To jedno z pytań, jakie stawiali sobie uczestnicy dyskusji panelowej poświęconej relacjom POZ i AOS w ramach Kongresu Rzecznicy Zdrowia, który odbywał się w Warszawie w tym tygodniu. Dane, jakimi dysponuje NFZ, pokazują że zainteresowanie lekarzy POZ włączaniem się do modelu opieki koordynowanej jest bardzo duże – znacząco większe, niż zakładano jesienią ubiegłego roku. Podpisane umowy ma już ponad 1,1 tysiąca podmiotów, kolejne sto złożonych wniosków czeka w kolejce do rozpatrzenia – to w praktyce 20 proc. wszystkich świadczeniodawców (podmiotów POZ jest ok. 6,2 tysiąca), które - jak mówiła prof. Agnieszka Mastalerz-Migas, konsultant krajowa w dziedzinie medycyny rodzinnej, sprawują opiekę nad ok. jedną trzecią pacjentów. – Byliśmy przekonani, że taki wynik osiągniemy dopiero w 2024 r. Tymczasem udało się to już po pół roku – mówił Michał Dzięgielewski, dyrektor Departamentu Lecznictwa w Ministerstwie Zdrowia.
Prof. Agnieszka Mastalerz-Migas zaznaczyła, że granica między podstawową opieką zdrowotną a ambulatoryjną opieką specjalistyczną jest płynna. - Nie ma kryteriów wskazujących, który pacjent powinien być kierowany do POZ, a który do AOS. Decyduje o tym wiedza i doświadczenie lekarza – mówiła, zaznaczając jednocześnie, że poważnym systemowym problemem było (i jest nadal) to, że bardzo duża część pacjentów kierowanych przez lekarzy POZ do specjalistów pozostawała (i pozostaje) w opiece specjalistycznej, gdy tymczasem po skonsultowaniu stanu zdrowia i opracowaniu leczenia powinni wracać do POZ – w AOS powinni być prowadzeni wyłącznie pacjenci z cięższymi problemami zdrowotnymi.
Andrzej Zapaśnik, prezes Polskiej Fundacji Opieki Zintegrowanej i ekspert Federacji Porozumienie Zielonogórskie tłumaczył, że współpraca miedzy POZ a AOS nie może polegać na wypisywaniu przez lekarza rodzinnego skierowań do innego specjalisty. - Obecnie wypracowujemy narzędzia komunikacji, niezbędne szczególnie w małych praktykach lekarzy rodzinnych, którzy współpracują z innymi specjalistami. Lekarze AOS odsyłają często dość skromną informację. A tu chodzi o wymianę informacji klinicznej. Miała temu służyć platforma P1, ale na razie to nie działa – mówił.
Michał Dzięgielewski podpisując się pod tymi stwierdzeniami podkreślał, że pacjent powinien trafiać do AOS tylko wtedy, gdy POZ wyczerpie już swoje możliwości. Dlaczego tak się nie dzieje? Konsultant krajowa w dziedzinie medycyny rodzinnej przyznała, że przez trzydzieści lat, odkąd w świadomości społecznej zaistniała podstawowa opieka zdrowotna i medycyna rodzinna, nie udało się nauczyć, czy też przekonać, pacjentów, że pracują w niej tacy sami specjaliści, jak w AOS. - Najpierw wdrożyliśmy medycynę rodzinną jako wielką reformę, a potem przez 30 lat przekonywaliśmy, że to nie jest dobre i trzeba z tej drogi zawrócić. W efekcie brakowało energii, aby ten model opieki się rozwijał. Teraz znaleźliśmy tę energią, ale mamy lekcję do odrobienia. Musimy wytłumaczyć pacjentom, że lekarz rodzinny to specjalista z olbrzymią wiedzą – dodała.