Subskrybuj
Logo małe
Szukaj

Oszczędzamy grosze, a tracimy setki

MedExpress Team

Iwona Schymalla

Opublikowano 5 lutego 2014 07:00

Oszczędzamy grosze, a tracimy setki - Obrazek nagłówka
Fot. MedExpress TV
O zdrowym stylu życia, profilaktyce, zdrowym starzeniu się, o absurdalnych regulacjach prawnych, a także o tym, kogo boją się politycy, z dyrektorem naczelnym Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego nr 1 im. N. Barlickiego UM w Łodzi prof. Piotrem Kuną rozmawia Iwona Schymalla, redaktor naczelna Medexpress.pl.

O zdrowym stylu życia, profilaktyce, zdrowym starzeniu się, o absurdalnych regulacjach prawnych, a także o tym, kogo boją się politycy, z dyrektorem naczelnym Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego nr 1 im. N. Barlickiego UM w Łodzi prof. Piotrem Kuną rozmawia Iwona Schymalla, redaktor naczelna Medexpress.pl.

Iwona Schymalla: Jak sprawić, aby polityka senioralna odniosła sukces, abyśmy żyli długo i w zdrowiu? Co możemy zrobić już dziś, a co zaplanować na przyszłość?

prof. Piotr Kuna: Te osoby, które urodziły się teraz, w przyszłości będą nas utrzymywać, dlatego zależy nam, aby żyły długo i zdrowo. Zdrowe starzenie rozpoczyna się już w dzieciństwie – leży to w interesie wielu grup i wymaga wielowymiarowego spojrzenia na temat. To kwestia sportu i edukacji od dzieciństwa, m.in. w szkole, opieki nad matką i dzieckiem, zdrowej żywności, wyrabiania nawyku aktywności fizycznej, mówienia o szkodliwości nałogów, profilaktyki , wczesnej diagnostyki różnych chorób oraz wczesnego diagnozowania. Prof. Szymborski (Wszechnica Polska Szkoła Wyższa TWP w Warszawie) powiedział ważną rzecz: walczmy z terminem „dziecko wyrośnie z choroby przewlekłej”. Otóż nie wyrośnie! Dziecko trzeba leczyć, by nie miało choroby przewlekłej. Potrzebna jest współpraca nad tym zagadnieniem. Ważne jest również to, co my możemy zrobić, aby poprawa nastąpiła szybko. Pracuję i zarządzam szpitalem klinicznym od kilkunastu lat. Niestety, wiele regulacji prawnych, które weszły w ostatnich latach, jest przeciwko ludziom. W rzeczywistości służą one utrudnieniu dostępu do opieki zdrowotnej. Mimo większych pieniędzy przeznaczonych na leczenie kolejki wciąż się wydłużają. Dlaczego tak się dzieje? Prawo musi być tworzone z korzyścią dla ludzi. Według danych LCD w Polsce wydawanych jest na ochronę zdrowia 120 mld zł rocznie, z czego 25-30 mld zł jest marnowanych. Nikt nic nie ukradł, to wynik fatalnej organizacji ochrony zdrowia, braku koordynacji różnych funkcji, braku integracji opieki medycznej z opieką społeczną. Dziś szpital zastępuje opiekę i społeczną, i medyczną. To nie jest rola szpitala! W moim szpitalu 30 proc. zniedołężniałych pacjentów po 80. roku życia leży na łóżkach, bo nie ma ZOL-u. Koszt jednego dnia w ZOL-u to 100 zł. W szpitalu - 500 zł. Wiele chorób możemy leczyć szybciej. Mamy chociażby terapię sekwencyjną zapalenia płuc: dajemy antybiotyk dożylnie 3 dni, potem doustnie i wypisujemy pacjenta do domu. NFZ nie zapłaci za takie leczenie, zapłaci, jeśli pacjent będzie leżał w szpitalu 7 dni. Takich absurdów mógłbym wymienić teraz kilkadziesiąt. Właśnie w taki sposób wydaje się pieniądze, które można przecież przeznaczyć na wczesną diagnostykę, leczenie onkologiczne. Powiem inaczej: zaufanie pacjenta do lekarza i jego podstawowej funkcji, czyli leczenia i służenia ludziom, zostało zaburzone poprzez różne regulacje prawne i biurokrację. Dziś opieramy się na papierkach. W 2008 r. wyszło rozporządzenie ministra zdrowia dotyczące poprawnego podpisywania umów między NFZ a świadczeniodawcami. Był w nim paragraf o tym, że lekarz rodzinny musi co roku dostać od specjalisty informację na temat leczenia, by mógł nadal przepisywać leki np. na cukrzycę. Nic się nie działo do momentu, kiedy wyszła następna ustawa, tym razem refundacyjna, która wprowadziła nieprawdopodobne restrykcje za nieprawidłowe wypisanie recepty. Na skutek tego lekarze rodzinni przestali wypisywać recepty w przypadku, gdy nie mieli zaświadczenia od specjalisty. A pacjenci płacą trzy razy drożej za leki, zupełnie niepotrzebnie. Dodatkowo muszą częściej odwiedzać specjalistów. To ok. 5 mln wizyt rocznie. Pomnożyć je przez przykładowo 30 zł, to daje 150 mln zł rocznie wyrzuconych w błoto. Po to, by oszczędzić być może 5 mln zł na oszustwach - które były, są i będą - związanych z receptami. Oszczędzamy grosze, by stracić setki.

Czy to, że nic się z tym nie robi, nic się nie zmienia, świadczy o braku dialogu między ekspertami a Ministerstwem Zdrowia, NFZ?

Nie należę do żadnej partii. Wypowiadam się tylko jako osoba zarządzająca dużą jednostką ochrony zdrowia i jako aktywny lekarz. Większość moich pacjentów jest w podeszłym wieku, dlatego też uczestniczę w takich panelach jak dzisiejszy. Po moim wystąpieniu i brawach pomyślałem: „Boże! Na sali jest ok. 300 osób i wszyscy myślą tak jak ja!”. Dlaczego więc nie możemy nic zmienić? Wśród osób na sali są przecież posłowie, senatorowie i politycy – bili brawo, myślą więc chyba tak samo. Uważam, że blokada jest w tym, o czym mówił dr Mariusz Gujski, że nie ma dialogu między społeczeństwem i ekspertami a państwem/rządem. Jakby państwo obawiało się tego, że jesteśmy lobbystami. Mamy w tym interes. Ekspert dostaje łatkę „eksperta” i jest tym złym, bo się zna. Najlepiej słuchać i powoływać tego, kto będzie potakiwał, nic nie umiał i do tego nic nie rozumiał. Jesteśmy w klinczu z, którym czas skończyć.

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie o pracę za darmo

Lub znajdź wyjątkowe miejsce pracy!

Zobacz także