Czy liczba pacjentek z rakiem jajnika w Polsce rośnie?
Minimalnie wzrasta. Generalnie możemy powiedzieć, że to jest w granicach 3 000 – 3500 nowych zachorowań rocznie.
Czy jest to choroba, której ryzyko zwiększa się wraz z wiekiem?
Tak. Na pewno jest to choroba, która przyspiesza w okresie menopauzy. Większość pacjentek chorych na raka jajnika jest w wieku po menopauzie. I jeśli jest to starsza grupa wiekowa, to często są w niej pacjentki z dodatkowymi schorzeniami, co może wpływać na tzw. skuteczności leczenia. Bo dodatkowe choroby przy nowotworze mogą wpływać na efektywność leczenia. Dlatego działania w ramach leczenia raka jajnika muszą podejmować zespoły profesjonalnie do tego przygotowane. Będą wśród nich: specjalista ginekolog-onkolog, onkolog kliniczny, chirurg onkolog. Tylko takie zespoły dają dużą gwarancję, że leczenie będzie po prostu bardziej skuteczne. Muszę powiedzieć, że nawet bardzo skuteczne, bo tzw. krzywe przeżycia wydłużają się do tego stopnia, abyśmy mogli powiedzieć przy dzisiejszych realiach statystycznych, że dajemy gwarancję na pełne wyleczenie. Większość pacjentek 70,75 plus mają stany zaawansowane, bo choroba przebiega w bardzo skryty sposób. U 70-75 procent chorych, kiedy rozpoznajemy raka jajnika, choroba jest już rozprzestrzeniona w jamie brzusznej, a niekiedy poza nią. Leczenie więc musi być rzeczywiście układane w sposób skojarzony – chirurgia, chemioterapia a być może inne metody. W świecie, gdzie te wyniki są optymalne, o 20, 30 punktów procentowych lepsze niż w Polsce, pracują nad tym zespoły lekarzy, którzy planują, a potem realizują pewien proces leczenia. W Polsce ośrodków z takimi potencjalnymi możliwościami jest niewiele. Są to głównie placówki sieci onkologicznej. Natomiast szpitale położniczo-ginekologiczne nie zawsze posiadają zasoby by prowadzić tak trudnych chorych.
Najtrudniejszą grupą pacjentek z rakiem jajnika są te, u których wykryto mutację genu BRCA. Jaka jest w tej chwili ich sytuacja?
Około 15 procent, w niektórych statystykach podaje się nawet 20 procent, raków jajnika to są tzw. rodzinne predyspozycje czyli mutacje. I z tymi mutacjami mamy o tyle wygodniej, że dzisiaj mamy pewne leki, które możemy zastosować u tych chorych. Są to tzw. inhibitory enzymu PAR, które mogą być przydatne i skuteczne w leczeniu tej choroby. Nie znaczy to, że możemy nimi wyleczyć chorobę, ale przynajmniej przedłużyć życie o dłuższy okres czasu, niekiedy o kilka lat. Dlatego akurat te pacjentki z mutacjami są wdzięcznym „materiałem”, bo mamy dodatkową dla nich skuteczną cząsteczkę.
Ogromną rolę w diagnostyce raka jajnika odgrywa diagnostyka molekularna. Czy nadal mamy do niej ograniczony dostęp? Czy coś się tu zmieniło?
W tej chwili NFZ czyli płatnik finansuje tego typu badania. Jeżeli ktoś powie, że tego typu badania nie są dziś dostępne w Polsce, to będzie to tylko i wyłącznie winą organizacyjną poszczególnej placówki. Naturalną rzeczą jest to, że nie wszystkie szpitale posiadają pracownie genetyczne. Są to pracownie powstałe na bazie dużych szpitali np. onkologicznych czy akademickich. Ale szpital może zakontraktować tego typu usługi i u siebie zorganizować pracownię genetyczną. Badania są dziś refundowane, dlatego wszystkie pacjentki z rakiem jajnika powinny mieć wykonane te badania.
Czy badania te pozwalają na bardziej precyzyjne dobranie leczenia dla każdej pacjentki?
Te pacjentki, które będą miały potwierdzoną badaniem tę mutację mogą być leczone tymi lekami, o których powiedziałem, a więc inhibitorami PARP, które zmniejszają możliwość regeneracji komórki nowotworowej poprzez zablokowanie enzymu.