Żeby była jasność – ten proces nie zaczął się wcale wraz z ujawnieniem planów rządu dotyczących przesunięcia finansowania wszystkich świadczeń zdrowotnych do NFZ, przy jednoczesnym zatrzymaniu strumienia pieniędzy z tytułu składek zdrowotnych za osoby, które z innych tytułów ich nie płacą czy wreszcie – last but not least – sięgnięcia do funduszu zapasowego, by przepompować miliardy (?) złotych do Funduszu Przeciwdziałania COVID-19. Przecież wcześniej zdecydowano o odpisie na Agencję Badań Medycznych. Ta, również w ubiegłym tygodniu, z dumą ogłaszała swoje sukcesy. Bez wątpienia ABM pełni ważną rolę. Dobrze, że w Polsce rozwijają się badania kliniczne – nie tylko komercyjne. Ale dlaczego za pieniądze ze składek, które w całości powinny być przeznaczane na świadczenia o udowodnionej skuteczności? Dlaczego, wreszcie, z tych pieniędzy mają być finansowane badania, których wynik – negatywny dla pacjentów – można założyć z dużym prawdopodobieństwem? Takie badania również powinny być prowadzone, ale z zupełnie innym finansowaniem.
Uchwalenie nowelizacji ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty to jednak moment przełomowy ze względu na skalę. Kilkaset milionów złotych rocznie mogło być uważane za mało istotny ubytek, ale po raz kolejny okazuje się, że ludowa mądrość nie kłamie. Czyli – od rzemyczka do koniczka. Koniczka wartego, w tym przypadku, nawet kilkanaście miliardów złotych, patrząc wyłącznie w perspektywie najbliższego roku.
Ustawa trafi teraz do Senatu. Marszałek Tomasz Grodzki zapowiedział to, czego można się było spodziewać - Senat będzie dążyć do zawetowania przepisów. I z pewnością nie będzie się z tym spieszyć. Czy ustawa wejdzie ostatecznie w życie? Zapewne tak, patrząc na olbrzymią determinację, z jaką PiS przepychało ją – nie bez problemów – przez Sejm. Pewną nadzieję, o ironio – tak rzadko jest okazja, by powiedzieć ciepłe słowo pod adresem tego klubu – daje postawa posłów Konfederacji, którzy nie tylko jednomyślnie, ale jako jedyny klub w całości głosowali przeciw „skokowi na kasę”. Tych głosów opozycji zwykle brakowało. Tym razem w Sejmie zabrakło również – w kluczowym głosowaniu – stuprocentowej dyscypliny. Jest jeszcze trochę czasu, żeby to naprawić.