Pielęgniarki głodują w sanockim szpitalu. Mają już dość pracy za niską pensję. Kilka z nich jest w ciężkim stanie. Do głosujących kobiet przyjechały koleżanki, aby je wesprzeć. O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy Krystynę Ptok, przewodniczącą Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.
Krystyna Ptok powiedziała, że jest w kontakcie z głodującymi pielęgniarkami w Sanoku. Tłumaczyła, że dyrektor placówki poprosił ją, prezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych Zofię Małas, prezesa NFZ Andrzeja Jacynę oraz ministra Szumowskiego o wsparcie w działaniach.
- W związku z podpisanym porozumieniem z ministrem zdrowia Łukaszem Szumowskim, zadeklarowaliśmy tzw. spokój społeczny i brak ogólnopolskich protestów. Natomiast każda organizacja zakładowa posiada osobowość prawną. Zgodnie z tym ma prawo prowadzić spory zbiorowe na terenie swojego zakładu pracy. Spór zbiorowy w Sanoku dotyczy różnych problemów, w tym także płacowych. Trwa on od 2014 roku - powiedziała Ptok.
Pielęgniarki, które protestują w Sanoku, podjęły rozmowy z dyrektorem placówki ws. wzrostu wynagrodzeń. - Na rynku pracy zaczyna brakować pielęgniarek. Z ubiegłorocznych danych GUS wynika, że pielęgniarki są w grupie najniżej wynagradzanych specjalistów w Polsce - powiedziała Krystyna Ptok. - Informatyk (po ukończeniu studiów ) zarabia pięć tysięcy brutto. Pielęgniarka nie osiąga takiej kwoty po kilkudziesięciu latach pracy. Mamy braki kadrowe, dlatego nie możemy liczyć na to, że w zawodzie będą pracować młode pielęgniarki za średnią stawkę 2100 złotych brutto - podsumowała.