Wnioski o wotum nieufności wobec ministrów zdrowia nie są niczym nadzwyczajnym i trudno było zakładać, że PiS nie wykorzysta narastającego w ochronie kryzysu do uderzenia w rząd Donalda Tuska. - Służba zdrowia nie jest w stanie wykonywać swoich obowiązków. Potrzebna jest zdecydowana reakcja. Nie mamy innego wyjścia, niż zażądać zmiany ministra zdrowia – mówił Kaczyński, zapowiadając, że wniosek pojawi się na najbliższym posiedzeniu, czyli w przyszłym tygodniu.
- Ktoś powie, że zmiana jednej osoby przecież nie zmieni tej sytuacji kryzysowej. Jednak sposób działania pani minister jest bardzo szczególny. To próba rozkładania odpowiedzialności na różne środowiska, próba skłócania – uzasadniał prezes PiS. I kontynuował: - Potrzebny jest minister zdrowia, który będzie miał rzeczywisty plan, który będzie walczył również wewnątrz swojego rządu, żeby służba zdrowia otrzymała choćby to co jest najbardziej doraźnie potrzebne - tłumaczył Kaczyński.
Można założyć, że wniosek PiS przyniesie efekt dokładnie odwrotny i umocni – choć nie wiadomo, na jak długo – pozycję Izabeli Leszczyny w rządzie. W kuluarach krąży od wielu tygodni informacja, że minister może stracić stanowisko jeszcze w tym roku, jeśli premier zdecyduje się na głębszą rekonstrukcję rządu. Jednak jeśli opozycja złoży wniosek o wotum nieufności, premier i koalicjanci będą bronić Izabeli Leszczyny. Można założyć, że głosowanie rząd wygra a premier – jeśli nawet chciałby wymienić ministra zdrowia – odłoży decyzję co najmniej o kilka tygodni. Zwłaszcza, że w ostatnich dniach premier zapowiedział, że bezpośrednio zaangażuje się w rozmowy, które mają doprowadzić do choćby minimalnego zrównoważenia sytuacji w ochronie zdrowia, i bierze za nie pełną polityczną odpowiedzialność.