Martyna Chmielewska: Epidemia koronawirusa ciągle zbiera śmiertelne żniwo. Na całym świecie odnotowano ponad 138 mln zakażeń. W Polsce 2 642 242 jest zakażonych, zmarło 60 612 osób. Wiemy, że do szpitali zakaźnych trafia coraz więcej osób. Czy na oddziale, na którym Pan pracuje, jest więcej starszych czy młodych osób?
Robert Flisiak: Średnia wieku osób hospitalizowanych obniża się. Coraz mniej starszych osób wymaga hospitalizacji. U osób młodych rzadko zdarza się ciężki przebieg zakażenia koronawirusem. Najczęściej występuje on u pacjentów w podeszłym wieku.
M.Ch.: Jak sobie radzą pacjenci podczas walki z koronawirusem? Czego im najbardziej brakuje? Na co najczęściej się skarżą?
R.F.: Niektórzy pacjenci podczas walki z koronawirusem mają objawy depresji. Tracą wiarę, że wyzdrowieją. Przeżywają sytuacje, w których pacjent na sąsiednim łóżku umiera z powodu koronawirusa. Bardzo źle to wpływa na ich psychikę.
M.Ch.: Czy widać już efekty szczepień ?
R.F.: Widać już efekty szczepień u osób w podeszłym wieku. Na oddział trafiają osoby które się nie zaszczepiły. Niektórzy nie chcieli się zaszczepić. Są osoby, których dzieci namówiły, aby nie zaszczepiły się. Są to skandaliczne sytuacje. Jeśli osoby te umrą, to dzieci do końca życia powinny mieć poważne wyrzuty sumienia.
M.Ch.: Czy na oddział zakaźny trafiają osoby, które zaszczepiły się?
R.F.: Zdarzają się takie sytuacje. W większości przypadków są to osoby, które niedawno przyjęły pierwszą dawkę szczepionki i nie wytworzyły jeszcze odporności poszczepiennej. Są też starsze osoby, które zakaziły się po dłuższym czasie po zaszczepieniu się. Jednak w przypadku tych osób przebieg choroby jest zwykle łagodny. Dotychczas nie mieliśmy przypadku śmierci po dwóch dawkach szczepionki i upływie czasu koniecznego na wytworzenie odporności.
M.Ch.: W połowie marca wiele krajów na całym świecie zdecydowało się na czasowe zawieszenie szczepień AstrąZenecą po przypadkach zgonów u osób, które wcześniej otrzymały szczepionkę. U zaszczepionych osób występowały działania niepożądane w postaci nietypowych zakrzepów krwi z niską liczbą płytek krwi… Czy powinna zatem powstać lista z pewnymi grupami pacjentów, którzy nie powinni być szczepieni AstrąZenecą?
R.F.: Zarejestrowano ponad 30 przypadków wystąpienia skutków ubocznych po zaszczepieniu AstrąZenecą. Przy zaszczepieniu milionowej populacji jest to znikoma liczba. Jeśli spojrzymy na ulotkę jakiegokolowiek leku, to jest wyszczególnione ryzyko powikłań śmiertelnych sięgających 1 przypadek na 100, 1 na 1000. Leki te są przyjmowane przez pacjentów. Nikt na to nie zwraca uwagi. W przypadku szczepionki AstraZeneca ryzyko powikłań wynosi 1 na 100 tys. i dotyczy przede wszystkim kobiet poniżej 60 roku życia. Należałoby się skoncentrować na edukacji lekarzy i uczulaniu pacjentów na objawy niepożądane, które mogą wskazywać na niekorzystny przebieg w kierunku zmian zakrzepowo-zatorowych. Podjęte odpowiednio wcześnie działania mogą zapobiec głębokim powikłaniom i zagrożeniu życia.
Na zawieszenie szczepień mogą sobie pozwolić takie kraje jak: Izrael, Wielka Brytania, w których liczba zakażeń jest znikoma. W naszym kraju liczba zakażeń i zgonów jest ciągle duża, a więc korzyści znacząco przewyższają ryzyko. Dlatego należy jak najszybciej zaszczepić jak najwięcej ludzi. Jednak ostateczna decyzja będzie zależała od opinii europejskiej agencji do spraw leków, która ma znacznie większy dostęp do informacji o działaniach niepożądanych niż ktokolwiek z nas.
M.Ch.: Czy większość pacjentów wygrywa walkę z koronawirusem ?
R.F.: Oczywiście - zdecydowana większość zakażonych osób wygrywa walkę z koronawrusem. Wysoki odsetek zgonów dotyczy oddziałów intensywnej terapii, gdzie chorzy są podłączeni do respiratora.
M.Ch.: W jakim stanie pacjenci opuszczają szpital? Czy wymagają opieki, czy są samodzielni?
R.F.: Wszystko zależy od wieku i chorób współistniejących. Większość osób, nawet tych w podeszłym wieku jest w stanie funkcjonować tak jak wcześniej. Jednak u starszych osób każda choroba źle wpływa na ogólny stan zdrowia. Są pacjenci, którzy wymagają rehabilitacji. Niestety nie mamy wystarczającej liczby placówek, które zajmowałyby się rehabilitacją oddechową osób po przejściu zakażenia koronawirusem.
M.Ch.: Czy często pacjenci, którzy opuszczą szpital, wracają do niego za tydzień lub dwa z powodu innych powikłań zdrowotnych?
R.F.: Takie sytuacje nie powinny się wydarzyć. Powinniśmy wypisać pacjentów do domu, gdy są zdrowi. Nigdy jednak nie możemy wykluczyć późnych powikłań zwłaszcza w sytuacji presji na zwalnianie łózek dla nowych chorych. Zdarza, się że stan pacjenta, którego planowaliśmy wypisać, pogarsza się. Trochę wpisuje się to w obraz patogenezy choroby, która przebiega wielofazowo. Ważne jest, aby wychwycić ten moment załamania stanu zdrowia, bo to pozwla na podjęcie odpowiednich działań. Zastosowanie odpowiedniego leczenia może wtedy uratować życie.
M.Ch.: Jakie są Pana największe obawy w związku z pandemią. Czego Pan się najbardziej boi?
R.F.: Obawiam się, że w maju, czerwcu, gdy zaczną spadać liczby zakażonych osób, to ludzie przestaną przestrzegać obowiązujących restrykcji i nie będą się szczepić. Obawiam się kolejnej, jesiennej fali koronawirusa. Może nie będzie ona tak wysoka, ale możliwości akceptowania obostrzeń są coraz mniejsze, a wydolność wyniszczonego pandemią, od dziesięcioleci niedofinansowanego systemu opieki zdrowotnej, niestety nie będzie lepsza.