We wtorek opozycja wygrała głosowanie podczas pierwszego czytania projektu w Komisji Zdrowia i przegłosowała wniosek o odrzucenie projektu. W środę przed południem było już wiadome, że PiS nie składa broni – Prezydium Sejmu wyznaczyło na popołudnie termin posiedzenia Komisji Zdrowia, na którym zaplanowano ponowne rozpatrzenie projektu. Posłowie, debatując nad sprawozdaniem Komisji Zdrowia mieli pełną świadomość, że partia rządząca zwiera szeregi i mobilizuje swoich posłów. Powód? Oczywisty – w budżecie państwa nie ma już pieniędzy na sfinansowanie świadczeń, za które od 1 stycznia ma płacić NFZ. Porażka tej ustawy oznaczałaby spore problemy dla rządu.
W trakcie debaty opozycja mówiła o zabieraniu pieniędzy z systemu ochrony zdrowia w sytuacji olbrzymiego długu zdrowotnego, o braku konsultacji publicznych, sprzeciwie organizacji pacjenckich, związków zawodowych i pracodawców. Przypominała, że choć metodologia z ustawy 7 proc. PKB na zdrowie pozwala rządowi twierdzić, że wydajemy na ten cel coraz więcej, faktycznie odsetek wydatków publicznych na zdrowie utrzymuje się poniżej 5 proc. PKB. Na próżno.
Kluczowe głosowanie odbyło się po południu, gdy Sejm głosował nad przyjęciem sprawozdania Komisji Zdrowia (czyli akceptacją wniosku o odrzucenie). I w tym głosowaniu opozycja przegrała kilkoma głosami, przede wszystkim posłów, którzy na głosowanie się nie stawili. Największą niespodzianką było jednak to, że razem z PiS zagłosował Andrzej Sośnierz, który dzień wcześniej frontalnie zaatakował rządową propozycję i starł się z dawnymi klubowymi kolegami.
Projekt wrócił do Komisji Zdrowia, a niedługo przed północą posłowie znów głosowali: najpierw wniosek o odrzucenie projektu w całości – tu już PiS wygrało przewagą kilkunastu głosów (choć Sośnierz tym razem głosował razem z opozycją). Podobną przewagą uchwalono ustawę, która trafi teraz do Senatu.
Jak podkreślali w trakcie debaty posłowie, wcale nie jest przesądzone, że ustawę uda się uchwalić – i wprowadzić w życie – przed 1 stycznia 2023 roku. Na to niebezpieczeństwo zwracało także uwagę Rządowe Centrum Legislacji, jeszcze na etapie prac w rządzie. Można się spodziewać, że Senat wykorzysta cały przewidziany prawem czas i następnie podejmie uchwałę o odrzuceniu ustawy, więc Sejm będzie się musiał nią zająć raz jeszcze.