Co zawiodło w klinice w Szczecinie? O tym z dr. Grzegorzem Południewskim ginekologiem, położnikiem i specjalistą od niepłodności rozmawia Iwona Schymalla.
W szpitalu w Szczecinie doszło do błędu podczas zabiegu in vitro. Ostatnio w komentarzach pojawia się zdanie, że błędy w medycynie się zdarzają. Czy w opinii Pana można skonstatować w taki właśnie sposób to dramatyczne wydarzenie?
Nie. Uważam, że takie błędy nie powinny się zdarzać. Spełnił się najczarniejszy sen embriologa. Tak naprawdę, ludziom śnią się po nocach takie sytuacje, bo nie można odróżnić komórki od komórki. Kwestia prawidłowo prowadzonych procedur daje szansę na to, że do takich pomyłek nie dojdzie. Tylko, że nawet prawidłowo prowadzone procedury nadal nie dają stuprocentowej pewności. Oczywiście, jeżeli przestrzega się ich w sposób perfekcyjny, to do takich sytuacji nie dochodzi. Na świecie też o takich pomyłkach słyszymy. Polska nie jest tu jedyna. Nie powinno do nich dochodzić. Mamy środki techniczne, by temu zaradzić. Nie wyobrażam sobie - a znam procedury in vitro od a do z, bardzo szczegółowo - z dwóch klinikach prywatnych, aby doszło w nich do pomyłki.
Czyli, uważa Pan, że nie potrzebne są w związku z tym wydarzeniem dodatkowe procedury i zaostrzenia?
Uważam, że nie są potrzebne dodatkowe procedury, tylko przestrzeganie standardów światowych. A w Polsce, przepraszam, że tak to określę, są one najtrudniejsze do uzyskania. Nie ukrywam, że w klinikach prywatnych nikt sobie na odejście od tych standardów nie pozwoli. Tam, gdzie mamy do czynienia z obniżeniem tych standardów, a tak się niestety dzieje w placówkach państwowych, ryzyko takich zajść jest wyższe.
Czy nie sądzi Pan, że to co się wydarzyło może podważyć przekonanie o skuteczności in vitro jako metody leczenia niepłodności?
Nie powinno absolutnie niczego podważać. To co się wydarzyło jest zjawiskiem losowym, związanym z nieprawidłową funkcją laboratorium, bądź części zabiegowej, ale nie podważa to całej idei. Policzmy tysiące dzieci, które się urodzą dzięki tym procedurom, pary które będą szczęśliwymi rodzicami dzięki metodzie in vitro. Przestańmy patrzeć na jeden kuriozalny w mojej opinii przypadek jako na ten, który gubi całą metodę. To jest skandaliczny sposób myślenia. Pora sobie powiedzieć, że za cudze bałaganiarstwo i nieodpowiedzialność, przypadek, nie może odpowiadać wiele klinik pracujących w sposób perfekcyjny w Polsce.
Dziecko tej pary urodziło się pół roku temu. Czy nie ma Pan Doktor wrażenia, że chciano tę sprawę przemilczeć, skoro dopiero teraz słyszymy o nałożonych karach?
Jestem przekonany, że nie było w niczyim interesie nagłaśnianie tej sprawy. Nie oszukujmy się, w interesie kliniki, która prowadziła leczenie, było postępowanie takie, które nie doprowadzi do upublicznienia tej sprawy. Bo jest to skandal, ale nie wylewajmy dziecka z kąpielą. Jeden incydent nie zmienia tego, że dzięki tej metodzie tysiące ludzi będzie szczęśliwymi rodzicami.
Źródło: Klinika in vitro, w której doszło do skandalu, straciła kontrakt i musi zapłacić 76 tys. zł kary