Tak naprawdę dekadę temu nikt – chyba – nie uwierzyłby, że nawet podczas spotkań z własnymi wyborcami, w doborowym, zamkniętym gronie, gdzie publika układnie reaguje brawami i śmiechem (nie chce się wierzyć, że gdzieś poza okiem kamery nie stoi jakiś działacz z tabliczkami: „Brawa!”, „Śmiech!” „Buczenie!” (ta ostatnia odłożone na bok, i używana z najwyższą klauzulą ostrożności, strach pomyśleć, że mogłaby pójść w górę w nieodpowiednim momencie), że pierwszoplanowy polityk powie o jakiejkolwiek grupie społecznej, że „daje w szyję”.
Jeżeli się utrzyma taki stan, że do 25. roku życia dziewczęta, młode kobiety, piją tyle samo, co ich rówieśnicy, to dzieci nie będzie – mówił w Ełku lider Zjednoczonej Prawicy, snując teorie, jakoby mężczyznom alkoholizm groził po 20 latach nadmiernego picia, a kobietom – już po dwóch. - Nie jestem zwolennikiem bardzo wczesnego macierzyństwa, no bo kobieta też musi dojrzeć, żeby być dobrą matką, ale jak do 25. roku daje w szyję – to trochę żartuję – ale to nie jest dobry prognostyk w tych sprawach – bawił publiczność Jarosław Kaczyński.
Internet eksplodował komentarzami (i memami), a w niedzielę prezes tłumaczył, że jego słowa zostały wyrwane z kontekstu i są używane przez „wrogów” do niecnych celów. Na szczęście – są nagrania.
I na szczęście, są dane, z których jasno wynika, że młode kobiety – choć deklarują spożywanie alkoholu niemal tak często jak mężczyźni w najmłodszej grupie wiekowej (18-24 lata), piją od nich znacząco mniej (mniej więcej dwuipółkrotnie). Punkt wyjścia do „opowieści dziwnej treści” jest fałszywy – tak jak i cała teoria wiążąca konsumpcję alkoholu z dzietnością. Tej nie poprawił (bo nie mógł poprawić) program 500+, a z informacji, jakimi dzielą się najbardziej w tej sprawie kompetentni ginekolodzy (również mowa była o tym podczas wrześniowego Kongresu Zdrowia Mężczyzn, bo sprawa dzietności nie jest tylko sprawą kobiet!) wynika, że od dwóch lat, czyli od wyroku Trybunału Konstytucyjnego, delegalizującego aborcję w przypadkach stwierdzenia wad płodu, gotowość Polek do posiadania dzieci jeszcze się obniżyła. Ciąża stała się zdarzeniem wysokiego ryzyka, a biorąc pod uwagę okoliczności zewnętrzne, pandemię, wojnę w Ukrainie i tlący się kryzys gospodarczy, czyli brak poczucia stabilizacji – decyzja o posiadaniu potomstwa jest w tej chwili jeszcze trudniejsza.
Jednak wydaje się, że to nie kwestia dzietności, ale właśnie opinie, które bez mrugnięcia okiem wygłasza prezes PiS na temat konsumpcji alkoholu są najbardziej szkodliwe, bo uderzają centralnie w zdrowie publiczne. Opinie nieprawdziwe (młode Polki piją tyle samo co młodzi Polacy), ale też takie, w których co prawda jest ziarno prawdy (kobiety uzależniają się szybciej od mężczyzn), ale zmieszane w koktajlu fałszu, który całkowicie to ziarno rozpuszcza. Ale szkodliwy jest sam język. „Dawanie w szyję” trywializuje jeden z podstawowych w Polsce problemów zdrowia publicznego, czyli ryzykowne picie. Nie sam alkoholizm jest bowiem problemem (choć nie można go deprecjonować), ale lata nadmiernego picia, które do niego prowadzą. To one – choćby - rujnują zdrowie psychiczne i pijącego i jego rodziny, wpływają destrukcyjnie na dobrostan społeczny, który jest częścią definicji zdrowia (rozrywają więzi w rodzinie, demolują relacje i wypełnianie ról społecznych). Mruganie okiem w tej sprawie jest więcej niż nie na miejscu.