Powód? Bardzo konkretny – wybory. Dla Prawa i Sprawiedliwości tym razem aborcja jest tematem wysoce niewygodnym. Z jednej strony bowiem faktem jest „gniew kobiet”, który po kilku nagłośnionych przypadkach zgonów na oddziałach ginekologiczno-położniczych, do których doszło z powodu zwłoki w terminacji ciąży, ciągle jest odczuwalny i zdaje się, że wystarczy iskra, by zapłonął. Z drugiej – są „obrońcy życia”, którzy posuwają się do tak absurdalnych stwierdzeń, że „nie po to Chrystus umarł na krzyżu, by PiS po raz trzeci wygrało wybory” (była posłanka Prawa i Sprawiedliwości Anna Maria Siarkowska, obecnie Konfederacja), zarzucając partii rządzącej chęć legalizacji aborcji na żądanie dlatego, że minister zdrowia i Rzecznik Praw Pacjenta przypomnieli o przesłance ochrony zdrowia, obejmującej również zdrowie psychiczne. Z trzeciej strony – jest Episkopat. Właśnie opublikowano treść listu pasterskiego, jaki w kościołach zostanie odczytany z okazji Dnia Papieskiego, który w tym roku – jakże dogodnie – przypada 15 października. Hasłem przewodnim listu jest „Cywilizacja życia” a treści można się łatwo domyślić. Już wcześniej zaś zespół ekspertów Konferencji Episkopatu Polski jednoznacznie opowiedział się przeciw uwzględnianiu zagrożenia zdrowia psychicznego jako przesłanki do terminacji ciąży – przy okazji dokonując całej listy nadużyć i deprecjonując psychiatrię, jako część nauki. Co więcej, literalna lektura tego stanowiska wskazuje, że przedstawiciele KEP widzą tylko jedną sytuację, w której aborcja z punktu widzenia Kościoła jest dopuszczalna – bezpośrednie zagrożenie życia matki, o ile nie podejmie ona heroicznej decyzji, by ratować dziecko, nie ją.
Nic nowego, można by powiedzieć. A jednak – są te kobiety. Nie tylko zagniewane, ale wręcz, mówiąc wprost, choć ciągle kulturalnie, wkurzone. Prawo i Sprawiedliwość od kilku miesięcy próbuje ten gniew spacyfikować zaklęciami o legalnej aborcji w sytuacji zagrożenia zdrowia (w tym psychicznego) – wbrew faktom, skoro takie zabiegi wykonuje dosłownie kilka placówek w Polsce, w tym lwią część niewielki szpital powiatowy na Dolnym Śląsku, oblężony przez aktywistów ruchów antyaborcyjnych. Publikacja rekomendacji Zespołu na miesiąc przed wyborami przerwałaby ten przekaz – nawet jeśli zalecenia nie odnosiłyby się do przesłanki zdrowotnej w zakresie zdrowia psychicznego, nie ma wątpliwości, że minister zdrowia usłyszałaby pytania w tej sprawie (o ile oczywiście dziennikarze mieliby szansę je zadać, bo choć Katarzyna Sójka ministrem jest od ponad miesiąca, okazji do spotkań z mediami nie stworzyła zbyt wiele, i to jest daleko posunięty eufemizm). Czy unikanie tematu się opłaci? Czy rzeczywiście da się cnotę zachować i rubelka zarobić, jak prawidłowo brzmi rosyjski frazeologizm? Czy raczej zrealizuje się scenariusz „cnotę stracić i rubelka nie zarobić”, o którym kilkanaście lat temu mówił Jarosław Kaczyński?