać pakiet onkologiczny, ale wydaje mi się, że duża część diagnostyki, jest przerzucana na duże ośrodki. Dzieje się tak, bo nie rozwiązano wielu problemów takich jak np. nie podpowiedziano lekarzom rodzinnym, w jaki sposób należy takich pacjentów prowadzić. Mam konkretne zarzuty, co do tego. Moim zdaniem powinien być przeprowadzony program pilotażowy przynajmniej w dwóch NFZ: „biednym” i „bogatym”. Uważam, że zanim ten program wdrożono, to najpierw organizator, czyli Ministerstwo Zdrowia lub jego agendy, powinno lekarzom pierwszego kontaktu przygotować listę placówek preferencyjnych, w których odbywałyby się badania. Lekarz wiedziałby, kto ma podpisany kontrakt, w jakich godzinach pracuje, jakie są telefony kontaktowe, dzięki czemu, w sposób płynny, kierowałby na określone badania. Lekarz POZ nie może kierować na wszystkie badania. Natomiast wysyłając do jakiegoś specjalisty, bo tak przewiduje pakiet, trafia na „mur” niemożności czasowej specjalistów, którzy już dziś są oblężeni. Dodatkowy strumień pacjentów, którzy wpłyną do specjalistów, nie będzie mógł być w czasie przewidzianym przez pakiet, przyjęty. Dlatego zadanie nie będzie zrealizowane. Podobnie będzie, jeśli pacjent już trafi do specjalisty, to od niego musi ponownie trafić do pracowni radiologicznych i diagnostycznych. Oczywiście, po zdiagnozowaniu, wykonaniu badania tomograficznego, samo badanie fizyczne niczego nie daje, dlatego że musi być ono jeszcze opisane, ale po opisaniu pacjent musi trafić na biopsję. Lekarzom pierwszego kontaktu nie zaproponowano miejsc, w którym wykonuje się biopsję. Nie uzgodniono, jaka liczba patologów jest do dyspozycji w danym regionie. Nie uzgodniono warunków kontraktowania z tymi patologami. Przypomnę, że połowa patologów przeszła z placówek państwowych do prywatnych, w których obowiązują inne stawki. Nie uzgodniono również, w jaki sposób preparaty zunifikowane mają być opisywane. Bo powinny być już opisywane zgodnie z normami unijnymi. O takich zresztą wspominali patolodzy na jednym z ostatnich sympozjów. Nie słyszałem o czymś, co można by nazwać dyskusją ze środowiskiem patologów, by policzono patologów i by lekarzom pierwszego kontaktu oraz specjalistom w danym regionie wskazano placówki, w których wykonuje się szybką diagnostykę biopsyjną, a następnie patologiczną. Według mnie, są to poważne uchybienia w tym programie. Dziś widziałem pacjenta, który przyjechał do mnie z Katowic ze skierowaniem od lekarza z kontynuacją leczenia. Bo pamiętajmy o tym, że mamy nie tylko pacjentów pierwszorazowych. Pakiet onkologiczny obejmuje również pacjentów, którzy już mają zdiagnozowanego raka i są w trakcie leczenia. Trzeba prowadzić ich leczenie tzw. follow-up’y. My nie możemy, tak jak ten pacjent usłyszeć, że badanie rezonansem odbędzie się we wrześniu. Dlatego moim zdaniem pakiet onkologiczny niczego nie zmienił. Konstruując pakiet, trzeba przewidzieć kolejne kroki, zbudować właściwe kanały informatyczne, które w sposób płynny poprowadzą od lekarza pierwszego kontaktu i specjalisty do konkretnych placówek w regionie. Tymczasem pacjenci jeżdżą z Katowic do Warszawy, z Warszawy do Gdańska, z Sopotu do Białegostoku, a stąd Bóg wie gdzie jeszcze. Można powiedzieć, że system nie pracuje, nie został właściwie przygotowany. On został zaproponowany. Dziś przeczytałem, że jest to wielki program ministra Arłukowicza. A ten program, to kpina! Program przygotowuje się starannie i weryfikuje w mikroskali, po tym dopiero wprowadza na skale ogólnokrajową. Pacjenci onkologiczni nie są zwykłymi pacjentami i założenia programu onkologicznego co do nich są słuszne, by skrócić im diagnostykę, ale żeby dokonać tego skrótu nie można opierać się na hasłach. Myśmy się na takich hasłach dawno się „przejechali”. Myślę, że najbliższy czas pokaże, że będziemy musieli zweryfikować założenia pakietu onkologicznego, a przede wszystkim przygotować go do funkcjonowania w polskiej rzeczywistości. Pragnę przypomnieć, że radiolodzy do dzisiejszego dnia mają pięciogodzinny dzień pracy. W świetle dzisiejszego uzbrojenia pracowni wiadomo jest, że opisują w domach. Już nie muszą siedzieć przy urządzeniach. Mimo że urządzenia są już absolutnie bezpieczne. Niemniej jednak pięciogodzinny dzień pracy, nadal istnieje. Myślę, że to w skrócie taka ocena, tego co wprowadzono od 1 stycznia.
Źródło: RMF24.pl/medexpress.pl
Czytaj także: Komunikat NFZ o rozliczaniu karty DiLO