Refleksja ogólna: w rządzie Mateusza Morawieckiego wzorowych uczniów brak. Najwyższą ocenę (4+) uzyskała polityka zagraniczna i jak się wydaje, to ocena za rok wojny i wszystkie okoliczności towarzyszące: spektakularne zbliżenie z USA, awans Polski na kluczowego sojusznika walczącej Ukrainy, mniej lub bardziej udane próby wzmocnienia naszej pozycji w UE. Na ocenę dobrą zasłużyły jeszcze polityka obronna, rolna, społeczna i zarządzanie kryzysem uchodźczym. Eksperci postawili jednak przy każdej z nich minus, przynajmniej markując, że nie patrzą bezkrytycznie na ewidentne błędy, popełniane w każdej z nich.
Dłuższa jest lista „trójkowiczów”, do których – pytanie, czy nie na wyrost? – została zaliczona również polityka zdrowotna. Negatywnie autor opinii (każdą politykę oceniał inny ekspert) dr Stanisław Maksymowicz ocenił m.in. zmiany w sposobie finansowania ochrony zdrowia przeprowadzone w końcówce roku, stan psychiatrii dzieci i młodzieży czy restrukturyzację szpitali, jako budzące wątpliwości, choć również niosące pewne pozytywne impulsy walkę z pandemią (wraz z nadrabianiem długu zdrowotnego) czy wprowadzanie opieki koordynowanej w POZ. W przypadku opieki koordynowanej trudno się nie zgodzić, natomiast „plus minus” przy obszarze pandemicznym i nadrabianiu długu zdrowotnego to jednak zbyt łagodna ocena, patrząc choćby na podstawowy miernik, jakim jest skala skrócenia średniej długości życia w Polsce – zajmujemy pod tym względem jedno z pierwszych, niechlubnych, miejsc w klubie krajów wysokorozwiniętych i niestety, choć można wyjaśniać ten fenomen gorszym stanem zdrowia Polaków, naszą niechęcią do badań profilaktycznych i słabą świadomością zdrowotną, nie sposób nie dostrzec ani mankamentów systemu (również tych, będących pokłosiem decyzji zapadających w ciągu już niemal ośmiu lat rządów obecnej ekipy), ani ewidentnych błędów w obszarze walki z pandemią, za które odpowiedzialność spada wprost na ministra zdrowia.
Największy znak zapytania trzeba jednak przy ocenach zdecydowanie pozytywnych, na które zasługują, w publikacji Klubu Jagiellońskiego „jakość w ochronie zdrowia” oraz „zmiany w zakresie reklamy wyrobów medycznych”. Tę ostatnią rzeczywiście trzeba uznać za krok w dobrą stronę, choć czy waga decyzji dotyczących reklamowania wyrobów medycznych i suplementów diety jest wystarczająca, by wpływała na ocenę polityki zdrowotnej jako takiej – gdy, na przykład, ciągle niewiadomą jest kształt pierwszej nowelizacji ustawy refundacyjnej? Natomiast pozytywna ocena za jakość w ochronie zdrowia to żart, i to bynajmniej nieśmieszny. Po owocach ich poznacie – ustawa o jakości jest w powijakach, na wstępnym etapie procedowania w Sejmie. Jest o wiele za wcześnie, by przesądzać, czy rzeczywiście przełoży się na jakość w systemie ochrony zdrowia, a patrząc trzeźwo na całokształt sytuacji i mizerię finansową systemu (wydatki publiczne na zdrowie w Polsce w 2020 roku to 4,8 proc. PKB, wiadomo że do 2022 roku nie udało się przebić granicy 5 proc. PKB, przy średniej dla UE zbliżającej się do 9 proc.), można mieć obawy, że w bardzo wielu obszarach zmiany projakościowej nie będzie, bo być – w tych ramach finansowych – być nie może.
W rankingu polityk zdrowotnych Klubu Jagiellońskiego ostatnie trzy miejsca zajmują, patrząc od końca: polityka wymiaru sprawiedliwości, polityka nauki i szkolnictwa wyższego oraz polityka edukacyjna. Czwarta od końca jest polityka zdrowotna. Miejsce – w pełni uzasadnione. Stopień – nie do końca.